11/11/2018

27. Wrocławskie Targi Dobrych Książek

Jeszcze nie ochłonęliśmy po Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie, a już wkrótce, bo od 29 listopada 2018 r., ruszają 27. Wrocławskie Targi Dobrych Książek.

Organizatorem wydarzenia jest Wrocławski Dom Literatury, a gościem honorowym będą Węgry. Wg informacji na dziś zapowiedziało się ponad 100 wystawców.

Termin wydarzenia: 29 listopada 2018 r. - 2 grudnia 2018 r.
Godziny wydarzenia:
29 listopada 2018 r. od 12.00 do 19.00
30 listopada 2018 r. od 11.00 do 20.00
1 grudnia 2018 r. od 11.00 do 20.00
2 grudnia 2018 r. od 11.00 do 17.00
Miejsce Wydarzenia: Hala Stulecia we Wrocławiu, ul. Wystawowa 1
WSTĘP BEZPŁATNY

Więcej info na stronie organizatora:
http://domliteratury.wroc.pl/targi-ksiazki.html

07/11/2018

Małgorzata Rejmer "Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii"


Rejmer Błoto słodsze niż miód Albania
M. Rejmer "Błoto słodsze niż miód"
Dzięki tej książce moja wiedza o Albanii stała się bardziej konkretna, kraj bardziej namacalny, mentalność mieszkańców niejako bardziej zrozumiała. Polak i Albańczyk dwa bratanki bym parafrazowała. I jeden, i drugi naród stał się posiadaczem bardzo przydatnej cechy, jaką jest umiejętność przetrwania. Umiejętność przetrwania (nie mylić z umiejętnością życia) to w mojej ocenie jedna z podstawowych cech mieszkańców krajów postkomunistycznych. Albańczycy mają ją nadal rozwiniętą w wysokim stopniu. By przetrwać czasy reżimu Envera Hoxhy i nie zwariować, Albańczycy musieli naprawdę umieć sobie radzić. Nie było to łatwe, gdy na niespełna 2 miliony mieszkańców Sigurimi (albańska służba bezpieczeństwa) zwerbowała w swoje szeregi ponad 200 tys. szpicli, czyli średnio prawie co czwartego Albańczyka. Donosicielem mógł być każdy, nawet członek rodziny. Za zwykłe słowa niezadowolenia choćby z jakości albańskich towarów skazywano na kilka lat więzienia, bo takie opinie były traktowane jako powątpiewanie w słuszność systemu i podkopywanie jego fundamentów. Więzienie i obóz pracy przymusowej w kopalni pirytu w Spacu był swoistym bałkańskim gułagiem (a nie był przecież jedyny!) W książce znajdziemy poruszające historie Albańczyków i ich bliskich, jak terroryzował ich reżim, jak potrafił upodlić, jak hołubił miernoty, jak tłamsił wolność słowa, a nawet myśli, jak wymyślnie i bezlitośnie torturował, jak doprowadzał do skrajnej nędzy i wyczerpania, jakimi metodami indoktrynował. Strach był wszechobecny, strach otępiał, strach omamiał i wykańczał fizycznie i psychicznie tak mocno, że w końcu tak zaszczuty człowiek tracił godność i szacunek do samego siebie. Czuł się wstrętny i odrażający sobie samemu. Na widok munduru spuszczano głowy i drżąc odwracano wzrok. Jedyna myśl, jaka wówczas błyskała w głowie to błagalna prośba, by panowała w niej kompletna pustka, bo w panicznym i paraliżującym strachu wierzono, że Sigurimi potrafi czytać nawet w myślach.
Stalinizmowi, czy generalnie komunizmowi w Europie, poświęcono już sporo uwagi. Są opracowania, analizy, znamy fakty, wspomnienia. Lecz jak wyglądał terror w odciętej od świata Albanii? Albania?... zapyta ktoś… a gdzie to jest? Wieloletnia izolacja Albanii spowodowała, że w dużej mierze zapomnieliśmy o tym kraju, wymazaliśmy go ze świadomości. A tam działy się rzeczy straszne. Tak straszne, że nie można ich przemilczeć i przejść obok nich obojętnie.
Książka Małgorzaty Rejmer przybliża nam albański świat z tamtego okresu. Autorka rozmawia ze zwykłymi osobami, rozmawia z dysydentami, rozmawia z artystami, którzy chcą podzielić się swoim losem, chcą (opowiadając) przeżyć ten czas jeszcze raz, nawet jeśli jest to bolesne, nawet  gdy pojawiają się łzy za doznaną krzywdę, za utraconych bliskich, za zawiedzione nadzieje, za rozczarowania. Bo nie każdy chce wracać. Niektórzy chcą zwyczajnie zapomnieć.
Jestem przekonana, że opowiedziane historie będą długo wybrzmiewać nam w pamięci, szeleścić fragmentami wspomnień, poruszać żywymi i bolesnymi odczuciami. Będziemy wracać do już „naszych” Albańczyków, przypominać sobie ich słowa, opowiadać o ich historiach, odczuwać ich emocje. Staną się nam bliżsi, bliscy jak sąsiad za przysłowiową miedzą.
Dodatkowo linia narracyjna sprawia, że z coraz większym zaciekawieniem i ciągłym niedowierzaniem sięgamy po następny rozdział, chcemy poznać więcej i poczuć bardziej. Tragizm komunizmu umiejętnie przeplata się z dramatem czasów demokracji, która nie rozprawiła się z katami i dręczycielami, nie oddała sprawiedliwości udręczonym ofiarom, które czują się zawiedzione, opuszczone i niechciane w dwójnasób. Reżim ich gnębił i eliminował za to, że w jakikolwiek sposób sprzeciwiali się jego zasadom. Demokracja ich spycha na margines za to, że nie chcą lub nie potrafią zapomnieć krzywd, których doznali ze strony nieludzkiego systemu.
Trzymam kciuki za autorkę i z dużym zainteresowaniem sięgnę po kolejną książkę jej pióra. Może teraz po „Bukareszt. Kurz i krew”?
8 duszków na 10, kilka dłuuugich wieczorów, a także sporo przemyśleń i wzruszeń😊

WYDAWNICTWO CZARNE

Listopad we Wrocławiu pod znakiem spotkań autorskich

Listopad może okazać się dobrym czasem dla miłośników spotkań z autorami literatury faktu i kryminałów.

Spotkanie z Dobromirem „Makiem” Makowskim: 8 listopada 2018 r., Mediateka, plac Teatralny 5, godz. 18.00.
W czwartek, 8 listopada, gościem kolejnego spotkania z cyklu „UzależNIEnie NIEjedno ma imię”  będzie Dobromir „Mak” Makowski. Nauczyciel, pedagog, dla wielu ludzi przewodnik, opowie o wyjściu z uzależnienia, walce z przeciwnościami losu i ucieczce ze swoistego „piekła”.

DKK: Spotkanie z Małgorzatą Urlich-Kornacką: 14 listopada 2018 r., Filia nr 1 MBP we Wrocławiu, ul Sztabowa 98, godz. 10.00.
14 listopada 2018 r., w Filii nr 1 MBP we Wrocławiu, odbędzie się spotkania z Małgorzatą Urlich-Kornacką, które dotyczyć będzie nowej książki autorki pt. „Dom Handlowy Feniks, Dawny dom towarowy braci Baraschów”. Na każdego uczestnika spotkania czeka niespodzianka!

DKK: Spotkanie z Filipem Springerem: 15 listopada 2018 r., Filia nr 23 MBP we Wrocławiu, bulwar Ikara 29-31, godz. 17.30.
15 listopada 2018 r., w Filii nr 23 MBP we Wrocławiu, gościć będziemy Filipa Springera. Reportażysta, fotograf, wykładowca Polskiej Szkoły Reportażu w 2018 r. wydał swoją pierwszą ksiązkę pisaną prozą („Zegarmistrz”). Springer to nieowtarzalny autor, obserwator, krytyk architektury oraz człowiek, który tchnął życie w umarłe miasto – Miedziankę.

Spotkanie z Markiem Krajewskim: 16 listopada 2018 r., Mediateka, plac Teatralny 5, godz. 18.00.
16 listopada 2018 r. Mediateka gościć będzie jednego z najbardziej cenionych polskich autorów kryminałów – Marka Krajewskiego. Cykl kryminałów o  Mocku, pracowniku wrocławskiego Prezydium Policji od 1999 roku nieprzerwanie cieszy się popularnością wśród polskich i zagranicznych czytelników. W trakcie spotkania autorskiego w Mediatece, Marek Krajewski opowie nam o swojej najnowszej książce z serii o Mocku – „Mock. Pojedynek”, która miała premierę w tym roku.

Źródło: http://biblioteka.wroc.pl/1985-listopad-pod-znakiem-spotkan-autorskich

03/11/2018

Deborah Levy “Gorące mleko”

deborah levy gorące mleko
Deborah Levy "Gorące mleko"
Deborah Levy to finalistka MAN BOOKER PRIZE 2016 – jednej z najbardziej cenionych nagród literackich w Wielkiej Brytanii – i autorka głównie sztuk teatralnych.
To moja pierwsza lektura tej pisarki. Sięgnęłam po nią przypadkiem, a właściwie podsunęła mi ją Pani bibliotekarka w MBP w Koninie. Pozdrawiam i dziękuję za trafną rekomendację😊
Zapoznałam się z lakonicznym opisem z okładki i wepchnęłam egzemplarz do walizki, bo akurat wybierałam się w podróż. Póki nie zaczęłam czytać, nie czułam tego dreszczyku niecierpliwości, który zwykle pojawia się – w moim przypadku – gdy ktoś lub coś mocno rozbudzi mój apetyt czytelniczy. Jednakże gdy już zanurzyłam się w pierwsze kilkanaście stron, wystartował on. Któż? Poganiacz-czytacz. I popędzał, i popędzał mnie do tego stopnia, że znowu zarwałam noc. Czy aż tak wartka jest akcja, że nie można się od niej oderwać? Skądże, wręcz przeciwnie, akcja ledwo się posuwa, ledwo toczy się w andaluzyjskim gorącym klimacie. Więc cóż mnie tak zainteresowało? Wrażenie, że bohaterka znajduje się w punkcie zwrotnym swojego życia oraz to, że to, co do tej pory otrzymała od bliskich i świata, nie jest zwyczajnie tym, co Tygryski lubią najbardziej. Główna bohaterka – Sofia – w połowie Greczynka, w połowie Brytyjka opiekuje się od lat swoją matką, Rose, która cierpi na problemy z chodzeniem. Obie wyjeżdżają do Andaluzji, gdzie rezyduje znany lekarz Gomez specjalizujący się w tego typu dolegliwościach. Pojawia się także ojciec o wymownym imieniu Christos, który założył własną rodzinę (z duuużo młodszą partnerką ma malutką córeczkę) i od lat nie utrzymuje kontaktu ani z Rose, ani z Sofią. Jest również Ingrid – seksualny obiekt lesbijskiego pożądania przez Sofię. To są fakty z książki. Czy interesujące? Same w sobie być może nie, przecież to zwyczajne życie, jednak lekturę zgłębia się wręcz zachłannie. Więc czyja to zasługa? Powiedziałabym – niewidzialnego, tego, co się odczuwa w życiu, jak się z tym obchodzi i jaką to ma dla nas wartość oraz niewątpliwie pióra Deborah Levy. Książkę czyta się jak cebulę, odkrywając w niej kolejne warstwy i kolejne fakty. Na warstwy składają się przeżycia, wspomnienia, emocje, aktualnie tłumione pragnienia i potrzeby. Znajdziemy w niej dążenie do wolności i strach przed nią, znajdziemy miłość – tę dobrą i tę toksyczną, omamiającą, sprowadzającą się do emocjonalnego stłamszenia, znajdziemy obawę przed samodzielnością i przed realizacją własnych marzeń. Kto z czym i z kim w książce powinien się rozprawić? Jakimi sposobami się do tego zabiera? Z jakim skutkiem? Odpowiedzi na te pytania wyłuskują się powoli, a to podczas nocnych spotkań, a to podczas sesji z Gomezem. I jaką on właściwie pełni rolę, ten Gomez? No, i jeszcze te meduzy ze swoimi parzydełkami – dodam, iż nie są to jedyne symbole wplecione w narrację. Jest wiele problemów i wiele pytań, a gdy wciąż pozostaje sporo niedopowiedzeń, można oddać się interpretacji.
Polecam lekturę, bo to spokojna i mądra powieść, oddająca klimat uczuć i myśli kłębiących się w głowie Sofii – palących jak hiszpańskie słońce – aż czujesz ich duchotę. A czy Ty nie jesteś Sofią?
MOJA OCENA: 8 duszków na 10 i 1 zarwana noc😊
Wydawnictwo Znak

Jan-Philipp Sendker “Sztuka słyszenia bicia serca”

Sendker Sztuka słyszenia bicia serca
Jan-Philipp Sendker "Sztuka słyszenia bicia serca"

Autor to niemiecki dziennikarz i pisarz, w Polsce chyba niezbyt znany. W mediach krąży anegdota o oczekiwaniach autora co do wielkości nakładu, jaki sobie wymarzył dla swojego debiutanckiego dzieła powieściowego. Liczył, że sprzeda się 60 tys. egzemplarzy w dwa tygodnie, a sprzedało się… ledwie 6 tys. Cóż, można by rzec, życie potrafi boleśnie weryfikować nasze marzenia. Tym razem początek rzeczywiście nie okazał się spektakularny, jednak później było tylko lepiej i książka była wielokrotnie wznawiana.
Lekturę znowu poleciła mi Pani bibliotekarka w MPB w Koninie. Potrzebowałam coś przyjemnego na czas urlopu, by było lekkie, a zarazem nie nazbyt banalne i potrafiło umilić wolny czas. Przy okazji pozdrowienia dla Pani z biblioteki.
Opisy z okładki jak zwykle w stylu piewczo-zachwycającym. Prawdę powiedziawszy po wielu latach czytania właściwie przestałam na nie zwracać uwagę. Także i tym razem opis nie wzbudził we mnie szczególnej ciekawości, więc książka odleżała się na półce czekając na swoją kolej. Bo czymże może mnie jeszcze zaskoczyć kolejna powieść o miłości?
Hm, ponieważ chyba większość recenzji i opisów poświęconych „Sztuce słyszenia bicia serca” skupia się na miłości, zmarginalizuję ten wątek, by się nie powtarzać i poruszę inne aspekty. To książka o zwykłym ludzkim strachu, o zmysłach, przesądach, szczęściu. O strachu przed odrzuceniem i samotnością, o potrzebie bycia akceptowanym mimo odmienności, o znajdowaniu szczęścia mimo niedoskonałości (nie tylko fizycznej), o zmysłach i tytułowym głosie serca i wreszcie o przesądach, w których wiara potrafi być tak mocna, że aż wyniszczająca. Znajdziemy tu także różne sposoby postrzegania tego samego stanu ducha. Jedni zdefiniują go jako miłość, inni jako szaleństwo. Która wersja jest prawdziwa? Może obie?
Treść powieści podsumowałabym mickiewiczowskim „Miej serce i patrzaj w serce”, bowiem tytułowa sztuka słyszenia bicia serca do tego właśnie się sprowadza. Istota rzeczy jest dla oka niewidoczna i może ją dostrzec jedynie serce, a zmysły skupiają się na powierzchowności. Tylko w ten sposób możemy żyć pełnią życia, tylko w ten sposób osiągniemy pełnię człowieczeństwa. Każdy z nas ma serce, ale czy każdy z nas potrafi i chce usłyszeć jego głos i czy każdemu jest to dane?
Książka jest wypełniona pozytywnymi emocjami, mimo że w losy bohaterów życie wplotło sporo bolesnych momentów, więc byłoby zupełnie zrozumiałe, że pojawią się złość, gorycz, zazdrość itp. Tu natomiast bohaterowie są wdzięczni i otwarci na kolejny dzień, idą dalej, doceniając to, czym ich obdarzyło życie. A czy my potrafimy być wdzięczni?
„Sztuka słyszenia bicia serca” to lektura dla każdego i na każdym etapie życia, bo każdy z nas (niezależnie od wieku) pragnie być kocha
ny i szczęśliwy, a ta historia jest doskonałym przykładem na to, że prawdziwa miłość istnieje nie tylko w bajkach i być może czeka, byś także Ty usłyszał, jak bije jej serce.
MOJA OCENA: 7 duszków na 10 i mnóstwo pozytywnych emocji
Wydawnictwo Amber

Przepiórki w płatkach róży - Laura Esquivel

Jakie składniki są potrzebne do wypieczenia 

doskonałej w smaku historii miłosnej?

 

Początek XX w. na meksykańskim ranczo, piękne krajobrazy, wspaniały klimat... Czegóż chcieć więcej, by dorastająca dziewczyna mogła wieść szczęśliwe życie? Okazuje się jednak, że pragnienia potrafią palić jak rozgrzany rondel, zwłaszcza gdy jedno młode serce bije w rytmie drugiego spragnionego serca. Lecz jak sobie poradzić z zaspokojeniem miłosnych uczuć, gdy na przeszkodzie stoi niemal odwieczna tradycja, która lekce sobie waży wszelkie ziemskie kaprysy i wedle której najmłodsza córka ma obowiązek opiekować się matką aż do jej śmierci, zamiast wyjść za mąż? A sroga dona Elena rządzi mocną apodyktyczną ręką i zrobi wszystko, by tradycji stało się zadość. Choć Tita i Pedro żyją elektryzująco blisko siebie, to jednak nie mogą być razem. Czy ta historia znajdzie pozytywne zakończenie? 

Autorka w niezwykle lekki i humorystyczny sposób maluje losy rodziny, pokazując, jaki wpływ na nasze życie potrafią mieć przesądy lub uprzedzenia innych. W głównej bohaterce emocje gotują się, wrą i kipią, rozlewają się jak podgrzewana czekolada. I właśnie poprzez gotowane potrawy Tita przenika do domowników napełniając ich a to raz lubieżną, pachnącą i zmysłową aurą, a to innym razem smutkiem i łzami. Przepisy na kolejne dania błyskotliwie przeplatają się z kontrastującymi sytuacjami, dzięki czemu Laura Esquivel osiąga efekt humorystycznej zbitki. 

Jeśli sięgniecie po tę niedużą wprawdzie pod względem objętości powieść, z pewnością możecie spodziewać się, że nawet osoby bez zacięcia kulinarnego będą z dużym apetytem poznawać zarówno perypetie rodziny De la Garza, jak i efekty kolejnej receptury. 

MOJA OCENA: 8 na 10 duszków, 1 zarwana noc i cały półmisek dobrego humoru

Wydawnictwo ZYSK i s-ka

Laura Esquivel książka Przepiórki w płatkach róży
L. Esquivel "Przepiórki w płatkach róży"