Doris Lessing "Lato przed zmierzchem"/ Wydawnictwo W.A.B. |
„Lato przed zmierzchem” Doris Lessing zaliczam do lektur typu ambrozja dla
ducha. Po ich zakończeniu zostaje w głowie tyle myśli, tyle pytań, że właściwie
nie jestem w stanie sięgnąć po następną książkę, dopóki nie przeżyję, nie
przemyślę, nie przetrawię aktualnej. Bardzo lubię ten stan przedłużonego
obcowania z literaturą, powracania do wybranych miejsc, wyszukiwania
intrygujących stwierdzeń, upewniania się, jak rozumiem dany fragment. I choć „Lato
przed zmierzchem” nie może pochwalić się szczególną akcją, to fascynuje
niezwykłością treści.
Kate Brown, mieszkanka Londynu, żona
neurologa, matka czwórki dzieci, w maju podejmuje pracę jako tłumacz na
konferencji. Właściwie robi to nieco pod wpływem impulsu, ponieważ mąż wyjeżdża
do Stanów na wymianę kadrową i zabiera ze sobą córkę. Pozostałe, też już
pełnoletnie, dzieci rozjeżdżają się w inne strony świata. Zapowiada się, że
zjadą do domu około października. Kate, by wypełnić czymś pustkę, nawiązuje współpracę
zawodową, podczas której los zagna ją aż do Konstantynopola, a tam podejmie decyzję,
która zaprowadzi ją nieoczekiwanie do zakamarków ukrytych pragnień.
„Lato przed zmierzchem” to opowieść o dojrzałej kobiecie, która przez lata żyła
dla kogoś, ale nie dla samej siebie. Była żoną i kochanką dla męża, była matką
i opiekunką dla dzieci, wreszcie panią domu dla rodziny. Pod wpływem sytuacji uzmysławia
sobie, że do tej pory żyła uzależniona od potrzeb innych, wg ich reguł i ich
grafiku. Wycierała zasmarkane nosy, troszczyła się o rozbite kolana młodych, o
podróże służbowe męża, organizowała życie innym, a obecnie pozostając sama,
czuje się opuszczona, wyeksploatowana emocjonalnie z tego, co miała do
zaoferowania. Ma wrażenie, jakby stała na skraju przepaści, znad której nie
można się już cofnąć. Wprawdzie prolongowana młodość wspomagana strojami dobrej
jakości, staranną fryzurą i makijażem powodują, że fizycznie wciąż może być atrakcyjna,
ale też odkrywa lub może trafniej powiedzieć, że przychodzi jej się zmierzyć z
faktem, iż odarta z maski i drogiego zewnętrznego opakowania staje się
niewidzialna dla otoczenia. Jej czas jako kobiety przydatnej do wykonywania domowych
zadań przemija. Próbując wyrwać się z dotychczasowego schematu, podąża za wolnością,
lecz wtedy właśnie zdaje sobie sprawę, iż czuje się przestraszona. Można by wspomóc
się parafrazą myśli Franza Kafki, że bohaterka „Lata przed zmierzchem” ma wrażenie,
że jest spętana, a równocześnie towarzyszy jej inne uczucie, że po uwolnieniu z
pęt jest jeszcze gorzej. To jak pułapka bez wyjścia.
Lessing pokazuje główną bohaterkę z zewnątrz, jakby Kate obserwowała,
analizowała i dyskutowała z samą sobą swoje dotychczasowe życie. Przestrzeń narracyjna
jest nieostra, rozmyta, nierealnie przemija obok, co uwypukla doniosłość wewnętrznych
rozrachunków ze stanu bycia kobietą. Prowadząc czytelnika od pytania od pytania,
od zdarzenia do zdarzenia, Lessing inspiruje go do zastanowienia się nad sensem
obranej drogi życiowej. Podpowiada, zestawia obrazy, te jednak nadal nie dają
jednoznacznej i ostrej odpowiedzi. Jedyny sensowny wniosek, który się wyłania,
zdaje się wieść do stwierdzenia, że wszystko jest… nonsensem, a to, co
przeżywamy w danej chwili, nie jest trwałe, bo wracając do wydarzeń z przeszłości,
może się okazać, że z perspektywy ocenimy je inaczej niż wcześniej. Lessing każe
bohaterce szukać odpowiedzi na pytania, jak przeżyć życie, a w efekcie sama nieustannie
wije się wśród uników.
„Lato przed zmierzchem” Lessing to przede wszystkim powieść naszpikowana
egzystencjalną polemiką na temat roli kobiety, która traci samą siebie, przybierając
maskę żony, matki, kochanki, pracownicy. Autorka rozpatruje, na ile te role są
prawdziwe, na ile ograniczające i w jakim zakresie pozwalają realizować indywidualne
kobiece ja zepchnięte na drugi plan. Przy okazji Lessing próbuje również rozprawić
się z kłamstewkami, tymi mniejszymi i większymi, które towarzyszą kobiecie w
imię dobra rodziny. Całość składa się na pierwszorzędne studium emocji.
„Lato przed zmierzchem” Lessing to książka, można rzec, wiekowa, bo wydana jeszcze
w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, ale wciąż niezwykle aktualna i
poruszająca, jeśli chodzi o treść. Mam wrażenie, że to chyba właśnie dzięki uniwersalizmowi
zawartych w swoich książkach prawd i wątpliwości literatura noblistki cieszy
się wciąż ogromnym powodzeniem, dlatego z pełną świadomością i odpowiedzialnością
polecam Wam „Lato przed zmierzchem” Doris Lessing. Zdziwicie się, jak głęboko może
posunąć się autor w zdystansowanej analizie kobiecości.
Za podsunięcie doskonałej lektury
dziękuję Miejskiej Bibliotece Publicznej w Koninie. „Lato przed zmierzchem” Doris
Lessing ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz