Danuta Sadownik "Muszki owocówki" |
Właśnie ci wyspecjalizowani w wykrętach eksperci trafiają na siebie i zaczynają
poznawać swe historie na spotkaniach grupy terapeutycznej przeznaczonej dla
osób uzależnionych od zachowań destrukcyjnych. Co o nich wiemy? Początkowo
niewiele. Autorka w przemyślany sposób prezentuje bohaterów w zwykłych
codziennych sytuacjach. A to podczas zajęć na uczelni, gdy zamiast skupiać się
na kolokwium, błądzą rozedrganymi myślami po kolejnym levelu w grze. A to w
trakcie farbowania włosów klientce w zakładzie fryzjerskim podekscytowani wymykają
się na chwilę, by zdążyć do pobliskiej drogerii na przecenę markowych
kosmetyków. A to znowu, tracąc kontakt ze światem, oglądają dwa seriale! Nie,
nie jeden po drugim (to jest dla dyletantów), lecz jednocześnie!!! W ten sposób
poznajemy maturzystkę, studenta, stażystkę w redakcji, managerkę w korporacji,
właścicielkę zakładu fryzjerskiego, wziętego adwokata. Są w wieku od nastolatki
po dojrzałą czterdziestolatkę. Sadownik dyskretnie wprowadza nas w rytm ich dnia,
sposób życia, w ich nastawienie do świata. Najpierw ledwie napomyka o nałogu,
by powoli dokładać kolejne elementy puzzli. Wszak nie ma dymu bez ognia, a uzależnienie
nie leży jak towar na półce i nie czeka biernie na klienta. Nałóg jest jak
wirus (do tego inteligentny), który w sposób przemyślany wybiera sobie
żywiciela. Bo nieprawdą jest, że bohaterów oprócz nałogów nic nie łączy. Łączy
ich bowiem samotność. Każdy z nich czuje się sam i osamotniony. Co więcej, każdy
z nich cierpi na bolesny niedosyt rozmowy. Wprawdzie wypowiada słowa a nawet
konstruuje zdania, lecz one nie stanowią rozmowy. Para dotkliwych ran (w
postaci osamotnienia i opuszczenia) też nie bierze się znikąd. To ślady po
przekonaniu, że jesteśmy niekompletni i przez to mało wartościowi, dlatego na niezaspokojoną
potrzebę uwagi i akceptacji ze strony drugiego człowieka reagujemy rozwiązaniami
zastępczymi, a stąd już tylko krok, by wpaść w pułapkę nałogu.
Danuta Sadownik wprowadza nas w
świat problemów bohaterów stopniowo, niejako dając nam czas na oswojenie się z
nałogiem. Z czasem pozwala nam odkryć jego przyczynę i poniekąd podjąć próbę
zrozumienia bohatera. Sadownik nie napisała klasycznego podręcznika, jak
stawiać czoło uzależnieniu. Po pierwsze, takowych znajdziemy mnóstwo, a po
drugie, a może właśnie po pierwsze, żaden podręcznik nie buduje więzi między
czytelnikiem a bohaterami, jak uczyniła to Sadownik. W „Muszkach owocówkach”
nie ma nikogo, do kogo nie czulibyśmy choć odrobiny zrozumienia, nawet do tych,
którzy wydają się może mniej sympatyczni czy bardziej cyniczni. Nie rzucamy w
nich kamieniem, gdy w chwilach słabości załamują się, aby bodaj na „drobną chwilkę”
wrócić do nałogu. Nie. My trzymamy za nich kciuki. Przeżywamy razem z nimi
rozterki. W duchu szepczemy „Nie poddawaj się, dasz radę”. Dlaczego? Bo znamy
ich historie, wiemy, co czują i dlaczego. Bo są zwyczajnie prawdziwi. Nie są
ideałami. Mają rysy, odnoszą porażki, ale stają na nogi i idą dalej. Przecież
oni to równie dobrze możemy być my.
Ta książka to doskonała lektura dla każdego, kto pragnie odmiany w swoim
życiu. I niekoniecznie musi to być potrzeba zerwania z nałogiem. Historie
bohaterów pokazują, że zmiana mimo przeciwności jest możliwa. Pokazują też, jak
trudno czasami uzmysłowić im sobie potrzebę zmian, jak potrafią udawać, oszukiwać,
wypierać się, że „Ja nie mam problemu. Mnie to nie dotyczy. W każdej chwili
mogę przestać”. Proces zachodzenia zmian w bohaterach świetnie oddaje praca w
grupie terapeutycznej. Na początku każdy z uczestników jest wycofany,
ascetyczny w słowach, ogląda się na innych, wstydzi. Z czasem nabiera śmiałości
i wobec innych, i wobec siebie. Poznając problemy pozostałych łatwiej mu
spojrzeć na własne. Zaczyna zadawać pytania, zastanawiać się nad sobą, nad tu i
teraz. W miejscu wyparcia coraz częściej wybrzmiewają zrównoważone emocje wraz
z próbą ich zrozumienia aż do konstruktywnej pracy nad sobą. Postępy nikomu nie
przychodzą łatwo. Każdy z uczestników jest inny i inaczej odnajduje zarówno siebie,
jak i własną drogę. Niektórzy na początek odnajdują tylko siebie. Niektórym nie
udaje się to wcale. Każdy z nich to swego rodzaju dziwak, odszczepieniec, świr,
więc w grupie, gdzie każdy jest inny i niepasujący, odmienność powszednieje.
Trzymają się zatem kurczowo razem, bo to jedyne, co ich w tej chwili łączy.
Danuta Sadownik ma umiejętność pisania prostym i zrozumiałym językiem o
sprawach trudnych. Nie nuży odbiorcy filozoficznymi dywagacjami, nie
moralizuje, nie poucza, a uniwersalne prawdy o życiu przekazuje nadzwyczaj
obrazowo. Życie porównuje do zwykłej sałatki, którą potrafi zrobić właściwie
każdy, a skoro tak, to przecież nie ma nic prostszego niż poradzić sobie z
dniem codziennym. To zwyczajna bułka z masłem. O, przepraszam, sałatka.
By narracja nie brzmiała nazbyt gorzko (w życiu i tak mamy wystarczająco
pod górkę), autorka wplata w nią zabawne wstawki i miejscami humorystyczne dialogi. Od czasu do
czasu pobudza też wyobraźnię czytelnika barwnym erotycznym epizodem, acz niekoniecznie
sypialnianym. Dodatkowo migoczą na horyzoncie optymistyczne akcenty w postaci
metamorfozy, jaką przechodzą bohaterowie, którzy bardziej świadomi swych wad,
potrafią teraz coraz skuteczniej brać się z nimi za bary i szukać innej formy
rozładowywania destrukcyjnych emocji. Nabierając do siebie dystansu, patrzą z
innej perspektywy, dostrzegają to, co do tej pory pozostawało w ukryciu, ale dojmująco
uwierało. Zamieniają w swoim repertuarze wyniszczające „muszę” na motywujące „chcę”.
Z uczestnictwa w grupie czerpią wsparcie i wzajemną siłę, która pozwala im
zrzucić przybrane maski i wyzwolić się z ról, jakie wcześniej sztucznie
kreowali. (Zastanawiam się, czy jeśli napiszę, że mam w tym momencie
skojarzenia z Gombrowiczowską gębą, to czy czytelnicy nie będą na mnie patrzeć
krzywo? Ech, co tam, piszę. Bo kto mi zabroni?) Nie bez obaw i wątpliwości
rezygnują z bezpiecznych schematów, które sobie stworzyli dla rzekomej ochrony,
odzyskując w ten sposób autentyczność.
Polecam „Muszki owocówki” Danuty Sadownik każdemu, kto boryka się z
poczuciem bycia niewystarczającym, kto pragnie odzyskać poczucie własnej
wartości i bliskości drugiego człowieka. Książka nie obiecuje cudów.
Uczestnikom terapii nic nie przychodzi łatwo, a bohaterów często paraliżuje
strach przed jakąkolwiek zmianą, bo ta niesie ze sobą ból i rozczarowanie.
Jednak podejmują próby gojenia ran, pracują nad sobą, upadają i podnoszą się.
Wielokrotnie. Nie są bohaterami. Są zwykli, a jednak nieprzeciętni. Nieprzeciętni
swoją odmiennością, którą z wolna przekuwają w siłę. Wiedzą już, że nie muszą
być w pełni sprawni, by radzić sobie z życiem. Twoja odmienność (to, co uważasz
za swoją ułomność) wyróżnia cię i może stać się twoją przewagą – ona ubogaca
cię o emocje, których nie potrafi odczuć ten, kto nigdy nie wszedł na kurs
kolizyjny z życiem.
Wydawnictwo Psychoskok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz