|
Joanna Bartoń "Niskorosła" z Wydawnictwa JanKa/ fot. archiwum JanKa
|
Niewymiarowa? A może pozastandardowa? Nie. Zwyczajnie
niskorosła. Czyli jaka? Joanna Bartoń definiuje bohaterkę swojej książki po
pierwsze jako morderczynię, po drugie – karlicę, po trzecie – kobietę i
wreszcie po czwarte – człowieka, zaznaczając jednocześnie, że kolejność jest zamierzona.
W życiu zwykle chcemy więcej, sięgamy po więcej,
jednak Małgosia – wbrew oczekiwaniom rodziców i własnym pragnieniom – została zaprojektowana
przez stwórcę w rozmiarze XXS, docelowo osiągnęła ledwie 137 cm wzrostu. Czy ten
fakt ma znaczenie? Fundamentalne! W świecie tak zwanych „normalsów” niedomiar
wzrostu rzuca się w oczy bardziej niż choćby niedostatek szarych komórek, przy
czym ich deficyt w niektórych okolicznościach potrafi pozostać niezauważony,
natomiast achondroplazja stygmatyzuje szybciej niż głupota. Tę ostatnią
skutecznie rozwiewa otwarcie ust, w przypadku tej pierwszej wystarczy jedno
spojrzenie, by cię wycenić i otaksować twą wartość. Wartość mierzoną
centymetrami.
Główna bohaterka, nie dość, że pozbawiona godnej
postury, to jeszcze zostaje skazana za morderstwo i właśnie jest przewożona do
zakładu karnego w Kluczborku, gdzie będzie odbywać wyrok. Kilkugodzinna podróż
więźniarką staje się okazją do przemyśleń, w których główny akcent położony
jest na bycie ciekawostką przyrodniczą, czyli karlicą wśród wysokich… swoistym
brzydkim kaczątkiem, któremu – inaczej niż w bajce – nie dane jest stać się
pięknym (w powszechnym modelu estetyki).
„Niskorosła” pokazuje, jak różna potrafi być życiowa teoria
i praktyka. Jak trudno przełamać stereotypy, szablonowe sposoby oceny i wyjść
poza utarte schematy. Teoretycznie wszyscy są równi. W praktyce jednak
niektórzy są niżsi, jak Małgosia. Jednak nie koniec na tym, bo bycie niższą
determinuje rolę, jaką wyznaczy jej zdecydowana większość społeczeństwa, czyli z
ograniczonym dostępem do dziecięcych zabaw, limitowanym zakresem możliwości
realizacji zawodowych planów, a nawet reglamentowanym prawem do osobistego
szczęścia. Niższa znaczy gorsza, czyli ta, od której odwraca się dyskretnie
wzrok (choć co poniektórzy z ukrycia łakomie podpatrują dla zaspokojenia
własnej ciekawości tę cudaczną osobliwość). To także ta, którą się pomija i
omija bez słowa odpowiedzi choćby po rozmowie w sprawie pracy, co w efekcie
powoduje, że zawód wyuczony (psycholog) zostaje wyparty poza krąg marzeń,
natomiast zawód wykonywany (trywialnego stacza kolejkowego) staje się życiową
specjalizacją. Niskorosła to wreszcie ta, która absolutnie nie może się nadawać
na wybrankę hołubionego jedynaka, bo taki wybór oznacza wstyd i sromotę dla
rodziny. (Oczywiście szczęście beniaminka z perspektywy kochających rodziców niejako
schodzi na plan dalszy.)
Aspekt nierówności, bez najdrobniejszego pierwiastka użalania
się nad sobą, choć niewątpliwie obecny w książce Bartoń, jak wiele innych
kwestii pozostaje zaledwie napomknięty bez szczegółowego pogłębienia, stając
się zalążkiem aktywizującym czytelnika do późniejszych osobistych refleksji.
Autorka zdaje się unikać sedna problemu, odwraca wzrok, zatrzymuje się i
zmienia kierunek, jakby sama nie była pewna, jak głęboko wolno lub wypada jej rozwinąć
temat. To zabieg zamierzony, mający na celu pobudzić odbiorcę do zastanowienia,
do zatrzymania się nad kwestią choćby erotyki czy moralnych wyborów związanych
z posiadaniem dzieci, które mogą przyjść na świat z wadą genetyczną. W wielu
miejscach Bartoń pozwala wygadać się głównej bohaterce, oddając jej głos w
narracji pierwszoosobowej, z czego ta chętnie korzysta, ochoczo trajkocząc o tym
i owym. Swoboda i potoczność stylu Bartoń to jednak tylko rzucony woal na
drzemiące problemy. Zresztą autorka skrzętnie przypomina nam, kim jest
bohaterka. Wykorzystuje do tego tytuły rozdziałów, np. „Więźniarka”, „Niska
ja”, „Wysocy oni”, zestawiając je ze sobą i potęgującym tym samym różnicę
perspektyw. Lekkość narracji stale podbijana jest przypominajkami, które mają
utrwalić w nas obraz bohaterki, będącej przede wszystkim morderczynią i karlicą,
a kobietą i człowiekiem niejako przy okazji. Taki sposób przedstawiania
prowadzi do konfrontacji odmiennych punktów odniesienia i przesunięcia ciężaru jakościowego.
Pojawia się pytanie, czy pragnienie miłości i szczęścia morderczyni może równać
się pragnieniu miłości i szczęścia kobiety? Na dodatek kobiety odpowiedniego
wzrostu i dodajmy jeszcze, by było trudniej, kobiety o zmysłowej urodzie?
Przyznajmy, że nawet klasycy czynili bohaterkami tragicznych i namiętnych
uniesień kobiety pełnowymiarowe, a nie o mini kształtach. Wystarczy, że zbrodniarka
ma fiołkowe oczęta i smukłe uda, a już gotowi jesteśmy ruszać jej z odsieczą,
szukając usprawiedliwienia dla niecnych czynów. A kto stanie w obronie karlicy?
Cóż w niej pięknego? Jednakże, jak pokazuje „Niskorosła”, skromniejsza
rozmiarowo forma w żadnym razie nie oznacza rezygnacji z emocjonalnych czy
intelektualnych pragnień. Bohaterka chce być kochana, chce mieć u boku wyśnionego
mężczyznę, pragnie jego dotyku, cielesnej rozkoszy, sypialnianych igraszek, chce
zostać matką, dając miłość i opiekę swoim dzieciom. Głos natury odzywa się w
Małgosi tak samo wyraźnie jak w innych, a może wybrzmiewa nawet mocniej, bo to przecież
on zwodzi ją na manowce seksualnej gorączki i w efekcie skazuje na kryminalną
odsiadkę. Czy więc kanon estetyki oparty na niskim wzroście, szpotawych
kolanach oraz spłaszczonym czole i nosie ma szansę utorować sobie drogę do
szczęścia w wymiarze współczesnym? Czy w ogóle estetyka ma prawo wyznaczać
sposób i styl życia? Bartoń takich pytań nie zadaje, lecz sprawia, że czytelnik
samoczynnie zaczyna rozpatrywać taką opcję.
Wspomniałam już, że droga do zakładu karnego staje się
okazją do wyznań czynionych przez osobę skazaną. Skazaną za pragnienie bycia
kobietą, za pragnienie bycia kobietą szczęśliwą. Do szczęścia zabrakło zaledwie
kilka centymetrów. Pozorna beztroska, z jaką prowadzone jest życiowe resume, ma
jedynie wyłagodzić tematyczny ciężar gatunkowy podejmowanych wyborów moralnych.
O ryzykownej decyzji urodzenia dziecka z wadą genetyczną już pisałam, nadmienię
więc jeszcze wątek dochowania tajemnicy o śmiertelnej chorobie czy kwestię granic
między miłością a namiętnością. Czyżby bohaterka świadomie skrywała się za zasłoną
bagateli i autoironii, by w ten sposób odwrócić uwagę od poczucia
niesprawiedliwości z powodu achondroplazji, która pozbawiła ją równych szans na
bycie kobietą z krwi i kości? Jakby obawiała się, że przy dłuższej rozmowie jej
zewnętrzna otoczka może się okazać niewystarczającą ochroną przed kroplą piekącego
żalu drzemiącego obok nadziei i pragnień w głębi jej wrażliwej duszy.
Joanna Bartoń w „Niskorosłej” pokazuje, że rzucając ledwie
garść drobnych, lecz pozytywnych, iskier w kolczaste zakamarki codzienności
osoby z achondroplazją, potrafi z dużą wprawą poprowadzić czytelnika przez
mocno nasyconą wydarzeniami fabułę, unikając przy tym ryzyka moralizatorskiego patosu
czy płaczliwej dramaturgii. Tym samym Bartoń otwiera nam oczy na niemałe
wyzwania stojące nie tylko przed niskorosłą bohaterką, lecz także przed każdym,
komu przewrotny los w połączeniu ze współczesnymi standardami społecznymi zdają
się wszelkimi sztuczkami utrudniać drogę do wymarzonego celu.
Za egzemplarz „Niskorosłej” autorstwa Joanny Bartoń oraz
za możliwość objęcia książki patronatem medialnym „Czytam duszkiem” dziękuję Wydawnictwu
JanKa.