Agnieszka Korol - autorka "Zamczyska" |
Wywiad z Panią Agnieszką Korol, autorką bajek dla dzieci, powieści, scenariuszy filmowych oraz sztuk teatralnych. Do czytelników trafiły już np. „Bajki o smokach podróżnych”, „Niegrzeczna księżniczka” i „Listy z jeziora”, natomiast „Zamczysko” to najnowsza książka o… No, właśnie, porozmawiajmy o tym z pisarką.
Czytam duszkiem – Pani
Agnieszko, jest już dostępna Pani najnowsza książka „Zamczysko”. Gdyby mogła
Pani uchylić rąbka tajemnicy o tym tytule, co by nam Pani zdradziła? Jak do niego
zachęciła? I kogo przede wszystkim?
Agnieszka Korol – Zamczysko jest miejscem tajemniczym,
pełnym zakamarków, korytarzy i podsłuchów. Mieszkają w nim ludzie wszelkich
stanów i profesji. Intrygi dworskie, miłostki, potyczki ze zbójami, tajemnice
króla, błazna i katów. Kto obejmie tron po sędziwym królu? Mnóstwo pytań i
zaskakujących odpowiedzi. Zachęcam do przeczytania tej nieco mrocznej,
aczkolwiek również zabawnej opowieści wszystkich w wieku od 16 do 116 lat.
C.D. – Czy
„prototyp” zamczyska jako budowli, czyli miejsca, gdzie toczy się akcja, jest
tworem stricte abstrakcyjnym, który stworzyła wyłącznie Pani wyobraźnia, czy
może w rzeczywistości istnieje model, który Panią zainspirował i w efekcie
przeniosła go Pani na karty swojej powieści?
A.K. – Tak dużego zamku nigdy nie widziałam, jednak wiele
zwiedziłam, a nawet dwa lata mieszkałam w ogromnym, piastowskim zamku
legnickim. Zamki mają to do siebie, że same opowiadają nam swoje historie. Ich
urokowi mało kto jest w stanie się oprzeć. Zapragnęłam więc wymyślić swój
zamek, a właściwie zamczysko, które oblekę w grube mury, w którym będę mnożyć
wieże, korytarze, schody, lochy podziemne. Kto autorce zabroni? Jak dziecko,
które bawi się domem dla lalek, mogłam swoją twierdzę również umeblować i
zapełnić postaciami.
C.D. – Jak
powstawało „Zamczysko”? Czy jest rezultatem spontanicznej twórczości, w której
akcja i kolejne wątki pojawiają się wraz z każdą napisaną stroną? Czy może
miała Pani gotowy plan, który później konsekwentnie realizowała w kolejnych
scenach? A może był plan, ale jednak podlegał modyfikacjom? Jak to było z Pani
powieścią?
A.K. – Na początku był zarys planu i charakterystyka
najważniejszych postaci. Zawsze od tego zaczynam. Uważam, że każda dobra
opowieść powinna mieć ciekawe i intrygujące postacie. Po napisaniu kilku
rozdziałów zrozumiałam, że jeżeli nie zrobię dokładnego planu, uwzględniającego
każdą najmniejszą scenę opowieści, kompletnie się pogubię, jest tu bowiem wiele
wątków i postaci. Wszystkie fragmenty łamigłówki musiały do siebie pasować.
Oczywiście plan ulegał nieznacznym modyfikacjom, ale najważniejsze, ustalone na
początku założenia musiały pozostać niezmienione.
C.D. – Nie dość, że
w „Zamczysku” sporo się dzieje, akcja toczy się zwinnie i to na kilku
„frontach”, to jeszcze funduje nam Pani szeroką paletę bohaterów o cudownych,
choć raczej niepospolitych imionach. Skąd pomysł, by właśnie tak ich ponazywać?
I nie mam tu na myśli imion typu Bąkajło czy Stalhit, których znaczenie możemy łatwo
odszyfrować. Dlaczego nie zdecydowała się Pani na współczesne trendy, np.
anglosaskie?
A.K. – Nigdy nie kieruję się modą, a tym bardziej nie
rozumiem obsesji na wszystko, co anglosaskie, która to pokutuje w Polsce już od
kilkudziesięciu lat. Zawsze musimy się snobować na innych narodach. Cóż, nigdy
tego nie rozumiałam. Imiona w „Zamczysku” są różnorodne, tak, by trudno było
umiejscowić położenie państwa Maksmalia.
C.D. – Skoro już
przy bohaterach jesteśmy, to każdy z nich ma do odegrania swoją rolę w
powieści, każdy ma swoje zadanie do wykonania i inny charakter. Z kreacją
którego z nich wiążą się jakieś szczególne wydarzenia? Może refleksje albo
anegdota? Któryś był może szczególnie niesforny podczas procesu twórczego? Jak
to wygląda od tzw. pisarskiej kuchni?
A.K. – Dyscyplina i
jeszcze raz dyscyplina! Oczywiście żartuję. Ciężko utrzymać w ryzach tak
nieprzewidywalne osobowości, dlatego starałam się swoim bohaterom dawać jak
najwięcej wolności. Pozwalałam im naprawdę na wiele. Na przykład błazen Bąkajło
mógł poruszać się po zamku bez żadnych ograniczeń i wyprawiać najdziwniejsze
harce i akrobacje. Wiedźma Achara mogła straszyć swoim wyglądem do woli, a mag Warzęcha
wytwarzać najdziwniejsze mikstury.
C.D. – Pani
Agnieszko, poprzednie Pani utwory (oprócz scenariuszy i sztuk teatralnych) to
głównie bajki, np. o smokach podróżnych. Teraz decyduje się Pani na baśń. A
czemu nie np. tak popularne obecnie fantasy? Tam też można popuścić wodze
wyobraźni. Są może jakieś szczególne powody, które sprawiają, że w bajce i
baśni tak Pani do twarzy?
A.K. – Samo fantasy z całej przeogromnej literatury
fantastycznej nigdy mnie specjalnie nie pociągało, nie licząc oczywiście
twórczości wspaniałej Ursuli K. Le Guin, której jestem fanką. Oczywiście nie wykluczam,
że kiedyś skuszę się na opowieść o smokach i czarach również dla dorosłych
czytelników. Na razie takie historie piszę dla dzieci. Bajki i baśnie kochają
wszyscy, duzi i mali.
C.D. – Czy pisząc
„Zamczysko” przyświecała Pani jakaś szczególna idee fix, którą chciałaby Pani,
by odbiorcy powieści dostrzegli i odczytali zgodnie z Pani intencją? Czy sądzi
Pani, że tego typu zamiary w odniesieniu do czytelnika są w ogóle realne?
A.K. – Głównym zadaniem tej powieści było – w moim
pierwotnym założeniu – rozbawienie czytelnika, oderwanie go od codziennych
problemów, jednak, jak zauważają niektórzy czytelnicy i blogerzy w swoich
recenzjach, zawiera w sobie wiele przemyconych elementów dotyczących etyki,
związanych z ludzkimi skłonnościami do okrucieństwa, dominacji, dążeniami do
celu bez względu na krzywdę innych, pytaniami – czym jest prawda, miłość, natura
ludzka, kara, przebaczenie czy też zemsta. W „Zamczysku” czytelnik czuje się
trochę jak Bąkajło, który podsłuchuje i podgląda mieszkańców wielkiego domu i
sam wysnuwa wnioski z tych obserwacji. Co czytelnik wyniesie z lektury? Zależne
to będzie tylko od tego, co zapragnie usłyszeć i dojrzeć.
C.D. – Co dalej po
„Zamczysku”? Coś mi podpowiada, że ma Pani już nowe pomysły. Czy byłoby to
zupełnie coś odmiennego czy może powstanie „Zamczysko II”?
A.K. – Ostatnio skupiam się głównie na pisaniu scenariuszy
filmowych i teatralnych. Na razie udało się zrealizować inscenizację sztuki w
reżyserii Adama Karasia o tematyce historyczno-religijnej „Kimkolwiek jesteś” o
bł. Dorocie z Mątów, która żyła w XIV wieku w państwie krzyżackim. Mam już
także pomysł na drugą część „Zamczyska”. Wcześniej uważałam tę powieść za rzecz
zamkniętą, ale czytelnicy proszą o dalsze przygody nieznośnych (czasami)
bohaterów tej powieści. Zdradzę więc tylko, że główną bohaterką będzie tym
razem Mika, postać na pewno intrygująca, do gry również wróci Stalhit. W
szufladzie mam też dwie, niewydane jeszcze, książki dla dzieci i mnóstwo
niewykorzystanych dotąd pomysłów.
C.D. – Oprawa
graficzna „Zamczyska” zwraca uwagę swą estetyką, w środku zdobienia, przyjazna
dla oka czcionka. Lubi Pani zadbać o czytelnika...
A.K. – Zawsze. Książka jest dla czytelnika. Zatem mogąc
decydować o całości, zadbałam także o dużą czcionkę, nie odbijający światła, przyjemny
w dotyku papier w kolorze ecru. Samą okładkę, ilustracje z przodu i z tyłu
książki zaprojektowała i wykonała Jolanta Jaworska – świetna graficzka, z którą
współpracuję od wielu lat. Zilustrowała również moje książki o smokach, które w
większości są adresowane do dzieci: „Bajki o smokach”, „Leksykon smoków”,
„Niegrzeczną księżniczkę”, „Jak wydać książkę w Krainie Smoków”, „Truskawkowego
smoka” i „Przygody smoka Smakosława w Ząbkowicach Śląskich”.
C.D. – Gdzie i w
jaki sposób można nabyć „Zamczysko”?
A.K. – Najlepiej na spotkaniach autorskich. Informacje o
nich zamieszczam na Facebooku. Tam można się również ze mną skontaktować lub na
adres e-mail agkorol@wp.pl.
C.D. – A jaką pisarką
jest Agnieszka Korol? Gdy tworzy, to zapomina o bożym świecie? Czy przeciwnie,
lgnie do niego i przez to pisze na raty? Gdzie tworzy? W kuchni? W ogrodzie?
Frustruje się, gdy utknie? Obgryza paznokcie? A może jest anielsko uskrzydlona?
A.K. – Pisanie, szczególnie dłuższych tekstów, wymaga
przede wszystkim spokoju, oderwania się od codziennych spraw. Piszę w swoim
pokoju, czasami w ogrodzie, tylko wtedy jednak, gdy czuję wenę. W przeciwnym
razie moje zapiski nie nadają się do niczego. Mam też zwykle kłopoty z
nadmiarem pomysłów. Zdecydować się na taki czy inny? Oto są pytania!
C.D. – A co czyta
Agnieszka Korol? Ma Pani swoich ulubionych autorów?
A.K. – Mam wielu ulubionych autorów, zatem wymienię tylko
niektórych: Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Stanisław Lem, Emma Popik, bracia
Strugaccy, Ursula K. Le Guin, Michaił Bułhakow. Jest teraz również cała armia
młodych polskich autorów, tych bardziej i mniej poczytnych. Takich, którzy
stawiają na jakość, inni na ilość wydanych książek. Jest naprawdę w czym
wybierać.
C.D. – Pani
Agnieszko, bardzo dziękuję za rozmowę. Czy może chciałaby Pani podzielić się z czytelnikami
informacjami, które w trakcie naszej rozmowy się nie pojawiły, a mogą być w
Pani ocenie interesujące lub ważne?
A.K. – Jako autorka
książek i była już nauczycielka, kiedy piszę, czuję zawsze podskórnie, że
bardzo mi zależy na tym, by moi czytelnicy byli dopieszczeni. Dbam o język i
ciekawą opowieść, a także o to, by moje książki pozostawały w pamięci, niosły
uśmiech i refleksję nad różnymi aspektami naszego życia.
C.D. – Jeszcze raz
dziękuję za rozmowę i życzę realizacji pomysłów literackich.
A.K. – Również bardzo dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz