Sławomir Koper "Królowe salonów II RP"/Wydawnictwo Czerwone i Czarne |
W głównych rolach „Królowych
salonów II RP” Sławomira Kopra występują:
1. 👉 Apolonia Chałupiec vel Pola
Negri,
2. 👉 Tamara Łempicka,
3. 👉 Lucyna Messal,
4. 👉 Olga Boznańska,
5. 👉 Kazimiera Iłłakowiczówna,
6. 👉 Halina Konopacka.
Dobrze, że nie muszę pań sytuować
na podium, bo miałabym problem. Każda z gwiazd świeci bowiem własnym blaskiem,
ma ogromne atuty i przede wszystkim reprezentuje inne dyscypliny. Pola Negri –
światowa sława kina niemego. Tamara Łempicka – skandalistka, malarka. Lucyna
Messal – kapryśna diwa operetki. Olga Boznańska – ekscentryczna malarka. O, akurat
Łempicka i Boznańska mogłyby ze sobą porywalizować, ale już może nie fatygujmy
pań. Kazimiera Iłłakowiczówna – kąśliwa pisarka i last but not least Halina
Konopacka – mistrzyni olimpijska w rzucie dyskiem.
Sławomir
Koper nie ukrywa swojej fascynacji okresem międzywojennym, to zresztą da się
wyczuć czytając „Królowe salonów II RP”. Czasami nawet zastanawiałam się, co bardziej
przebija spoza wersów? Jego historyczne zamiłowania czy może niemal ojcowska wyrozumiałość
w stosunku do bohaterek, które przecież aniołami nie są i zdarza im się
zaliczyć wpadkę albo nawet mocno przekroczyć akceptowalne normy, zwłaszcza
towarzyskie. Tak czy inaczej, jego książka to czyste zaprzeczenie teorii, iż
królowa jest tylko jedna. W tym przypadku przecież jest ich aż sześć! Jak je
Koper przedstawia? Otóż różnie, od konkretów po możliwe hipotezy, od szczegółów
do ogółów. Każdą z nich traktuje z należną jej rewerencją i poświęca swą uwagę.
Ja wszakże nie ukrywam, że mimo iż będąc w otoczeniu tak znamienitych sław, to jednak
czasami towarzyszył mi pewien niedosyt, ale mam wrażenie, że to zamierzony
zabieg pisarski, ponieważ w zamyśle autora naszkicowane portrety mają być
zaproszeniem, czymś w rodzaju biletu wstępu do następnego spotkania. Od nas
samych już tylko zależy, czy na przyszłą schadzkę wybierzemy się kolejno z
każdą z dam, czy tylko z niektórymi. Nie jest to w żadnym razie zarzut pod
adresem Kopra, przeciwnie uznaję takie podejście autora za słuszne i jak
najbardziej proczytelnicze. To jakby próbka przed poważniejszym występem. Mnie
w każdym razie każda z kobiet na tyle zainteresowała, że z przyjemnością
przyjrzę się im w przyszłości, bo biografie lubię i to nawet bardzo.
Ponadto Koper ma wypracowany
styl i umiejętność selekcjonowania wiedzy. Obie te połączone zalety powodują,
że „Królowe salonów II RP” naprawdę dobrze się czyta. Nie musimy przedzierać
się przez skumulowany katalog dat, nawet bym podszepnęła autorowi, że z mojego
punktu widzenia mogłoby ich być nieco więcej, ale to już każdy czytelnik oceni
indywidualnie. Suche fakty ubiera w przyjazną formę, dosypując czasami kilka
własnych dygresji. Gdy opisuje sferę prywatną, ma się wrażenie, że autor
przedstawia bohaterki jak dobre znajome (lub jak wcześniej wspomniałam pobłażliwy
tatko), dlatego zdradzając pozaprotokolarne szczegóły z ich życia, robi to z
klasą, by ani one same, ani czytelnicy nie musieli się nadto czerwienić. Co
dodatkowo może ująć odbiorcę, to częste odniesienia do współczesnych realiów,
zwłaszcza porównania w zakresie wynagrodzeń, by uzmysłowić nam adekwatną miarę
i rozmiar finansowego splendoru, jaki w związku z tym spływał na konta tychże znakomitości.
Podsumowując, „Królowe
salonów II RP” Sławomira Kopra nie klasyfikuję do kategorii biografii sensu
stricto, a raczej jako pewien zarys postaci, w tym epoki, w jakiej przyszło im
żyć i tworzyć, pewien impuls do bliższej znajomości. Ten szkic jest na tyle kompletny,
by móc zbudować sobie pewien obraz prezentowanych VIPów, a jednocześnie na tyle
fragmentaryczny, by zaintrygować do poznawania dalszych szczegółów, które na
tym etapie znajomości pozostają nieuchwytne.
„Królowe
salonów II RP” Sławomira Kopra ukazały się nakładem wydawnictwa Czerwone i
Czarne sp. z o.o. S.K.A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz