Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania science, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania science, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty

11/05/2020

Marcin Kurcbuch "Science or fiction" - PATRONACKA RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

Okładki tomiku wierszy Marcina Kurcbucha pt. "Science or fiction. Supernatural" predstawiajaca wybuch w kosmosie
Marcin Kurcbuch "Science or fiction"

Gdy zawitał u mnie tomik Marcina Kurcbucha pt. „Science or fiction”, był jeszcze w redakcyjnych powijakach. Co to znaczy? To znaczy, że podczas gdy ja już wniknęłam w przestrzenie międzygalaktyczne, unosząc się pomiędzy światami, wiersze jeszcze podlegały ziemskiej obróbce, a i końcowa zawartość zbiorku ewoluowała. Postaram się więc podzielić z Wami moimi ogólnymi wrażeniami, by uniknąć rozbieżności między tym, co czytałam w wersji elektronicznej, a tym, co faktycznie trafiło do rąk czytelników.

Początek… Przygotowania do startu… Odliczanie… 3… 2… 1… Zero… Bum… Opadł kurz… Koniec…

Tomik Kurcbucha pt. „Science or fiction” mógłby się równie dobrze nazywać „Początek czy koniec”. Oto jest filozoficzne pytanie! W każdym końcu kryje się początek, a i początek ma swój koniec. W pierwszej części tomiku możemy czuć się niemal jak uczestnicy wyprawy kosmicznej. Podekscytowani przygodą, na wszelki wypadek zaopatrzeni w plan wydarzeń niczym w manual book na promie kosmicznym, a nie jak czytelnik w prozaiczny spis treści, odliczamy kolejne sekundy i oczekujemy niezapomnianych wrażeń z podróży w przestrzeń międzyplanetarną. Szybko jednak orientujemy się, że ta ekspedycja może nie mieć szczęśliwego finału. Nie, nie tylko nawiązania do H.G. Wellsa i jego „Wehikułu czasu” nam o tym mówią. Wells to uznany prekursor fantastyki katastroficznej, tej z dreszczykiem emocji, emocji grozy. A my lubimy się bać, lubimy katastrofy, lecz przecież każde dziecko wie, że one nas nie dotyczą, bo… nam nic nie zagrozi, bo… my jesteśmy NIEPOKONANYMI WŁADCAMI KOSMOSU! Kurcbuch w swoim zbiorku pokazuje człowieka jako butnego pana wszechświata, który w swej pysze zapomina, że jest tylko jego niewielką częścią, elementem, który jak każdy inny nieuchronnie podlega prawom przyrody. U Kurcbucha ludzkość, jako gatunek, jest pozbawiona pokory, to gatunek, który został ukształtowany w przekonaniu, że only sky is the limit and catch me if you can oraz że dzięki nauce i technologiom można wszystko. Może można. Ale czy wolno? Ale czy warto? Tymczasem w rzeczywistym starciu z naturą okazujemy się nad wyraz krusi, patrz koronawirus, patrz smog, patrz susze itp. Kurcbuch jasno eksponuje, że w przestrzeni wszechświata człowiek jest tylko marnym pyłem i, choć przykro to przyznać, wciąż pretendującym do wygodnego życia konformistą. Autor w swoim tomiku przeciwstawia jednostkę nie tylko odległym galaktykom, lecz również ziemskiej zbiorowości, społeczeństwu i społecznościom, które egzystują bez refleksji.

Czytając Kurcbucha ma się wrażenie, że stworzył własny manifest, przestrogę – człowieku, nie idź tą drogą. Autor próbuje nas ustrzec przed nami samymi, przed tym, co bezmyślnie tworzymy, co bezpowrotnie niszczymy, czego nie szanujemy. Lecz głos rozsądku to niemal głos wołającego na puszczy. A my Kassandrom dziękujemy. Mamy swoje obliczenia, statystyki, zestawienia – z nich dobitnie wynika, że nic nam nie grozi. Bo przecież, jak niby cywilizacja miałaby się skończyć? Miałaby ulec zagładzie? To po pierwsze niemożliwe, bo przecież obliczenia i analizy… A po drugie spodziewalibyśmy się raczej spektakularnego i nagłego tąpnięcia, a Kurcbuch mówi, że koniec już się zaczął, że trwa odliczanie i że to właśnie początek końca. Przede wszystkim nie słucha się twierdzeń, które nie mają oparcia w twardych danych! Poetów-szaleńców się owszem czytuje, ale nie bierze się ich na poważnie, nawet gdy cytują stare indiańskie przysłowia, że kiedy wycięte zostanie ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie zatruta i zginie ostatnia ryba, odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy. A swoją drogą jak ci Indianie do tego doszli, skoro nie mieli ani odpowiedniego wykształcenia, ani narzędzi, ani nawet środków finansowych z grantów?

Kurcbuch niemal z dokładnością atomowego zegara odlicza nie tylko czas pozostały do BIG BANG, lecz równie starannie odmierza stopnie galaktycznego ziąbu i bezkresne parseki szorstkiej astronomicznej przestrzeni. W jego stylu raczej nie znajdziemy kwiecistych metafor, a jednak przykuwa swą wizją, zapowiadającą nadejście finału. Tak, katastrofy nas fascynują, mają w sobie swoisty magnetyzm. Ten rozleniwiający stan braku grawitacji, lekkości i pozornie swobodnego dryfowania udziela się odbiorcy, przytępiając jego instynkt samozachowawczy.

3… 2… 1… Zero…

Po wielkim wybuchu wkraczamy w część zatytułowaną „Supernatural”, gdzie Kurcbuch wiedzie nas już zupełnie innymi ścieżkami w nowy początek. Zanika zagubienie w megaprzestrzeniach, nie ma śladu po galaktycznym chłodzie gwiazd, odległości znowu odmierza się w zrozumiałych jednostkach, bliskość jest tuż-tuż, ziemia pod nogami promieniuje pozytywną energią, słońce nie razi ostrzem laserowego blasku. Czujemy powrót łagodności… Oddech się uspokaja… Jesteśmy u siebie… Jesteśmy w domu… Kurcbuch mówi, że to tu, na planecie Ziemia, jest miejsce człowieka, na Ziemi, z którą człowiek powinien żyć w równowadze. To do niej przynależy i jest jej częścią. Przy okazji autor, sam będąc fascynatem joginicznej medytacji, serwuje nam krótki kurs oddychania, bo oddech koi, wycisza i równoważy. Od oddechu wszystko się zaczyna i na oddechu wszystko się kończy. Z każdym oddechem otwiera się dla nas skarbiec świata.

I choć w obrazie stworzonym przez Kurcbucha Ziemia nie jest idealną bukoliką, ale to jednak ona pozostaje źródłem wszelkich mocy sprawczych, to ona jest sercem potencjału, z którego może czerpać człowiek, by tu tworzyć swój własny mikroświat, własny dom. To tu, w świecie mikro, w przeciwieństwie do makroprzestrzeni, człowiek może się uważać za pana i władcę samego siebie. Jednak Kurcbuch nie jest idealistycznie naiwny w swym postrzeganiu świata i raczej określiłabym go świadomym optymistą, gdy twierdzi, że jeśli nie pokochasz w sobie siebie, nie zaznasz szczęścia. Jedynym słusznym drogowskazem dla Kurcbucha w poszukiwaniu drogi do harmonii, jest wgląd w samego siebie, wgląd do wnętrza poezji. Widać, że pisarz już kroczy swoją ścieżką, że już odnalazł sposób na spokój, jest w nim szczęście, nad którym cierpliwie pracował. Dla mnie to jasny przekaz: dopóki człowiek nie poskromi i nie zrozumie sam siebie, swojej roli na Ziemi, nie ma co myśleć o władaniu czymkolwiek lub kimkolwiek innym. Natura nie jest naszym wrogiem a sprzymierzeńcem i to ona jest aktywatorem naszych możliwości.

            Zaczynając przygodę z tomikiem Kurcbucha od części „Science or fiction” – tak jak ja ją podjęłam – zmierzamy po galaktycznej równi pochyłej do katastrofy, która, o ile nie wstrząśnie nami wystarczająco mocno, zakończy się zwyczajnym upadkiem. Jeśli jednak obraz przedstawiony przez autora otworzy nam oczy, dotychczas szeroko zamknięte, otrzymamy szansę na to, by być „dumnym i szczęśliwym człowiekiem”. I to będzie zapowiedź początku.

Z kolei jeśli rozpoczniemy od „Supernatural”, by następnie pogrążać się w pustce osamotnienia, grzęznąć w marazmie samotności, oraz założymy, że poetycka wizja wywoła w nas w porę refleksję nad dotkliwością straty, to jest nadzieja, że się otrząśniemy i podążymy do środka wiersza w poszukiwaniu odpowiedzi. I to też mógłby być dobry początek.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Iwonie Niezgodzie - sprawczyni wielu pozytywnych zdarzeń w duszkowym świecie.
 
PS. Jeśli Kurcbuch zdecydowałby się na następny tomik, a w mojej ocenie jest to wielce prawdopodobne, z zaciekawieniem poznam oblicze autora w wersji bardziej lirycznej.

26/06/2020

Premiera "Science or fiction. Supernatural" Marcina Kurcbucha za 7 dni

Już za parę dni, za dni parę... a właściwie to za 7 (sic!) dni premiera zbioru wierszy pt. "Science or fiction. Supernatural" Marcina Kurcbucha. Łodzianin nie jest debiutantem w dziedzinie twórczości poetyckiej, swój pierwszy tomik pt. "Oczyszczenia" wydał w 2016 r. A wkrótce, bo 3 lipca 2020 r., ukaże się jego kolejna książka.
Blog "Czytam duszkiem" miał okazję poznać ten tytuł już w maju tego roku. Z recenzją możecie się zapoznać, klikając link poniżej:
Dodam, że blog "Czytam duszkiem" objął tomik swoim patronatem. Dziękuję autorowi za zaufanie, jakim mnie obdarzył😄
A teraz w cyklu "Rozmów z Duszkiem" zachęcam Was do obejrzenia wywiadu z autorem, Marcinem Kurcbuchem, na temat jego twórczości, premierowego tomiku i emocji, jakie towarzyszą premierze jego książki.
"Rozmowy z Duszkiem" - gościem jest Marcin Kurcbuch.

Więcej o autorze znajdziecie na jego stronie na FB


29/07/2020

Po premierze "Science or fiction. Supernatural" Marcina Kurcbucha - "Rozmowy z Duszkiem" cd.

„Jeśli pozostajemy zamknięci w samych sobie, nie możemy się rozwijać, natomiast gdy wychodzimy do ludzi, poznajemy inne kultury, inne sposoby myślenia, zaczynamy wspaniałą przygodę, która nazywa się dialogiem.”

Jakiś czas temu zaczęłam wspaniałą przygodę z Panem Marcinem Kurcbuchem, a właściwie z jego twórczością, ponieważ recenzowałam i patronuję jego tomikowi "Science or fiction. Supernatural". Pan Marcin był gościem „Rozmów z Duszkiem” krótko przed premierą zbiorku, która miała miejsce 3 lipca 2020 r. (Zachęcam do obejrzenia naszego spotkania tu: Rozmowa premierowa). Wówczas rozmawialiśmy o emocjach, które towarzyszą twórcy, a teraz pytam o reakcje czytelników, „podążamy za wierszem do środka”, przyglądamy się supernaturalom, a na koniec dowiaduję się szczegółów o „narzeczu poetyckim”.

Duszki-Poczytuszki👻, w ramach "Rozmów z Duszkiem" zapraszam Was do obejrzenia wywiadu z Panem Marcinem Kurcbuchem – osobą, która ceniąc sobie harmonię świata zewnętrznego i wewnętrznego medytuje, by potem dzielić się dobrą energią.

Rozmowa po premierze

07/09/2020

Jarosław Prusiński "Niedopowiedziane" z Wydawnictwa Internetowego E-Bookowo.pl

Elektroniczny książek wyświetla stronę tytułową zbioru opowiadań "Niedopowiedziane" Jarosława Prusińskiego, na krórej widać zarys twarzy kobiety z wyeksponowanymi ustami. Czytnik oparty jest o maskotkę "Czytam duszkiem", obok czerwono-czarny koronowy stanik.
Jarosław Prusiński "Niedopowiedziane"/
Wydawnictwo Internetowe
E-Bookowo.pl

Z twórczością Jarosława Prusińskiego zetknęłam się już wcześniej, ponieważ miałam okazję przesłuchać jego minipowieść pt. "Szary mag" w formie audiobooka. O ile dobrze pamiętam, jechałam wówczas samochodem, a książka nie była wymagająca pod względem skupienia uwagi, więc czas i droga szybko mi upłynęły. A co znalazłam w zbiorze opowiadań pt. „Niedopowiedziane”?

            Autor chyba dobrze się czuje w fantastyce, podczas gdy ja akurat średnio przepadam za tym gatunkiem, ale w podtytule widnieje informacja, że to nie tylko science fiction, więc pomyślałam, że może ryzyko się opłaci? W zbiorze znajduje się kilkanaście opowiadań, niektóre dość obszerne, inne w formie zwartych miniatur, bo „Misterium” to ledwie niepełna strona tekstu. Króluje fantastyka z domieszkami podtekstów erotycznych, widoczne są także zawodowe zainteresowania autora, a inżynierskie podejście ujawnia się niejednokrotnie w technologicznych nowinkach i progresywnych możliwościach (mowa jest nawet o Prawie Prusińskiego). Nie brak również pierwiastków historycznych, gdzie prasłowiańskie nuty przeplatają się ze starymi sumeryjskimi śladami. Wydaje się, że spośród futurystycznych wątków autor skoncentrował się głównie na kształtowaniu alternatywnych rzeczywistości, przenoszeniu się między wymiarami (sięga po pętle czasowe z analogiami do filmowego „Dnia świstaka”), podróżowaniu w przeszłość oraz wypadach do odległych części wszechświata. Jak widać, niemało tu zagadnień mogących wzbudzić żywe zainteresowanie czytelnika.

W zdecydowanej większości opowiadań Prusiński postawił w centrum historii mężczyznę. Większość stworzonych przez niego męskich postaci charakteryzuje brutalna siła fizyczna, agresywność i wojowniczość. Z kolei kobiety zwykle służą mężczyznom jako niewolnice, nałożnice lub nierządnice do rozładowywania seksualnych napięć. Dla odmiany w utworze „Ksaya” Prusiński przedstawił wprawdzie waleczne amazonki, a w „Inwazji” wyjątkowo zaakcentował inteligencję bohaterki, jednak i tu nie przeszedł obojętnie wobec jej niewieścich wdzięków. Pojawienie się na kartach opowiadań kobiety będzie konsekwentnie łączyło się z wyeksponowaniem jej cech natury seksualnej i podkreślało jej podrzędną rolę społeczną aż do poniżenia włącznie. Tym samym erotykę zdeterminował aspekt stricte cielesny z momentami ostrym męskim pożądaniem. Wersje światów obecne w wizji Prusińskiego opierają się więc przede wszystkim na przemocy i agresji, niewiele w nich natomiast finezyjnych możliwości intelektualnych bohaterów, chyba że czarodziejska magia miałaby stanowić ich namiastkę. To poniekąd potwierdzałoby słuszność teorii, którą formułuje główny bohater „Inwazji”, iż za podstawowe motory ludzkiej egzystencji uważa instynkt samozachowawczy i potrzebę zachowania gatunku.

Największe wrażenie wywarły na mnie fragmenty „Inwazji”, które wcale dla SF typowe nie są, a mianowicie urywki, w których narrator pozwala swojemu bohaterowi podzielić się z czytelnikami jego wspomnieniami z wojska czy przemyśleniami na temat religii, nabytej znieczulicy społecznej czy kłamstwa. Stanowiły apetyczny kąsek wśród przeważającej części dialogowej, która nawet jeśli żywa i potoczysta, to jednak nie oddawała wnętrza postaci. Ale może to cecha science fiction, które stawia na bogactwo fantastycznych zdarzeń, magicznych umiejętności, niezwykłych „cudów-wianków”, pozostawiając człowieka z jego światem wewnętrznym, rozterkami, odczuwaniem i emocjami nieco na uboczu. Podobne prawidłowości zauważyłam, jeśli chodzi o konstrukcję przyczynowo-skutkową, zwłaszcza w opowiadaniu „Ksaya”, gdzie poszczególnym scenom jakby brakowało lepiszcza celowościowego.

„Niedopowiedziane” Jarosława Prusińskiego to opowiadania kreatywnie różnorodne i spójne w koncepcji tematycznej, co uważam za główne atuty zbioru. Do plusów dodałabym jeszcze umiejętność zaciekawienia czytelnika historią oraz płynne prowadzenie toku opowieści, choć tu zdarzały się pewne wyjątki. Jestem przekonana, że wyraźny w „Niedopowiedzianych” potencjał pisarski autora – o ile dobrze rozwijany i wykorzystany – może w kolejnej odsłonie przyjemnie zaskoczyć czytelników, także tych nastawionych już na nieco bardziej wytrawne doznania literackie.

PS. A propos wykłócania się Iwony Niezgody o każdy przecinek. Trzeba było posłuchać dziewczyny, interpunkcja z pewnością dużo by zyskała.