|
Sławek Michorzewski "Wspulnicy"/ Wydawnictwo Poligraf
|
„Wspulników”
otrzymałam z polecenia Dobrego Ducha z zapowiedzią, że ubawię się i uchacham po
same pachy albo i wyżej. Z takim też oto nastawieniem usiadłam do lektury, bo
wskaźnik mojego dobrego humoru tymczasowo wahał się na poziomie raczej niskim,
potrzebowałam więc odskoczni. Pominę krótki zarys fabuły, bo ten łatwo
znajdziecie. Moje oczekiwania zweryfikowała już druga scena, bo okazało się, że
prześwietne żarty są rodem z głupiego i głupszego, a to nie jest ten typ
humoru, który Tygryski, w tym przypadku Czytająca duszkiem, lubi najbardziej.
Nie odłożyłam jednak „Wspulników”, bo muszę oddać autorowi, że jego styl pisarski
jednak mnie zaintrygował. Z pominięciem rozwinięcia akcja raczej wartko kroczy
do przodu. Tak, to rozwinięcie, gdzie w domu napadniętego dzieją się jednak
dość niestworzone rzeczy, pozostawia w mojej ocenie sporo do życzenia. Gdyby
nie to, że przed oczami miałam komedię, pomyślałabym, że konstrukcyjnie za wzór
Michorzewski postawił sobie antyczną tragedię grecką z klasyczną jednością
czasu, miejsca i akcji. Przez mniej więcej 50 pierwszych stron z niewielkimi
wyjątkami akcja dzieje się w jednym miejscu. W trakcie lektury nieco mi to
przeszkadzało i budziło pewne zirytowanie, choć może gdyby tak się nad tym głębiej
zastanowić, zyskałam czas, aby przesiąknąć stylistyką konwencji? Bo stopniowo
czytało mi się Michorzewskiego coraz lepiej. Kilkanaście a może nawet
kilkadziesiąt lat temu w polskich domach zagościł amerykański serial
telewizyjny pt. „Świat według Bundych”. Początkowo zupełnie nie potrafiłam pojąć
jego fenomenu, gdy jednak przyjrzałam się mu bliżej i obejrzałam kilka
odcinków, stałam się jego zwolenniczką. Mam wrażenie, że podobnie stało się ze
„Wspulnikami” Michorzewskiego. Im dłużej z nimi prozatorsko obcowałam, tym
łatwiej było mi zaakceptować charakter dzieła, coraz naturalniej przyjmowałam
sposób podejścia bohaterów i prawdopodobieństwo wydarzeń, bo – jak w większości
komedii – momentami trzeba było sięgnąć po przerysowanie, otrzeć się o granicę
groteski czy absurdu, by wybrnąć z sytuacji. Może jeszcze miejscami
niekoniecznie mi odpowiadała ilość wulgaryzmów, ale z punktu widzenia kreacji
bohaterów zakładam, że było to niezbędne w celu zobrazowania ich sposobu
myślenia, mówienia i postrzegania świata.
Jak wspominałam, może z wyjątkiem początku, gdzie wprawdzie sporo się
dzieje, jednak akcja nie posuwa się istotnie do przodu, Michorzewski dostarcza
czytelnikowi komediowych atrakcji bez liku. Przygody, przypadki i różniste
wydarzenia mnożą się i plenią z szybkością wartkiego
wartburga. Ponadto, jak to w komediach, bohaterowie
są wyraziści, a wiodąca para opryszków dodatkowo dobrana została na zasadzie
kontrastu – jeden gruby i rzekomo mądrzejszy, drugi chudy i głupszy
(współczesny duet Flipa i Flapa). Tytułowi wspólnicy mogą kojarzyć się z
ferajną z gangu Olsena, nieudacznikami czy wszelkimi fajtłapami, którzy raczej w
bezobjawowy sposób zwykli korzystać z szarych komórek. Miłośnicy tego typu
humoru mogą się czuć usatysfakcjonowani.
Michorzewski jako baczny obserwator potrafi wychwycić z otaczającej go
rzeczywistości fakty warte upamiętnienia w jego twórczości, a skalując
natężenie tych życiowych dziwolągów, wpasowuje je w ciąg zdarzeń przybierający
kształt cudacznej historii, w której gamoń próbuje oszukać cwaniaka. W efekcie
podpatrywań rzeczywistości znajdujemy we „Wspulnikach” niemało odniesień do
zjawisk społecznych.
„Wspulnicy” Michorzewskiego nie ubawili mnie do łez, nie bolał mnie brzuch
od śmiechu, gdy jednak poddałam się przyjętej przez autora konwencji komedii kryminalnej
o zrębach absurdu, to momentami chichotałam i z zaciekawieniem wypatrywałam
finału, żeby móc się przekonać, w jaki sposób autor poprowadzi narrację, by na
zakończenie wilk był syty i owca cała.
Tym razem Duch Gór trafił w gusta Duszka - Poczytuszka tak na 60%, ale mimo to czuje się ukontentowany i mile połechtany, że Duszek przygarnął do serduszka i tekstem potraktował kolejną polecajkę :)
OdpowiedzUsuńDuchu Gór, nie możesz mieć trafień na poziomie 100%, bo to by było nieprzyzwoite, a nawet przerażające i chyba też z czasem nudne. A tak jest intersujące, zabawne i rozwijające:)
UsuńDuch Gór czuje się podniesiony na duchu taką odpowiedzią i obiecuje polecać książki balansując na bezpiecznej granicy :)
UsuńDuch Gór jest cudownie wyrozumiały!
UsuńKsiążka nie w moim typie i trochę drażnu mi tytuł z błędem ortograficznym a ja nie pzrepadam za takimi zabiegami :) ale na pewno znajdzie swoich cztelników :)
OdpowiedzUsuńMojego serca szturmem nie podbiła, ale ma swoich zwolenników:)
UsuńOj książka nie dla mnie, nie lubię jak autorzy powielają błędy ortograficzne na okładce, jakby to miało być śmieszne...
OdpowiedzUsuńBardzo rodzajem humoru w mój styl trafił Petr Stancik z "Bezrożcem". Zachęcam spróbować:)
Usuń