22/11/2019

Krzysztof Beśka "Amber-Gold" z Wydawnictwa Oficynka


Amber-Gold, Beśka, Wydawnictwo Oficynka
Krzysztof Beśka "Amber-Gold"/Wydawnictwo Oficynka

„Amber-Gold” Krzysztofa Beśki, czyli retro kryminał z elementami sensacji z przełomu wieków. Wydarzenia z końca lata 1895 r. rozgrywają się w fabrycznej Łodzi wśród scenerii wątpliwej moralnie acz kupiecko zamożnej. Główny bohater, Stanisław Berg (a czasami na bieżące potrzeby posiadacz innych nazwisk), detektyw-elegant (by nie rzec dandys) ma odnaleźć zaginionego studenta – syna finansowej fiszy. Ślady, żywe lub martwe, wiodą go do Koenigsberga (Królewca).

„Amber-Gold” przyjemnie się czyta i od razu spieszę wyjaśnić, co dla mnie owa przyjemność oznaczała. Nie raz podkreślałam, że opasłe tomiska niezmiennie nęcą mnie możliwościami obszerności. A Beśka nie pożałował czytelnikowi atrakcji. Historia jest wręcz przepakowana wątkami, postaciami, miejscami. Topograficznie dostajemy wielokulturową mieszankę począwszy od ziem polskich pod zaborem rosyjskim (akcja rozpoczyna się w Łodzi), kolejno przenosimy się do Prus Cesarstwa Niemieckiego (poznajemy życie Królewca). Jakby tego było mało, Beśka dorzuca jeszcze elementy orientalne, litewskie czy motywy judaistyczne. Jest więc bardzo różnorodnie i kolorowo. Do mniej więcej połowy lektury pojawiają się wręcz w błyskawicznym tempie nowe postaci, których znaczenie jest – jak to w kryminale bywa – wielce enigmatyczne. Rola niektórych stopniowo się wyjaśniała, jednak sens wprowadzenia innych pozostawał w mojej ocenie długo wątpliwy. Być może opowieść wcale nie ucierpiałaby na mniejszej ilości wątków pobocznych, a zyskała nieco na lekkości? Jednakowoż nie sposób odmówić historii uroku. Zwłaszcza językowego. Skoro akcja rozgrywa się pod koniec XIX w., to i język został „ufryzowany” na ówczesną modę. Autor niby od niechcenia kieruje swych bohaterów w sprawach urzędowych do cyrkułu, na frywolną rozrywkę do lupanaru, pozwala im mknąć po mieście raz szykownym landem, innym razem mega nowoczesną elektryczną strasznoboną. Klimat realiów przełomu wieków dopełniają sceny z modelowej kawiarni Roszkowskiego w Łodzi, z których aż roznosi się aromat świeżo zmielonej kawy zmieszany z lekko duszącym dymem cygar. Z kolei w portowych dzielnicach Królewca z oberżami i szynkami pod masywnymi sklepianiami przy piwie (albo i czym mocniejszym) tłoczy się ciasno obok siebie szerokie spektrum przedstawicieli warstw miejskich od zwykłych rzezimieszków po morskich kapitanów o nieprzeciętnych walorach. Gościmy w uroczych wnętrzach pałaców, podziwiamy arystokratyczne ogrody, zażywamy pańskich rozrywek, bywamy w kamienicach możnych ówczesnego świata, trafikach i składach ubraniowych dla wytwornych dżentelmenów. Główny bohater, Stanisław Berg, to przecież elegant ceniący sobie dobry smak i jakość, dlatego przenigdy nie pogardzi szykownym cylindrem, spodniami z szewiotu czy gustownym surdutem. Cechuje go także wysoka sprawność dedukcji, wprawne oko i niezwykłe możliwości fizyczne, czyli wersja atrakcyjnego mężczyzny na miarę swoich czasów.

I jeszcze słowo do konstrukcji. Nie bardzo umiałam znaleźć związek między historią główną a ramą kompozycyjną wydarzeń z 1945 r. Liczyłam, że będzie między nimi jakaś zależność, ale albo jej rzeczywiście nie ma, albo ja jej nie odkryłam. A może wyjaśni się dopiero w kolejnej odsłonie historii o detektywie? (Fakt ten nie wpłynął na mój odbiór całokształtu lektury, chciałam się tylko podzielić z Wami spostrzeżeniem.)

„Amber-Gold” to kryminał z niejedną tajemnicą, bo zaczyna się od zaginięcia bogatego młokosa, a kończy aferą zakrojoną na szeroką skalę – w tle przeplatają się uczucie i mamona, czego więcej i w jakiej odmianie okaże się oczywiście w finale, bo taki już urok kryminału. Akcja rozgrywa się ponad wiek temu, w międzyczasie z mody wyszło słownictwo, przeminęły z wiatrem dryndy i pleografy, ale jedno pozostało niezmienne – ludzka natura. Beśka uchwycił aurę minionej epoki (miejscami aż trudno nie mieć skojarzeń z epizodami nawiązującymi do polskiej klasyki, np. „Lalka”, „Ziemia obiecana”, czy odniesień do stereotypowego obrazu rosyjskiego urzędnika), jednak człowiek ze swoimi namiętnościami i pragnieniami pozostaje od lat taki sam. W „Amber-Gold” autor połączył więc retro chwile z bohaterami o współczesnych rysach. Jak na taką wizję opowiadanej historii zareagują czytelnicy? Moje zdanie już poznaliście.
Za egzemplarz książki Krzysztofa Beśki pt. „Amber-Gold” dziękuję Wydawnictwu Oficynka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz