31/01/2019

ZAPOWIEDŹ - Karolina Kozioł "Moja dzika Syberia"/Wydawnictwo Psychoskok

Kozioł Moja dzika Syberia reportaż Psychoskok
Karolina Kozioł "Moja dzika Syberia"/Wydawnictwo Psychoskok

Niebawem, bo już na początek marca, zapowiadana jest premiera reportażu Karoliny Kozioł „Moja dzika Syberia”.


Reportaż o rozmowach z (nie)zwykłymi ludźmi, życiu na krawędzi i o prawdziwym odrodzeniu. Podróż koleją transsyberyjską licząca ponad 9000 kilometrów.
Wydawać by się mogło, że podróż pociągiem to przeżytek w dobie rozwijających się linii lotniczych. Nic bardziej mylnego. Karolina Kozioł na podstawie własnych przeżyć zdaje relację z podróży koleją transsyberyjską prowadzącą z Moskwy aż do Władywostoku. Dzięki autorce poznajemy cienie i blaski tej podróży. Każda stacja to nowa opowieść, nowy człowiek, nowe, cenne refleksje.
,,Moja dzika Syberia” to reportaż pełen wartościowych obserwacji, wzruszających historii i wiedzy praktycznej o takim sposobie przemieszczania się z dalekiego miejsca do drugiego. To droga, podczas której zmieniają się nie tylko krajobrazy, lecz także sposób patrzenia na życie.
Reportaż pełen autentycznych historii, głębokich refleksji, ale także uwag technicznych, które pozwalają wgłębić się w tajniki podróżowania tym środkiem transportu.

Wydawnictwo Psychoskok
ISBN 978-83-8119-416-7
EAN 978-83-8119-416-7
Oprawa miękka
Format 140x200
Ilość stron 104
Sugerowana cena detaliczna 29,90 zł

29/01/2019

"Finezja uczuć" Anety Krasińskiej z Wydawnictwa Psychoskok

Aneta Krasińska Finezja uczuć Wydawnictwo Psychoskok powieść romans
Aneta Krasińska "Finezja uczuć"/Wydawnictwo Psychoskok

Nam kochać się nie kazano…

            „Finezja uczuć” Anety Krasińskiej porusza temat miłości. Tej dobrej – do osób właściwych. I tej niedobrej – do osób niewłaściwych. Tylko kto wyznacza granicę? I dlaczego?

            Alicja, żona i matka 2 chłopców, jest docenianą księgową, mieszka z rodziną w domu pod Warszawą. Adam, mąż Alicji, i ojciec 2 chłopców, jest docenianym bankowcem, mieszka z rodziną w domu pod Warszawą. Adam dużo pracuje, późno wraca z pracy, ale dzięki temu materialnie na niczym rodzinie nie zbywa, a i kredyt hipoteczny zaciągnięty pod budowę domu nie wydaje się dokuczliwy. Alicja po pracy zajmuje się domem, większość czasu poświęca synom, bo chce, by wyrośli na wrażliwych i otwartych na świat mężczyzn. W ich rytm dnia codziennego wkraczamy, gdy Alicja – ze względu na pierwszą komunię młodszego syna – przyjeżdża do kościoła na próbę organizacyjną. Dzieci do komunii przygotowuje ksiądz Mariusz. I tak to się zaczyna… Z większymi lub mniejszymi perypetiami. Bowiem bogobojna Alicja, przykładna żona i matka, zakochuje się w księdzu.
            Gdyby nie święcenia, generalnie byłby to romans jak każdy. A tak podwójny klops. Po pierwsze zdrada męża, który ponadto ciężko haruje, by zapewnić godny byt rodzinie, nie jest zjawiskiem akceptowalnym. A po drugie zdrada męża z księdzem podpada nawet pod niewierność kwalifikowaną. Bo gdyby nie kościelne wymysły, nakazy i zakazy synodów i tym podobnych instytucji, księża – jak przystało na mężczyzn o zdrowych odczuciach – mogliby szczęśliwie żyć w rodzinnym stadle. Czy to rzeczywiście niewłaściwa miłość tylko dlatego, że ktoś kiedyś przyjął, że księża mają obowiązek celibatu? Czy to w ogóle jest normalne, by ktoś odgórnie decydował, że tego kochać ci wolno, a tego nie, bo to uczucie jest od czasów reformy gregoriańskiej zakazane. A czy w tym przypadku ktoś w ogóle pytał Boga o zdanie? Inne czasy, inne obyczaje. Upłynęło przecież dziewięć wieków!!! A ty żyjesz tu i teraz i kochasz człowieka z krwi i kości. Nieważne że księdza. Ujawnić się? Czy żyć under cover? Co lepsze i dla kogo? Dla mnie? Dla Kościoła? A może dla społeczeństwa?
            Autorka „Finezji uczuć” być może nie akcentuje aż tak wyraźnie tego typu rozważań bohaterów, jednakowoż po przeczytaniu książki takie właśnie przemyślenia mnie naszły. Czy słusznie? Przekonajcie się sami sięgając po ten tytuł. Na pewno znajdziecie tu trochę znanego niejednemu z nas finansowego konformizmu, który daje nam wrażenie prowadzenia w miarę stabilnego życia, bo przecież miło mieć elegancki dom, wygodne samochody, miło móc bez większych rachunkowych rozterek pozwolić sobie na zakup kolejnej sztuki garderoby czy zafundować kurs historii sztuki. Co jednak z duchowymi potrzebami i wartościami, które znajdują się po drugiej stronie szali? I wreszcie znajdziecie tu kobiecy punkt widzenia na kwestię pragnienia akceptacji, samorealizacji czy partnerstwa w małżeństwie, a także spojrzenie na funkcjonowanie rodziny. Dla urozmaicenia fabuły Aneta Krasińska przyprawia nam ją kroplą sztuki współczesnej – tak nie za dużo i nie za mało, a w sam raz.

28/01/2019

Wywiad z Agnieszką Korol - autorką "Zamczyska"

Agnieszka Korol Zamczysko powieść wywiad
Agnieszka Korol - autorka "Zamczyska"

Wywiad z Panią Agnieszką Korol, autorką bajek dla dzieci, powieści, scenariuszy filmowych oraz sztuk teatralnych. Do czytelników trafiły już np. „Bajki o smokach podróżnych”, „Niegrzeczna księżniczka”  i „Listy z jeziora”, natomiast „Zamczysko” to najnowsza książka o… No, właśnie, porozmawiajmy o tym z pisarką.


Czytam duszkiem – Pani Agnieszko, jest już dostępna Pani najnowsza książka „Zamczysko”. Gdyby mogła Pani uchylić rąbka tajemnicy o tym tytule, co by nam Pani zdradziła? Jak do niego zachęciła? I kogo przede wszystkim?
Agnieszka Korol – Zamczysko jest miejscem tajemniczym, pełnym zakamarków, korytarzy i podsłuchów. Mieszkają w nim ludzie wszelkich stanów i profesji. Intrygi dworskie, miłostki, potyczki ze zbójami, tajemnice króla, błazna i katów. Kto obejmie tron po sędziwym królu? Mnóstwo pytań i zaskakujących odpowiedzi. Zachęcam do przeczytania tej nieco mrocznej, aczkolwiek również zabawnej opowieści wszystkich w wieku od 16 do 116 lat.
C.D. – Czy „prototyp” zamczyska jako budowli, czyli miejsca, gdzie toczy się akcja, jest tworem stricte abstrakcyjnym, który stworzyła wyłącznie Pani wyobraźnia, czy może w rzeczywistości istnieje model, który Panią zainspirował i w efekcie przeniosła go Pani na karty swojej powieści?
A.K. – Tak dużego zamku nigdy nie widziałam, jednak wiele zwiedziłam, a nawet dwa lata mieszkałam w ogromnym, piastowskim zamku legnickim. Zamki mają to do siebie, że same opowiadają nam swoje historie. Ich urokowi mało kto jest w stanie się oprzeć. Zapragnęłam więc wymyślić swój zamek, a właściwie zamczysko, które oblekę w grube mury, w którym będę mnożyć wieże, korytarze, schody, lochy podziemne. Kto autorce zabroni? Jak dziecko, które bawi się domem dla lalek, mogłam swoją twierdzę również umeblować i zapełnić postaciami.
C.D. – Jak powstawało „Zamczysko”? Czy jest rezultatem spontanicznej twórczości, w której akcja i kolejne wątki pojawiają się wraz z każdą napisaną stroną? Czy może miała Pani gotowy plan, który później konsekwentnie realizowała w kolejnych scenach? A może był plan, ale jednak podlegał modyfikacjom? Jak to było z Pani powieścią?
A.K. – Na początku był zarys planu i charakterystyka najważniejszych postaci. Zawsze od tego zaczynam. Uważam, że każda dobra opowieść powinna mieć ciekawe i intrygujące postacie. Po napisaniu kilku rozdziałów zrozumiałam, że jeżeli nie zrobię dokładnego planu, uwzględniającego każdą najmniejszą scenę opowieści, kompletnie się pogubię, jest tu bowiem wiele wątków i postaci. Wszystkie fragmenty łamigłówki musiały do siebie pasować. Oczywiście plan ulegał nieznacznym modyfikacjom, ale najważniejsze, ustalone na początku założenia musiały pozostać niezmienione.
C.D. – Nie dość, że w „Zamczysku” sporo się dzieje, akcja toczy się zwinnie i to na kilku „frontach”, to jeszcze funduje nam Pani szeroką paletę bohaterów o cudownych, choć raczej niepospolitych imionach. Skąd pomysł, by właśnie tak ich ponazywać? I nie mam tu na myśli imion typu Bąkajło czy Stalhit, których znaczenie możemy łatwo odszyfrować. Dlaczego nie zdecydowała się Pani na współczesne trendy, np. anglosaskie?
A.K. – Nigdy nie kieruję się modą, a tym bardziej nie rozumiem obsesji na wszystko, co anglosaskie, która to pokutuje w Polsce już od kilkudziesięciu lat. Zawsze musimy się snobować na innych narodach. Cóż, nigdy tego nie rozumiałam. Imiona w „Zamczysku” są różnorodne, tak, by trudno było umiejscowić położenie państwa Maksmalia.
C.D. – Skoro już przy bohaterach jesteśmy, to każdy z nich ma do odegrania swoją rolę w powieści, każdy ma swoje zadanie do wykonania i inny charakter. Z kreacją którego z nich wiążą się jakieś szczególne wydarzenia? Może refleksje albo anegdota? Któryś był może szczególnie niesforny podczas procesu twórczego? Jak to wygląda od tzw. pisarskiej kuchni?
 A.K. – Dyscyplina i jeszcze raz dyscyplina! Oczywiście żartuję. Ciężko utrzymać w ryzach tak nieprzewidywalne osobowości, dlatego starałam się swoim bohaterom dawać jak najwięcej wolności. Pozwalałam im naprawdę na wiele. Na przykład błazen Bąkajło mógł poruszać się po zamku bez żadnych ograniczeń i wyprawiać najdziwniejsze harce i akrobacje. Wiedźma Achara mogła straszyć swoim wyglądem do woli, a mag Warzęcha wytwarzać najdziwniejsze mikstury.
C.D. – Pani Agnieszko, poprzednie Pani utwory (oprócz scenariuszy i sztuk teatralnych) to głównie bajki, np. o smokach podróżnych. Teraz decyduje się Pani na baśń. A czemu nie np. tak popularne obecnie fantasy? Tam też można popuścić wodze wyobraźni. Są może jakieś szczególne powody, które sprawiają, że w bajce i baśni tak Pani do twarzy?
A.K. – Samo fantasy z całej przeogromnej literatury fantastycznej nigdy mnie specjalnie nie pociągało, nie licząc oczywiście twórczości wspaniałej Ursuli K. Le Guin, której jestem fanką. Oczywiście nie wykluczam, że kiedyś skuszę się na opowieść o smokach i czarach również dla dorosłych czytelników. Na razie takie historie piszę dla dzieci. Bajki i baśnie kochają wszyscy, duzi i mali.
C.D. – Czy pisząc „Zamczysko” przyświecała Pani jakaś szczególna idee fix, którą chciałaby Pani, by odbiorcy powieści dostrzegli i odczytali zgodnie z Pani intencją? Czy sądzi Pani, że tego typu zamiary w odniesieniu do czytelnika są w ogóle realne?
A.K. – Głównym zadaniem tej powieści było – w moim pierwotnym założeniu – rozbawienie czytelnika, oderwanie go od codziennych problemów, jednak, jak zauważają niektórzy czytelnicy i blogerzy w swoich recenzjach, zawiera w sobie wiele przemyconych elementów dotyczących etyki, związanych z ludzkimi skłonnościami do okrucieństwa, dominacji, dążeniami do celu bez względu na krzywdę innych, pytaniami – czym jest prawda, miłość, natura ludzka, kara, przebaczenie czy też zemsta. W „Zamczysku” czytelnik czuje się trochę jak Bąkajło, który podsłuchuje i podgląda mieszkańców wielkiego domu i sam wysnuwa wnioski z tych obserwacji. Co czytelnik wyniesie z lektury? Zależne to będzie tylko od tego, co zapragnie usłyszeć i dojrzeć.
C.D. – Co dalej po „Zamczysku”? Coś mi podpowiada, że ma Pani już nowe pomysły. Czy byłoby to zupełnie coś odmiennego czy może powstanie „Zamczysko II”?
A.K. – Ostatnio skupiam się głównie na pisaniu scenariuszy filmowych i teatralnych. Na razie udało się zrealizować inscenizację sztuki w reżyserii Adama Karasia o tematyce historyczno-religijnej „Kimkolwiek jesteś” o bł. Dorocie z Mątów, która żyła w XIV wieku w państwie krzyżackim. Mam już także pomysł na drugą część „Zamczyska”. Wcześniej uważałam tę powieść za rzecz zamkniętą, ale czytelnicy proszą o dalsze przygody nieznośnych (czasami) bohaterów tej powieści. Zdradzę więc tylko, że główną bohaterką będzie tym razem Mika, postać na pewno intrygująca, do gry również wróci Stalhit. W szufladzie mam też dwie, niewydane jeszcze, książki dla dzieci i mnóstwo niewykorzystanych dotąd pomysłów.
C.D. – Oprawa graficzna „Zamczyska” zwraca uwagę swą estetyką, w środku zdobienia, przyjazna dla oka czcionka. Lubi Pani zadbać o czytelnika...
A.K. – Zawsze. Książka jest dla czytelnika. Zatem mogąc decydować o całości, zadbałam także o dużą czcionkę, nie odbijający światła, przyjemny w dotyku papier w kolorze ecru. Samą okładkę, ilustracje z przodu i z tyłu książki zaprojektowała i wykonała Jolanta Jaworska – świetna graficzka, z którą współpracuję od wielu lat. Zilustrowała również moje książki o smokach, które w większości są adresowane do dzieci: „Bajki o smokach”, „Leksykon smoków”, „Niegrzeczną księżniczkę”, „Jak wydać książkę w Krainie Smoków”, „Truskawkowego smoka” i „Przygody smoka Smakosława w Ząbkowicach Śląskich”.
C.D. – Gdzie i w jaki sposób można nabyć „Zamczysko”?
A.K. – Najlepiej na spotkaniach autorskich. Informacje o nich zamieszczam na Facebooku. Tam można się również ze mną skontaktować lub na adres e-mail agkorol@wp.pl.
C.D. – A jaką pisarką jest Agnieszka Korol? Gdy tworzy, to zapomina o bożym świecie? Czy przeciwnie, lgnie do niego i przez to pisze na raty? Gdzie tworzy? W kuchni? W ogrodzie? Frustruje się, gdy utknie? Obgryza paznokcie? A może jest anielsko uskrzydlona?
A.K. – Pisanie, szczególnie dłuższych tekstów, wymaga przede wszystkim spokoju, oderwania się od codziennych spraw. Piszę w swoim pokoju, czasami w ogrodzie, tylko wtedy jednak, gdy czuję wenę. W przeciwnym razie moje zapiski nie nadają się do niczego. Mam też zwykle kłopoty z nadmiarem pomysłów. Zdecydować się na taki czy inny? Oto są pytania!
C.D. – A co czyta Agnieszka Korol? Ma Pani swoich ulubionych autorów?
A.K. – Mam wielu ulubionych autorów, zatem wymienię tylko niektórych: Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Stanisław Lem, Emma Popik, bracia Strugaccy, Ursula K. Le Guin, Michaił Bułhakow. Jest teraz również cała armia młodych polskich autorów, tych bardziej i mniej poczytnych. Takich, którzy stawiają na jakość, inni na ilość wydanych książek. Jest naprawdę w czym wybierać.
C.D. – Pani Agnieszko, bardzo dziękuję za rozmowę. Czy może chciałaby Pani podzielić się z czytelnikami informacjami, które w trakcie naszej rozmowy się nie pojawiły, a mogą być w Pani ocenie interesujące lub ważne?
A.K. – Jako autorka książek i była już nauczycielka, kiedy piszę, czuję zawsze podskórnie, że bardzo mi zależy na tym, by moi czytelnicy byli dopieszczeni. Dbam o język i ciekawą opowieść, a także o to, by moje książki pozostawały w pamięci, niosły uśmiech i refleksję nad różnymi aspektami naszego życia.
C.D. – Jeszcze raz dziękuję za rozmowę i życzę realizacji pomysłów literackich.
A.K. – Również bardzo dziękuję!