Dominika Smoleń |
Dominika Smoleń, urodzona w 1997 r. w Sosnowcu,
blogerka książkowa, prowadzi blog „Nasz Książkowir”, autorka powieści pt. „Cena
naszych pragnień”, „Bieg do gwiazd” i „Gaming house”.
Czytam
duszkiem: Dominiko, czy tak mogę się do Pani zwracać? Dominiko, nie jesteś
nowicjuszką na rynku książkowym – znasz go z dwóch perspektyw: jako blogerka i
recenzentka, a od niedawna także jako pisarka. Skąd wzięło się Twoje
zamiłowanie do książek? Jesteś samorodkiem czy może ktoś wprowadził Cię w świat
literatury?
Dominika Smoleń: W mojej rodzinie
książki to rzecz święta. Czyta mama, czytają babcie, czytają ciotki. Po prostu
różnorakie powieści zawsze były w moim domu obecne i widziałam, jaki szacunek
należy oddawać słowu pisanemu. Przesiąkłam tym. Mnie też zresztą od dziecka
czytano – i też bardzo to pokochałam. Odkąd tylko nauczyłam się czytać, to sama
już się starałam dobierać swoje lektury – w bibliotece spędzałam dużo czasu, bo
musiałam się napatrzeć na te wszystkie kolorowe okładki, żeby dopiero
zdecydować, co będę czytać przed snem.
C.D.
A jak zostałaś pisarką? Był to pomysł, który w Tobie dojrzewał czy może spontanicznie
sięgnęłaś za pióro?
D.S. Zawsze chciałam spróbować coś
napisać – chociaż w ogóle na początku tworzyłam wiersze, a później opowiadania.
Jestem taką osobą, że jak czegoś chcę spróbować, to kiedyś w końcu to robię. Po
to w końcu jest życie, czyż nie? Żeby brać z niego pełnymi garściami!
C.D.
Jesteś blogerką i recenzentką, więc potrafisz technicznie rozebrać lekturę na
części pierwsze jak mechanik samochodowy auto. Wyłapiesz każdą jej zaletę i
słabą stronę. Nic się przed Tobą nie ukryje. Czy taka „tajemna” wiedza pomaga Ci
w pisaniu książek czy wręcz przeciwnie?
D.S. Ciężko powiedzieć. Swojej książki
nie umiem tak przeanalizować, jak analizuję czyjąś. Ze swoją jestem bardziej
związana i nie jestem obiektywna. Niemniej jednak trochę z tej wiedzy i tak
staram się zastosować w praktyce – na przykład staram się unikać pewnych
motywów, które mnie drażnią, albo pewnych konstrukcji, które się po prostu
przejadły. Czy mi się to udaje? Nie wiem. Nie mnie to oceniać.
C.D.
Wspominałaś, że studiujesz prawo. To dziedzina, która uczy logicznego myślenia,
wnioskowania i racjonalnych osądów. Wydawałoby się, że to kierunek dla osób
mocno stąpających po ziemi. Jak to się ma do literackiej duszy pisarki, która
potrzebuje swobody, bujania w obłokach fantazji i szaleństwa?
D.S. Blisko dwa lata temu rzuciłam prawo
na rzecz psychologii – stwierdziłam, że bardziej mi właśnie leży psychologia i
poniekąd wiedza w tym zakresie bardziej mi się przyda w książkach. Na prawie
trochę się dusiłam – na psychologii w końcu oddycham pełną piersią i mam wokół
siebie ludzi podobnych do siebie. Czasem bywam osobą, która jest racjonalna i w
ogóle, ale jednak prawo zdecydowanie za bardzo zabijało moją kreatywność, a
tego bardzo nie lubiłam.
C.D.
Dominiko, od niedawna jest dostępna na rynku Twoja ostatnia książka pt. „Gaming
house”. Co nam możesz o niej zdradzić, jak zachęcisz czytelników, by po nią
sięgnęli?
D.S. Ta książka jest dosyć specyficzna –
przesiąknięta wręcz humorem. Jest skierowana głównie do młodzieży i młodych
dorosłych, chociaż mam wrażenie, że i starsze osoby mogą się świetnie przy niej
bawić. Powiem tylko tyle, że to, co się tam dzieje, to czasami przechodzi
ludzkie pojęcie!
C.D.
A co z głównymi bohaterami? Każdego wyposażyłaś w pakiet cech
charakterologicznych, każdy ma swoją rolę do spełnienia. Gdzie szukałaś
inspiracji budując postać? Czy możesz powiedzieć, czy są to postaci stricte
fikcyjne czy może mają swoje alter ego w prawdziwych osobach?
D.S. Akurat w tej pozycji, kreując
bohaterów… no trochę zapożyczyłam od prawdziwych osób. Oczywiście stworzyłam w
książce ich alter ego, które najczęściej nie ma nic wspólnego z rzeczywistością
(bo sytuacje, które są w książce stworzone, często są po prostu skrajnie
komiczne) – ale jednak cechy charakteru i wygląd jest trochę podobny. Nawet
koneksje rodzinne się zgadzają. Wszystko zresztą wytłumaczyłam we wprowadzeniu,
które jest na pierwszych kartkach „Gaming house”!
C.D.
Skąd w ogóle pomysł na książkę o tematyce komputerowej? Zwykle łatwiej poruszać
się w znanych obszarach, wówczas materiał zyskuje na wiarygodności. Tak zresztą
powstał „Bieg do gwiazd”, gdzie opisujesz zmagania bohaterki z cukrzycą. A jak
było w tym przypadku? Jak przygotowywałaś się do jej napisania? Informatyka jest
Ci bliska, czy może posiłkowałaś się ekspertem w tej dziedzinie?
D.S. Sama trochę gram. Zresztą to nie
tak, że opisuję tam świat z gry komputerowej – powiedziałabym, że nawiązania do
gier komputerowych to właściwie w „Gaming house” dodatek! Życie głównych
bohaterów to jednak główny temat – który potrafi rozłożyć na łopatki ze
śmiechu!
C.D.
Ponoć z powstaniem książki wiąże się pewna anegdota? Możesz nam uchylić rąbka
tajemnicy?
D.S. Kurczę, żadna anegdotka mi teraz
nie przychodzi do głowy. Może dlatego, że ten wywiad jest tak wcześnie rano.
Przysięgam, że jak w końcu wpadnę na jakąś, to natychmiast opublikuję ją na
swoim fanpejdżu!
C.D.
Czyli przy okazji wiemy, że raczej nie jesteś skowronkiem… Dominiko, jeśli
pozwolisz, zmieńmy nieco tematykę i porozmawiajmy o Tobie. Co sprawia Ci radość,
a co smuci? Masz swoje rytuały, nawyki? Jakim typem osobowości jesteś?
DS: Jestem dosyć zakręconą osobą, która
nie wyobraża sobie życia bez kontaktów z drugim człowiekiem. Uwielbiam długie
rozmowy (krótkie zresztą też!). Dużą radość sprawia mi też oglądanie seriali,
jedzenie czekolady i spędzanie czasu z moimi kotami. Nie lubię natomiast myśleć
o tym, co mnie smuci – po co sobie tym zaprzątać głowę?
C.D.
A co nam zdradzisz na temat swojej sfery duchowej? Twoja filozofia życiowa,
może motto, którym kierujesz się w życiu?
D.S. Staram się po prostu być
szczęśliwa, bo nikt inny mi tego szczęścia nie zapewni. Nie wiem, czy to jakaś
wielka filozofia – staram się czerpać z życia, ile się da!
C.D.
Dałaś się poznać jako młoda autorka poruszająca kwestie niełatwych relacji
emocjonalnych, chorób cywilizacyjnych i wykluczenia społecznego. A jak Dominika
Smoleń jako osoba prywatna patrzy na kwestie zmian klimatu? (Podejmujesz
wyzwania związane z ochroną planety?)
D.S. Robię, ile mogę. Niełatwo jest coś
zmienić, ale planetę Ziemię mamy tylko jedną i warto ją doceniać. Pamiętam, że
już w szkole chodziłam na różne akcje, które polegały na sprzątaniu okolicy z
jakichś śmieci – najczęściej parków, lasów albo okolic szkoły. Niby nic
specjalnego, a jednak zawsze było tam co robić. Mam nadzieję, że to będzie dalej
kultywowane!
C.D.
Jesteś ponoć wielką miłośniczką czekolady. Mówi się, że fani czekolady dzielą
się na tych, którzy preferują belgijską słodycz i na tych, którzy faworyzują
szwajcarskie smakołyki. Gdybym teraz hipotetycznie popełniła gafę i przyszła do
Ciebie z tabliczką czekolady na przeprosiny, to po którą byś sięgnęła?
D.S. Phi, ja tam nie zważam na żadne
podziały czekolady! Po prostu musi być pyszna i najlepiej z dodatkami! Chyba po
prostu jestem tak wielką fanką czekolady, że nie umiałabym żadnej cudowności
odrzucić z menu!
C.D.
Dominiko, czy chciałabyś się podzielić z czytelnikami dodatkowymi informacjami,
które wprawdzie w naszej rozmowie się nie pojawiły, a mogą być w Twojej ocenie istotne
lub interesujące?
D.S. W tym roku w wydawnictwie Replika
ukażą się jeszcze dwie moje powieści – na Lubimyczytać są już okładki wraz z
opisami. Zachęcam do zerknięcia!
C.D.
Dominiko, bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia i weny artystycznej.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Zapraszam częściej na duszkowe strony. Szykują się kolejne rozmowy. Mam nadzieję, że równie ciekawe. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za mile słowa. Zapraszam do poznania innych moich gości, z którymi spotykam się w ramach "Rozmów z Duszkiem", w szczególności tych ostatnich połączonych z akcją #SzczepimySięDuszkiem. Pozdrawiam:)
Usuń