13/03/2020

Dziennik Trybuna o blogu "Czytam duszkiem"

Strona z Dziennika Trybuna z felietonem Piotra Jastrzębskiego pt. Ballada o pewnym marzeniu
Piotr Jastrzębski "Ballada o pewnym marzeniu",
Dziennik Trybuna 13.03.2020

A gdyby tak? A gdyby tak zostać bohaterką felietonu? 

Hola, hola, to prowokacyjne pytanie. Jednak Piotr Jastrzębski niewątpliwie dostrzegł w moich działaniach coś wartościowego, skoro zdecydował się o nich wspomnieć w swoim materiale. No, i towarzystwo doborowe - przy boku Bruce'a Springsteena nie każdemu dane jest wystąpić. 
Wybory do jakiejś instytucji, o której pisze autor, to wybory do Wrocławskiej Rady Kultury. Miały się odbyć 20 marca 2020 r. podczas obrad Wrocławskiego Kongresu Kultury, ale ze względu na zagrożenie koronawirusem zostały przełożone. Organizatorzy zapowiadają, że najprawdopodobniej w drugiej połowie roku wrócą do tematu, gdy sytuacja się nieco ustabilizuje. 
Ja jednak nie składam broni, działam dalej, bo to oznacza dla mnie po prostu więcej możliwości w związku z nieco dłuższą, niż pierwotnie zakładałam, kampanią. Dla przypomnienia dodam, że jednym z głównych wątków, jakie poruszałam w programie, była inicjatywa aktywizowania lokalnych społeczności w ich osiedlowych ośrodkach kulturalnych. Nazwałam je gniazdami, bo tam mieszkańcy czują się bezpiecznie i komfortowo, a kameralność środowiska sprzyja także podejmowaniu prób otwartości i uważności na sąsiada. Dlaczego tak bardzo mi na tym zależy? Ponieważ uważam, że samotność to jedna z największych chorób społecznych współczesności. Więcej na ten temat znajdziecie odwiedzając profil Czytam duszkiem.

Dziękuję Piotrowi Jastrzębskiemu, że zechciał mnie uczynić bohaterką swojego felietonu. 



12/03/2020

Eliza Segiet "Bezgłośni" z Wydawnictwa Psychoskok

Książka "Bezgłośni" Elizy Sagiet stoi na podłodze oparta o bukiet żonkili.
Eliza Segiet "Bezgłośni" z Wydawnictwa Psychoskok
„Boję się śmierci, tak bardzo boję się śmierci, ale życia, niestety, też się boję.” Te słowa pisze w liście do Mame dorosły syn, który w czasie II wojny światowej ukrywa się ze względu na swoje żydowskie pochodzenie. Sam jest już dorosłym mężczyzną, ma żonę i dwie córeczki. Ściśnięty raz pod podłogą, innym razem schowany na strychu pisze o wydarzeniach, których jest biernym świadkiem, a których nierzadko samemu przychodzi mu być przyczyną, bo Niemcy nieustannie szukają takich jak on… parchów.
            Zagłada, która miała miejsce podczas II wojny światowej, należy chyba do najtrudniejszych tematów, z jakimi nam – społeczeństwom – przychodzi się mierzyć. Wśród wielu narodowości Żydzi zostali doświadczeni najbardziej. Rodzina Elizy Segiet, także dotknięta tragedią, przechowuje w pamięci okruchy tamtych wydarzeń. Żyć z nimi trudno, jednak puścić w niepamięć nie wolno.
            Skulony i zastraszony, próbujący w ukryciu przetrwać szaleństwo wojny, Józef w rozpaczy pisze list do Mame. List, którego chwyta się jak ostatniej deski ratunku i który ma mu pomóc przeżyć. Ma przecież dla kogo się starać, ma żonę i dwie kochane córeczki. Mame wprawdzie nie była zadowolona, gdy on, Żyd, wybrał sobie za żonę chrześcijankę. Gdyby jednak mogła ujrzeć dziewczynki, na pewno zmieniłaby zdanie. W liście, między ostrymi dźwiękami wystrzałów i porażającym echem podkutych butów, opisuje Matce, co się z nim dzieje, co czuje. Wprawdzie sam nie wie, gdzie rodzice dokładnie przebywają, i na jaki adres wysłać list, ale przecież to nieważne, bo przecież na pewno jakoś dojdzie.
W „Bezgłośnych” relacje z bieżących wydarzeń przeplatane są słodkimi wspomnieniami dzieciństwa, gdy Mame piekła mace, a troskliwy Tate dbał o wszystkich. To zestawienie tylko potęguje poczucie tragizmu i cierpienia Józefa, który czuje wyrzuty sumienia, że z jego powodu rodzina dotkliwie cierpi i jest wystawiona na niebezpieczeństwa, bo jest nachodzona przez Niemców, którzy uparcie węszą za ofiarami. Dziewczynki odgrywają swoje role na miarę nagród aktorskich, pytane o tatusia, opowiadają wyuczoną historię, że tatuś ich zostawił, ale to w sumie dobrze, bo i tak je przecież bił. On, ojciec, zamiast dbać o rodzinę, zapewniać im godny byt, teraz sam od nich zależy, a jego dzieci żyją w kłamstwie, by go chronić. Boleśnie przeżywa fakt, że dla jego dobra i w trosce o jego życie własna rodzina się go wyparła. Ten świat postawiony na głowie, te zaburzone role, ojca, który potrzebuje ochrony, dzieci, które bawią się w selekcję zamiast w dom, szokuje i paraliżuje bezdusznym wypaczeniem. Do tego dochodzi stały strach i niepewność, jak długo taka wegetacja będzie trwała, co się z nimi stanie, kiedy w końcu ktoś go wyda. Przecież dla niektórych Żyd to nie człowiek, a zwykły parch. Galopujące myśli, setki pytań o los, o sens cierpienia. Początkowo Segiet udaje się uchwycić i oddać chaos myśli, w jakich trwa Józef. Powtarzane wątpliwości, chwiejna zmiana nastawienia, wpajanie sobie konieczność bycia silnym, że kiedyś to się musi skończyć. Świat obserwowany z perspektywy szczelin w podłogowych deskach, zza samotnych ścian strychu odziera go z możliwości otoczenia dzieci ojcowską troską, jaką chciałby im dać w normalnych okolicznościach. W obecnej sytuacji może tylko patrzeć, jak inni przytulają jego dzieci, jak inni się z nimi bawią. Nie on, ojciec, który trwa w ukryciu jak szczur.
Ta konstrukcja listu-pamiętnika dobrze się sprawdza na początku narracji, dość dynamiczna zmiana krótkich wątków, przechodzenie od okrutnej teraźniejszości do wspomnień z dzieciństwa, zaraz potem znowu powracające sytuacje zagrożenia, dramaty podglądane z ukrycia i z kolei wybieganie w przód do mających koić zmęczoną trwogą głowę marzeń. Jednak stopniowo Segiet gubi to charakterystyczne dla bohatera wewnętrzne roztrzęsienie, jego lękliwe rozedrganie, bo decyduje się wprowadzić dłuższe sceny, co powoduje, że znika to wahliwe uczucie napięcia towarzyszące bohaterowi.
Nie przekonało mnie posłużenie się przez autorkę dwukrotnie tym samym zabiegiem narracyjnym. Gdy bohater czerni sobie twarz i udaje zduna, by nie rozpoznali go Niemcy, scena ta rzeczywiście ścisnęła mi żołądek ze strachu, czy Józef ujdzie z życiem. Jednak gdy parę chwil dalej ten sam bohater udaje szalonego szklarza, by znowu umknąć Niemcom, trudno mi było oprzeć się wrażeniu, że to już było i autorka nie osiągnęła zamierzonego efektu dramatyzmu. Życie pisze przedziwne scenariusze i nawet jeśli w rzeczywistości te wydarzenia miały miejsce, to jednak z punktu widzenia czytelnika, gdy opowiedziana historia liczy niespełna 90 stron, dublowanie pewnych historii może powodować u niego reakcje budzące wątpliwą ocenę stylistyczną.
Bohater Segiet jest bezgłośny, ale to nie jedyny jego przymiot w kontekście przeciwności losu, które spadły na jego głowę. Józef jest bez głosu, Józef jest bez normalnego życia, Józef jest bez praw. Józefa zwyczajnie nie ma w kategoriach, które wprowadzili Niemcy. Nie jest człowiekiem, stał się rzeczą i to na dodatek rzeczą bez wartości, zwykłym bezużytecznym śmieciem. I choć może sam Józef został odarty z praw i pozbawiony głosu, to jego historia i historia jego rodziny mówią wyraźnie. Tu nie ma miejsca na milczenie. Tu nie ma miejsca na zapomnienie. Jego rodzina i on sam nigdy już nie uwolnią się od przeszłości. Ona w nich tkwi zadrą. I choćby z tego względu, by utrzymać pamięć o tamtych wydarzeniach i przestrzec kolejne pokolenia przed koszmarem, który się wydarzył, warto sięgnąć po „Bezgłośnych” Elizy Segiet.
Za egzemplarz książki pt. „Bezgłośni” dziękuję autorce i Wydawnictwu „Psychoskok”.

11/03/2020

Wybory do Wrocławskiej Rady Kultury - zmiana terminu

Wyborczynie i wyborcy! 

Najświeższa wiadomość dotycząca Wrocławskiego Kongresu Kultury

Organizatorzy właśnie poinformowali, że Wrocławski Kongres Kultury i wybory do Wrocławskiej Rady Kultury - zaplanowane na 20 marca 2020 r. - ze względu na sytuację związaną z zagrożeniem koronawirusem nie będą mogły odbyć się w tym terminie. Wydarzenie zostanie najprawdopodobniej przeniesione na drugą połowę roku. Jak tylko

To niewątpliwie przykra wiadomość, ale niestety na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Organizatorzy włożyli mnóstwo zaangażowania w przygotowanie Kongresu i za to im bardzo dziękuję. Sama organizowałam przeróżne wydarzenia i zdaję sobie sprawę, jak bolesne potrafi to być uczucie, gdy okazuje się, że coś niweczy plany. Ale widzę też, że zapał nie zginął i jestem przekonana, że zaprocentuje wkrótce💪

 
Kandydaci z kolei z determinacją ruszyli ze swoimi programami, pełni nadziei na ich realizację. Jednak kampania może się przecież toczyć dalej. 


Dla wyborczyń i wyborców to tylko szansa na dokładniejsze przyjrzenie się kandydatom. Będą mieli więcej czasu, by wziąć ich pod lupę. 


Zapraszam Was do obserwowania profilu Czytam duszkiem i do kontaktu🙂 W końcu moje hasło wyborcze brzmi "MOJA i TWOJA kultura dla NASZEGO Wrocławia", więc bądźmy razem🙂
Dziękuję też za Wasze dotychczasowe głosy wsparcia, komentarze, podpowiedzi i ciepłe słowa🙏To doskonała motywacja!

10/03/2020

ZAPOWIEDŹ - Stach Szulist "Larwy" z Wydawnictwa Psychoskok


Stach Szulist "Larwy" 
Opowieść o odwadze i jej braku. Dochodzeniu do celu po trupach, a szczególnie o relatywizmie etycznym, czego we współczesnym świecie mamy w nadmiarze. O poszukiwaniu miłości i potrzebie zaangażowania politycznego. Pogodzenie uczuć z polityką bywa wręcz niewykonalne, zwłaszcza gdy się jest tak skomplikowanym wewnętrznie jak główny bohater.
Filip – od młodości buntuje się przeciwko rzeczywistości politycznej i społecznej. Idealista, który płaci wysoką cenę za naiwność. Wiara w szczerość intencji innych sprawia, że został na peryferiach życia i kariery, gdy tymczasem umiejący się rozpychać znajomi brylują na szczytach władzy i jako celebryci. Wielki wpływ na wybory życiowe ma jego biseksualność przekładająca się na niezdecydowanie i czasami konieczność ukrywania prawdziwego JA.
Przewidywana data premiery: 26 marca 2020 r.
Okładka książki Stacha Szulista pt. Larwy z Wydawnictwa Psychoskok czarno-biała grafika profilu twarzy
Stach Szulist "Larwy"
z Wydawnictwa Psychoskok

Wydawca: PSYCHOSKOK
Kategoria: proza współczesna
IBSN: 978-83-8119-621-5
EAN: 978-83-8119-621-5
Ilość stron: 324
Format: 148 x 210
Oprawa miękka
Prognozowana cena detaliczna: 37,90 zł

Wybory do Wrocławskiej Rady Kultury


Kandyduję do Wrocławskiej Rady Kultury, ponieważ zależy mi, by mieć wpływ na kształt wrocławskiej kultury, zwłaszcza w jej wymiarze lokalnym, oraz móc brać odpowiedzialność za podejmowane działania. 
Moje hasło brzmi „MOJA i TWOJA kultura dla NASZEGO Wrocławia”, dlatego przede wszystkim chciałabym się skupić na: 
aktywizacji lokalnych społeczności i budowaniu więzi między mieszkańcami, wypełnianiu przestrzeni, by jak najwięcej nas łączyło, dlatego tak ważnym są "lokalne miejsca gniazdowania" blisko domu, gdzie moglibyśmy się spotkać, edukować, rozwijać pasje.
CO TO ZNACZY? 
To znaczy, że marzą mi się lokalne społeczności pełne gwiazd. Pani Jasia kiedyś piekła pyszne babeczki, ale odkąd mieszka sama, dała sobie spokój. Bo i dla kogo miałaby się starać? Wolny ruch miłośników Andromedy nie ma dogodnych warunków na obserwację. Z kolei Marcela pasjonują zwierzęta, ma psa, kota i złotą rybkę. Żadne z nich o sobie nic nie wie, choć mieszkają na jednym osiedlu. Jeśli jednak mieliby okazję się poznać, mogłoby się okazać, że mają więcej wspólnego, niż się wydaje. Pani Jasia chętnie upiecze ciasteczka dla chłopaków. Z kolei ci od Andromedy okażą się być doskonałymi rozmówcami, więc Pani Jasia nie czuje się już taka samotna, a Marcel dysponuje powierzchnią, gdzie można ustawić sprzęt itp. Każdy z nich ma inne potrzeby, ale spotkali się i okazuje się, że oprócz różnorodnych potrzeb, mogą mieć wspólne zainteresowania. Bo wszyscy interesują się, np. aktorstwem amatorskim. Dlatego wpadli na pomysł, że będą realizować sztukę teatralną, którą nomen omen kiedyś napisał Marcel do szuflady. Podzielili role, zaprosili kolejnych entuzjastów, Pani Jasia piecze ciasteczka na premierę, chłopaki od Andromedy przytaszczyli rekwizyty. Ktoś inny zaangażował się w promocję. Po przedstawieniu wiele osób zostało, bo przy okazji zorganizowano wystawę prac sąsiadki. No, i kusiło ciasto Pani Jasi, więc siedzieli i rozmawiali ze sobą. Pan z ulicy Radość, z Panią z ulicy Zadowolenie. Tak to sobie wyobrażam.
Jako członek Wrocławskiej Rady Kultury chcę dotrzeć do Pani Jasi, chłopaków od Andromedy, Marcela i wielu innych, by zechcieli otworzyć się na innych i podzielić swoją kulturą. Jak w haśle wyborczym. Chcę, by z MOJEJ i TWOJEJ kultury wyrastała kultura dla NASZEGO Wrocławia. 

Swoich przedstawicieli wrocławianki i wrocławianie mogą wybrać 20 marca 2020 r. podczas obrad Wrocławskiego Kongresu Kultury, który odbędzie się we Wrocławskim Centrum Kongresowym we Wrocławiu przy ul. Wystawowej 1.