13/06/2019

Anna Singh "Czwarta prawda" z Wydawnictwa Novae Res

anna singh czwarta prawda wydawnictwo novae res
A. Singh "Czwarta prawda"/Wydawnictwo Novae Res
Już sam tytuł powieści zdaje się sugerować, że prawd może być wiele, a skoro nie ma prawdy absolutnej, to jak uchwycić jej sedno? Anna Singh właśnie mierzy się z tym zadaniem.
Lubię obszerne lektury, bo wówczas mam wrażenie, że zostając z bohaterami na dłużej, mogę głębiej wniknąć w ich świat. Tym razem świat bohaterów liczył sobie ponad 500 stron zajmujących zdarzeń i na dodatek miałam okazję przenieść się do Pendżabu – krainy w północnych w Indiach (dla mnie rejonu absolutnie egzotycznego).
Z opisu wydawcy dowiadujemy się, że jest to historia dwóch niemal bliźniaczo bliskich sobie chłopców. Łączy ich wspólne sąsiedztwo, łączy szkolna ławka, łączą psoty dzieciństwa i szaleństwa młodości. Łączy nawet miłość do tej samej kobiety. Ale Anna Singh nie skupia się tylko na relacjach między bohaterami, ukazuje także współczesne Indie z ich swoistościami. Poznajemy trudy życia w małej wiosce i w mieście, smakujemy indyjskich potraw, odkrywamy role przypisane kobietom i mężczyznom, zgodnie z zasadą Panu Bogu świeczka i diabłu ogarek kornie celebrujemy zwyczaje religijne, acz potajemnie  zabobonem też nie wzgardzimy. Jednym słowem doświadczamy najprawdziwszego życia w Pendżabie od uroków narodzin i ślubów począwszy, a na ciemnych stronach światka przestępczego przesiąkniętego korupcją i narkotykami skończywszy.
„Czwarta prawda” ma wiele atutów, wśród których wymieniłabym choćby chronologię wydarzeń czy sposób ich przedstawienia. Punktem wyjścia jest wymowne w swym znaczeniu Divali – święto świateł, gdzie wśród feerii barw i gwaru emocji ma dojść do kulminacyjnego momentu uroczystości – odpalenia fantastycznych fajerwerków dla uczczenia zwycięstwa dobra nad złem. W tej entuzjastycznej scenerii dochodzi wszakże do jeszcze jednego wydarzenia… piorunującego w skutkach. Zanim jednak otrząśniemy się ze stuporu nim wywołanego, autorka spokojnie (niczym nurt Gangesu w porze suchej) przechodzi do innego wątku, bezdusznie zostawiając czytelnika na pastwę niezaspokojonej ciekawości. Dodam jeszcze, że ten manewr Singh stosuje wielokrotnie z doskonałym skutkiem, a nasza niecierpliwość skwierczy niczym samosa smażona na głębokim oleju (samosa to rodzaj przekąski). A żeby tego było mało, to autorka rozszczepia fabułę na dwie części, które niczym boki trójkąta wraz z rozwojem opowieści stopniowo zbliżają się do siebie, by w finale przeciąć się w jednym punkcie, czyli być znowu w festiwalowym tu i teraz. Jeden bok trójkąta to linia dzieciństwa o posmaku słodkiego anyżu zmieszanego z beztroską wolnością i swawolnymi psikusami. Drugi bok trójkąta stanowi natomiast linia młodości z nutką lekko piekącego kardamonu, a okres młodzieńczy obfituje w awanturniczą brawurę, pułapki życia na krawędzi czy wzbierający testosteron. Dopiero te dwie nitki, oplecione wydarzeniami, uczuciami i tajonymi pragnieniami, rozpatrywane łącznie składają się na pełniejszy obraz.
W powieści autorka wykorzystała swoje zawodowe fascynacje, stworzyła bowiem postaci jak żywe – kipiące pragnieniami, pulsujące marzeniami, którym zalety i wady tylko dodają przymiotu autentyczności. Mamy tu nie tylko panoramiczne portrety psychologiczne głównych bohaterów, lecz także świetnie oddane związki z postaciami drugoplanowymi. Jako psycholog Singh doskonale potrafi dostrzec i pokazać zagrożenia, np. zauroczenie złem czy pułapkę nieproszonych przysług. Bo czyż na prawdę nie składa się wiele warstw? Dodatkowo warstwy te ewoluują, rosną i dojrzewają wraz z bohaterami. Ta plastyczność obrazu wraz ze specyficznym tempem opowieści z pogranicza wyznania czy spowiedzi, z którego przebija zapowiedź przyszłych wydarzeń połączona ze wspomnieniową nostalgią, powoduje, że trudno się od niej oderwać.
Obraz Indii bez wyrafinowanej symboliki czy duchowości nie byłby kompletny. Autorka koncentruje się głównie na sikhizmie, którego podstawowymi ideami są, m.in. równość, braterstwo, a motyw uczciwej pracy i wysokich standardów etycznych należy do kanonu zasad szanującego się sikha. Nie zdradzę zatem wielkiej tajemnicy, jeśli powiem, że akurat te wartości będą miały decydujące znaczenie z punktu widzenia losów bohaterów. Niektórym z nich Singh nadaje wręcz samodzielny i niezależny kształt, jak np. opowieści o osobach trzeciej płci.
W zanadrzu chowam jeszcze sporo pochlebnych słów o książce Anny Singh, kto by jednak w dzisiejszych czasach czytał tak długie recenzje? Powiem Wam tylko, że cztery wcielenia prawdy, które oferuje nam autorka, zaangażują Was cztery razy bardziej w poznanie zakończenia, niż gdyby była tylko jedna prawda.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

12/06/2019

ZAPOWIEDŹ - Paweł Leski "Ryba piła" z Wydawnictwa Psychoskok

paweł leski ryba piła wydawnictwo psychoskok
P. Leski "Ryba piła"/Psychoskok

"Ryba piła" Pawła Leskiego to irracjonalne sytuacje. Wady narodowe. Absurdy dnia codziennego przyprawione nutą śmiechu. „Ryba Piła” to zbiór krótkich opowiadań i wierszy o charakterze humorystyczno-satyrycznym. Autor ukazuje sytuacje, bardziej lub mniej realistyczne, w których doszukać się można odniesienia do rzeczywistości. Główni bohaterowie to ludzie małostkowi, leniwi, zacietrzewieni, często zadufani w sobie, nierzadko egoistyczni.
Większość negatywnych cech prezentowanych w książce jest przerysowana, ale dzięki temu wysuwa się na pierwszy plan. Kłótliwi dyplomaci, zawzięci kibice konkurujących ze sobą klubów, nieogarnięci urzędnicy stosujący spychotechnikę i nieudolni politycy. Ludzie protestujący dla rozgłosu i aplauzu, brak porozumienia wśród społeczeństwa powodujący wzrost irytacji i wybuch agresji lub poczucie bezsilności – to tylko kilka z wielu tematów poruszanych w tym zbiorze.
Utwory zmuszające do refleksji, wywołujące uśmiech, ale przedstawiające również bardziej krytyczne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość.

Przewidywana data premiery: 5 lipca 2019 r.

Wydawca: PSYCHOSKOK
Kategoria: satyra
IBSN: 978-83-8119-484-6
EAN: 978-83-8119-484-6
Ilość stron: 104
Format: 148x210
Oprawa miękka
Prognozowana cena detaliczna: 25,90 zł

10/06/2019

Katarzyna Zalecka-Wojtaszek "Kąkol" z Wydawnictwa Attyka


katarzyna zalecka wojtaszek kąkol wydawnictwo attyka
K. Zalecka-Wojtaszek "Kąkol"/Attyka
Początek XVII wieku. Ox – mała wioska jakich wiele gdzieś we Francji. To tu splatają się losy trójki przyjaciół. Francesca jest uzdrowicielką, która w swoich praktykach wykorzystuje nie tylko moc ziół, lecz także nadprzyrodzone (czyli wedle powszechnego mniemania wielce niemiłe Bogu) zdolności. Po latach nieobecności powracają do wioski Simon i Dominique. Simona – dawnego narzeczonego Francesci – nękają niepokojące wizje, w których kobieta oskarżona o czary ginie na stosie, dlatego pragnie ją ostrzec przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Dawny Dominique, nieśmiały, pełen kompleksów i potajemnie podkochujący się we Francesce, wraca zupełnie odmieniony jako dojrzały i odnoszący sukcesy artysta. Całą trójkę łączą wydarzenia z przeszłości i związane z nimi raniące wspomnienia. Dodatkowo mocna scena na otwarcie obrazowo przedstawiająca egzekucję czarownicy w płomieniach będzie podsycać widmo zagrożenia wiszące niemal jak miecz Damoklesa nad głową bohaterki. Czy jej los się dopełni?
Budując narrację, Katarzyna Zalecka-Wojtaszek sięgnęła po fakty historyczne. Polowania na czarownice niewątpliwie miały miejsce i zapisały się niechlubnie nie tylko w annałach Francji. Na potrzeby powieści wykorzystała „klasykę gatunku” stosowaną w „słusznej walce” z czarownictwem, a mianowicie traktat pt. „Młot na czarownice”. Niewtajemniczonych objaśnię, iż w XV i XVI w. był on uważany za podstawowe źródło wiedzy o czarach oraz podręcznik dla łowców wiedźm. Wybrała z niego bodaj najciekawsze smaczki, wplatając w narrację cytaty dotyczące podatności kobiet na szatańskie zło, skutki zbrodniczej działalności czy sprawdzone sposoby, jak rozpoznać czarownicę. A skoro już mowa o czarach, to samoistnie przekraczamy progi świata magii z jej zaklęciami i cudownymi mocami. Mamy mnóstwo symboli czy znaków świadczących o rzucaniu uroków, np. czarny kot, księga wiedzy tajemnej, misteria pod dębem, pentagram czy choćby tytułowy kąkol.
W „Kąkolu” Zalecka-Wojtaszek pokazuje spolaryzowane podejścia do świata i miejsca w nim człowieka. Jedno wywodzące się z pogańskich tradycji z misteriami ku czci Życia i Miłości, zgodne z naturą i wewnętrznym poczuciem ludzkiego dobra i krzywdy. Drugie związane z narodzinami chrześcijaństwa i wiarą w Boga. Autorka nie rozstrzyga, którą z tych dróg uważa za właściwą. Wydaje się być zwolenniczką kombinacji dwóch opcji. Jednak dostrzega też ówczesną niechlubną rolę Kościoła jako instytucji zarządzającej poprzez strach, wykorzystującej imię Boga i wiarę, epatującej symboliką i posługującą się wypaczonym znaczeniem chrześcijańskich wartości. Bezduszni inkwizytorzy jako narzędzie Boga doskonale wypełniali swą rolę „uwalniając” owieczki na ziemskim padole od wodzącego ich na pokuszenie diabelskiego nasienia. Znajdziemy też w „Kąkolu” zarysowane reakcje społeczeństwa, które nie zachowując odrobiny krytycznego myślenia, staje się bezwolnie podatne na manipulacje, a nawet skłonne do skrajnie podłych zachowań.
U Zaleckiej-Wojtaszek postaci początkowo jednoznacznie zarysowane z czasem przejawiają dodatkowe (niespodziewane) rysy charakteru, przez co stają się nieco bardziej złożone i mniej przewidywalne w swych działaniach. Autorka pokazuje mieszkankę ludzkich losów, odmiennych motywacji do działań, a czasami postawionych przed czystym przypadkiem, który nieoczekiwanie wpłynie na ich los. Elektryzuje nas uczucie, że uprzednio zapowiedziane niebezpieczeństwo w postaci wkroczenia inkwizycji niewątpliwie nadejdzie. Nie wiemy tylko jeszcze, kiedy i jak wplecie je autorka w przyjaźń łączącą bohaterów. No, i te cytaty poprzedzające rozdziały też są wielce pobudzające naszą fantazję! Wydaje się także, że autorka dobrze czuje się w dialogach, nierzadko przeplata bieżącą narrację retrospekcją czy wydarzeniami ze snów, dzięki czemu potęguje napięcie, a akcja toczy się bez zbędnych przestojów.
Jest jednak coś, czego nie znalazłam w „Kąkolu”, a co – moim zdaniem – mogłoby ubarwić fabułę i dać szersze światło na obraz Francji z XVII w. Brakowało mi kolorytu epoki, trochę smaczków o zielarstwie (autorka interesuje się przecież ziołolecznictwem), trochę więcej szczegółów z tamtych czasów, choćby takie drobiazgi jak obyczaje, strój czy wnętrza. Chyba że zamiarem autorki było głównie skupienie się na pokazaniu relacji i ich odcieni między trójką przyjaciół.
Wspomnę jeszcze tylko o zakończeniu, ponieważ sposób, w jaki Zalecka-Wojtaszek pozostawia czytelnika, pozwala domniemywać, że można się spodziewać dalszego ciągu. Może powstałby z tego interesujący rodzaj sagi? Nie wchodźmy jednak w sferę zastrzeżoną dla samej autorki i cieszmy się akcją „Kąkola”.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Attyka.