10/07/2019

Dominika Smoleń "Serce na sprzedaż" Wydawnictwo Replika

dominika smoleń, serce na sprzedaż, wydawnictwo replika
Dominika Smoleń "Serce na sprzedaż"/Wydawnictwo Replika
Nierozważna i nieromantyczna tak naprędce określiłabym bohaterkę „Serca na sprzedaż” Dominiki Smoleń.
22-letnią Aleksandrę łączą dość szorstkie stosunki z matką. Nigdy też nie poznała ojca. Dziewczyna mieszka z serdeczną przyjaciółką, ta jednak niebawem wyprowadza się do swojego chłopaka. Przed Aleksandrą pojawia się więc problem utrzymania, bo dotychczas współdzielone koszty teraz w całości obciążą jej raczej skromny budżet. Na szczęście otrzymuje wymarzoną pracę w wydawnictwie, szybko jednak okazuje się, że do normalnego funkcjonowania pensja nie wystarczy i trzeba będzie rozejrzeć się za dodatkowym źródłem dochodu. Znów ze wsparciem przychodzi przyjaciółka, która podpowiada sposób na łatwy zarobek.
Niewątpliwie „Serce na sprzedaż” rozpoczyna się z przytupem i tak też się kończy. Zastosowana rama kompozycyjna podkręca ciekawość czytelnika, zapisując się tym samym po stronie plusów na koncie autorki. Podobnie jak opowiedziana historia, bezsprzecznie niebanalna. Pisarka stara się także zaspokoić nasz apetyt na wrażenia emocjonalne. Natkniemy się więc na babską przyjaźń, która przygodne życiowe „usterki” ulecza smakołykami (że o spirytualiach nie wspomnę). Mamy miłość, która kursuje okrężnymi drogami i nie raz przyjdzie jej utknąć w uczuciowym korku. Spotkamy się z nieuczciwymi działaniami w biznesie oraz elastycznym znaczeniem etyki. Dodatkowo kilka osobistych wpadek głównej bohaterki i parę słabostek sprawi, że popatrzymy na nią jak na zwyczajną dziewczynę, naszą kumpelę z sąsiedztwa. A wszystko to obudowane konkretnymi wydarzeniami, bo Dominika Smoleń szczodrze sypnęła inwencją twórczą. Odnoszę jednak wrażenie, że w tym przypadku więcej wcale nie oznacza lepiej. Powieść ma jednowątkową fabułę i zaledwie kilku bohaterów, o których zresztą niewiele wiadomo, bo zabrakło ich głębszej indywidualizacji. W zamian z pewnością nie będziemy utyskiwać, że rozpraszają nas motywy poboczne.
Zupełnie też nie trafił do mnie sposób postępowania głównej bohaterki, która zdaje się nie dostrzegać istotnych wartości, nonszalancko przechodząc nad nimi do porządku dziennego. Momentami miałam ochotę nią wstrząsnąć i powiedzieć „Kobieto, opamiętaj się… Nie widzisz, co jest ważne?” Wydaje mi się, że autorka za bardzo skoncentrowała się na ilości atrakcji, których – jak wspominałam – w powieści rzeczywiście nie brakuje. Być może po to także nie rozwijała nadmiernie pewnych wątków, by uniknąć ryzyka zanudzenia czytelnika?
Jako początkująca pisarka Dominika Smoleń ma jeszcze czas, by szlifować pióro. Na kreatywności i energii jej nie zbywa, więc pozostaje tylko kwestią czasu, kiedy nas dojrzale literacko zaskoczy.
Za egzemplarz książki dziękuję autorce i Wydawnictwu Replika.

09/07/2019

ZAPOWIEDŹ - Jan Melerski "Sprawcy i ofiary. Pokłosie "Fatalnego turnusu""/Psychoskok



jan melerski, sprawcy i ofiary, fatalny turnus, psychoskok
Jan Melerski "Sprawcy i ofiary. Pokłosie "Fatalnego turnusu""/Psychoskok
Kontynuacja powieści „Fatalny turnus”. Nieporozumienia rodzinne, działania przestępcze, fałszerstwa i przekupstwa, śmiertelne wypadki. Choć bohaterka powieści Jana Melerskiego jest prokuratorem i na co dzień to ona zajmuje się szukaniem i karaniem przestępców, tym razem sama staje się ofiarą napaści. To wydarzenie stało się dla niej paradoksalnie źródłem obsesyjnych rozważań, czy sama swoim zachowaniem nie sprowokowała sprawców do agresji. Obsesja ta staje się na tyle silna i obecna w jej codziennym życiu, że odchodzi od niej mąż, który nie może znieść uczestnictwa w codziennych rozmowach na temat tego, co by było, gdyby... Sprawców nie wykryto, a Katarzyna wciąż nie potrafi przestać myśleć o tym incydencie. Któregoś dnia w pokoju przesłuchań staje młody mężczyzna, w którym kobieta rozpoznaje sprawcę ataku sprzed lat. Jego twarz zapamiętała bardzo dobrze, bo to właśnie on złapał ją owej feralnej nocy na plaży w Stegnie... Od tej chwili wydarzenia przybierają całkowicie nieoczekiwany obrót.

Przewidywana data premiery: 14 sierpnia 2019 r.

Wydawca: PSYCHOSKOK
Kategoria: powieść obyczajowa z wątkami kryminalnymi
IBSN: 978-83-8119-528-7
EAN: 978-83-8119-528-7
Ilość stron: 230
Format: 148x210
Oprawa miękka
Prognozowana cena detaliczna: 25,90 zł

08/07/2019

Hanka V. Mody "Chciałbym, żebyś mnie napisała" z Wydawnictwa e-bookowo.pl

chciałbym, żebyś mnie napisała, hanka v. mody, opowiadania erotycne, e-bookowo
Hanka V. Mody "Chciałbym, żebyś mnie napisała"/Wydawnictwo e-bookowo.pl
Lektura, po którą ostatnio sięgnęłam, wywołała podwójny grymas na mojej twarzy. Eee… opowiadania… Łooo, matko, i do tego erotyczne??? Nie chciałam się od razu uprzedzać, jednak nie było mi spieszno do tej książki. Ale przecież nie będę jej przekładać w nieskończoność. No, dobrze… zaczynam czytać. Czytam… Czytam… I? Najpierw chciałam podejść do tego taktycznie, czyli przeczytać raz, dwa, jednym duszkiem, jednym ciągiem, by czasu nie tracić. Potem z zaciekawieniem odkryłam, że rozgoszczę się w tym zbiorze na dłużej. O czym mowa? O „Chciałbym, żebyś mnie napisała. Opowiadaniach nie tylko erotycznych” Hanki V. Mody.

„Chciałbym, żebyś mnie napisała. Opowiadania nie tylko erotyczne” Hanki V. Mody to pakiet 19 opowiadań. Najdłuższe z nich liczy sobie kilkadziesiąt stron, ale przeciętnie na formę nie przypada więcej niż kilka. Są też dwa utwory, które autorka sama opatrzyła dopiskiem miniatura. Każdy z nich to odpowiednio strona lub niewiele ponad stronę tekstu. Wielkość szkolnego wypracowania. Nie rozmiar ma w tym przypadku znaczenie (i nie dopatrywać mi się tu żadnych podtekstów).

Fakt nr 1. Nie przepadam za krótkim formami typu opowiadania i nowele. Mam wrażenie, że tak zwarta przestrzeń literacka nie wystarcza mi, by dostatecznie głęboko wejść w świat bohaterów.

Jak już wspomniałam, nie rozmiar ma w tym przypadku znaczenie. Co więc ma? Sposób, w jaki Hanka V. Mody pokazuje rzeczywistość. Styl jest lekko zbliżony do „casualowego”, a język ledwie dobarwiany metaforami, choć nie zawsze grzecznie gładki. Nie nazbyt rozbudowane zdania składają się na spójną i harmonijną całość, dodatkowo przejrzysta konstrukcja nie wymaga od czytelnika nadmiernej koncentracji. Pojawiające się równoważniki zdań zatrzymują i dopełniają scenę, trochę jak didaskalia w sztuce. Stoisz, patrzysz i czujesz, jakbyś tam był. Autorka, mimo że jak pisałam wcześniej, nie jestem miłośniczką opowiadań, sprawiła, że przystanęłam i zachciałam zostać z nimi dłużej. Dlatego po przeczytaniu kilku jednym ciągiem, stwierdziłam, że będę sobie lekturę dawkować i czytać w mniejszych porcjach i z przerwami. Tak, ten sposób był dla mnie zdecydowanie bardziej odpowiedni.

Każde z opowiadań ma inną tematykę, ale rodowodowo odnajdujemy w nich wspólne DNA. Drobinki łańcucha są rozproszone, poutykane w fabule, natrafiamy na nie niby przypadkiem, zastanawiając się, czy zgubiły się przez niedopatrzenie czy to zabieg zamierzony. W prozie wyraźnie zarysowuje się wątek poszukiwania wrażeń, nowych bodźców, niekoniecznie miłości jako duchowego i mentalnego porozumienia. Bohaterki Hanki V. Mody to zwykle kobiety pragnące bliskości drugiego człowieka. To ich oczami i z ich perspektywy widzimy świat. Jednak jak szybko czyta się opowiadania, tak prędko wygasa fascynacja w kontaktach między bohaterami. Z rozmysłem użyłam sformułowania „w kontaktach” a nie „w związku” (znajdziemy tu także zwroty zastępcze typu „układy”, „umowy”, „ustalenia”), bo i sama autorka posługuje się słowami „niezwiązek” lub „rozwiązek”, akcentując tym samym fakt, że między bohaterami więcej jest przelotnych odczuć niż uczuć oraz egoistycznego indywidualizmu niż empatycznej wrażliwości. Może chodzi o to, by szukać króliczka, a nie go znaleźć?

Słowo komentarza do dialogów. One również wkomponowują się w ogólną stylistykę. Postaci myślą syntetycznie, wypowiadają się w krótkich formach, jakby szkoda im było czasu na więcej, w efekcie mimo niedopowiedzeń lub dzięki nim nurt rozmów skutecznie zajmuje uwagę czytelnika.

Fakt nr 2. Rzadko sięgam po erotykę (zwłaszcza współczesną), bo wydaje mi się, że z tym zadaniem mogą się mierzyć tylko pisarze z najwyższej półki i wg mnie nie ma nic lepszego niż stara dobra klasyka. Czy to znaczy, że odrzucam to, co oferuje Hanka V. Mody? Bynajmniej. Autorka wprawdzie nie elektryzuje wzniosłym językiem, nie epatuje górnolotnością, raczej bliżej jej do słów pęczniejących pospolitością, miejscami ordynarnych, ale to właśnie prawdziwy język erotyki, jakim posługują się współcześni ludzie zamieszkujący domy z betonu. Ani piękny, ani brzydki, a dosadnie przyziemny. Ponadto odnosi się wrażenie, że zamierzeniem autorki było wyjście poza przyjęte schematy podejścia do postrzegania seksualności, która nie jest ani ze świata religijnego grzechu, ani ze świata moralnego brudu a zwyczajnie częścią ludzkiego ja. Nie tego ja książkowego, filmowego, wymyślonego, a realnie spragnionego fizycznych doznań. Cielesność, pożądanie, zaspokojenie (czasem nudne, czasem z domieszką siły, dostrojone kolorem fetyszyzującej koronki, upięte konopną liną zgodnie z zasadami japońskiej sztuki kinbaku) w wydaniu Hanki V. Mody odsłaniają różne oblicza intymności w postaci łagodnych i ostrzejszych zbliżeń, hetero- i homoseksualnych doświadczeń czy niemonogamicznych relacji. Uwalniając się z ram utartych społecznych konwenansów, kulturowych stereotypów i norm obyczajowych, Hanka V. Mody wchodzi w sceny seksu często bez retuszu, bez pruderii, nie przekracza jednak granicy, za którą zmysłowa erotyka staje się trywialnie kiepską pornografią.

W miarę upływu czasu początkowy grymas ustępował miejsca aprobacie. Hanka V. Mody ma niezły warsztat, wie dokładnie, dokąd prowadzi czytelnika i mierząc się z erotyką – materią z zasady niełatwą – wyszła z potyczki z podniesioną głową, pokazując seksualność (zwłaszcza kobiet) bez maski udawania i bez fałszywego wstydu oswajając nas z różnorodnością intymnych tęsknot, by uzmysłowić, że takie lub inne fizyczne pragnienia to nieodłączny element człowieczej natury.
Za możliwość zrecenzowania książki w wersji elektronicznej dziękuję autorce oraz Wydawnictwu E-bookowo.pl.
Za udostępnienie pliku do recenzji dziękuję Iwonie Niezgodzie organizatorce niezależnego plebiscytu na polską książkę roku „Brakująca Litera”.
"Brakująca Litera"