10/09/2019

Katarzyna Janus "Nigdy nie jest za późno" z Novae Res

nigdy nie jest za późno, katarzyna janus, novae res
Katarzyna Janus "Nigdy nie jest za późno"/Novae Res

Nieco pokiereszowała mnie mentalnie ostatnia lektura, dlatego pragnęłam odmiany, by odzyskać równowagę. A „Nigdy nie jest za późno” Katarzyny Janus uśmiechało się do mnie z sąsiedniej półki już od dawien dawna.
            Główna bohaterka, 45-letnia doktor Zuzanna, po raz pierwszy spędza nad morzem urlop we własnym towarzystwie. Mąż – w wyniku przeprowadzonego rozwodu na tyle skutecznie zniknął z jej życia, że nie pojawia się na kartach powieści, a dorosłe dzieci pozostają w domu. Tym sposobem Zuzanna może spacerować, biegać, jeździć rowerem wzdłuż plaż, nabierać sił, odpoczywać, delektować się wolnością i słodką beztroską, nawet gdy przyjdzie jej w kraksie rowerowej mocno cieleśnie zbliżyć się do mężczyzny, który odegra istotną rolę w późniejszych perypetiach. By jednakowoż uczuciowe losy bohaterów nie zmierzały nazbyt szeroką drogą do romantycznego celu, pojawi się jeszcze jeden epuzer. Zuzanna przeżyje więc kilka wątpliwości.
            „Nigdy nie jest za późno” niesie ze sobą pakiet niezwykle pozytywnych wibracji. Bohaterka wprawdzie nieco stereotypowo uważa się za zwykłą szarą myszkę, która najlepsze (a może właściwiej byłoby powiedzieć najmłodsze albo najmniej dojrzałe?) lata ma już za sobą, jednak duszy i podskórnych pragnień nie da się tak łatwo oszukać rozumem, dlatego Zuzannie przyjdzie nie raz próbować poskramiać przebłyski serca, któremu na szczęście obce okazują się być limity wiekowe. Niby tak od niechcenia sobie puknie-stuknie, niby nie domaga się niczego głośno, przecież nie wali jak oszalałe, a potem nagle elektrokardiogram wykazuje miłosne wskazania.
            Katarzyna Janus kocha nadmorskie krajobrazy. To absolutnie widać w tej powieści. Najpierw sycimy się Bałtykiem, a niebawem przenosimy się na jedną z fryzyjskich wysp na Morzu Północnym – Foehr. I tam wspólnie z Zuzą możemy sobie dosłownie pohasać po przeogromnych piaszczystych plażach, cieszyć oczy lokalną architekturą, gdzie jasne domki mrugają do nas kolorowymi okiennicami, zaznać siły przypływów i odpływów, odgarniać z twarzy stargane wiatrem kosmyki włosów, chłonąć świeżość i ostrość morskiego powietrza. Także życie bohaterów kołysze się w rytmie morskich fal. Szszsz… i wraz z przypływem zostajemy uszczęśliwieni przyjemnym zdarzeniem. Szszsz… i już odpływ zawłaszcza sobie bez pardonu kawałek naszej, dotychczas niczym niezmąconej, radości. Szszsz… i tak w kółko. Życie daje i odbiera. Szszsz… morze zbliża do siebie bohaterów. Szszsz… by znowu przewrotnie oddalić ich od siebie…
            Katarzyna Janus ma też wyrobione poczucie estetyki. Prowadzi nas po miejscach, w których sama dobrze się czuje. Plaże, morze, promenady z urokliwą zabudową, ścieżki wiodące po pagórkach wzgórz z miękko kłaniającą się roślinnością… To wszystko stwarza aurę, jakbyśmy tam byli, mieszkali, widzieli i znali od zawsze. W przemyślany sposób autorka dobrała również wnętrza. Są gustowne, doświetlone blaskiem świec, otulone miękkim włochaczem, dopełnione kominkowym ciepłem i drobiazgami podkreślającymi indywidualny styl. Hm, aż chce się tu przebywać.
„Nigdy nie jest za późno” Katarzyny Janus czytałam akurat w chłodniejszej końcówce lata, z podkulonymi nogami na ulubionej sofie, przede mną imbryk pełen parującej herbaty gotowy do akcji. I tego właśnie było mi trzeba, by wczuć się w pogodny klimat, odprężające opisy, chochlikowe żarty. Oj, bo też zapomniałam powiedzieć, że dywagacje Zuzanny z drwiąco-kpiącym chochlikiem wieńczące wiele jej wewnętrznych rozterek rozweselały mnie i stanowiły jeden z moich ulubionych elementów lektury. Przyłapałam się nawet na tym, że zastanawiałam się „No, to teraz pora na chochlika, gdzie jest ten drań i jak zareaguje?”. Do tego w tle swingujące melodie oraz ujmujący i bezpośredni charakter Zuzy. (Choć wiemy doskonale, że Zuza to tylko przykrywka dla samej autorki, prawda?)
Czasami miałam jednak wrażenie, że z niektórych fragmentów powieści przeziera swego rodzaju niepewność czy może raczej wahanie autorki, coś jakby kropla dysonansu, powodując, że tok opowieści zdawał się tracić swoje gładkie tempo. Być może wynika to z faktu, że „Nigdy nie jest za późno” stanowi debiut literacki Katarzyny Janus? Z pełną odpowiedzialnością puszczam jednak oko do autorki, stwierdzając, że chętnie sięgnę po jej kolejne tytuły, by przekonać się, jak rozwija swój styl i warsztat pisarski.

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję autorce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz