13/02/2019

"Korpomisie" Marka Żaka z Wydawnictwa WasPos

Marek Żak Korpomisie Wydawnictwo WasPos recenzja
Marek Żak "Korpomisie"/Wydawnictwo WasPos
Podczas lektury „Korpomisiów, czyli jak osiągnąć sukces” Marka Żaka poznajemy świat misiów z Lasu Zachodzącego Słońca. Naszym cicerone po tej niewiarygodnej krainie jest młody miś Bombo, który właśnie skończył szkołę i bardzo marzy o pracy w miodowej korporacji. Bombo nie jest specjalnie uzdolniony, ale umie zjednywać sobie sympatię. Dostaje etat w produkcji, a ponieważ wyróżnia się kreatywnością, szybko zostaje dostrzeżony przez przełożonych. Trafia do działu handlowego, a wiedzieć należy, że praca w tym dziale uważana jest przez korpomisiów za szczególne wyróżnienie. Z czasem dostaje służbowe mieszkanie, coraz częściej bierze udział w naradach zarządu i w końcu awansuje na Dyrektora Biura Przekonywania Misiów. Dopiero tutaj Bombo może rozwinąć skrzydła i świecić blaskiem wschodzącej gwiazdy. Propagandowe manipulacje i naciąganie prawdy to zaledwie pomniejsze przewinienia Bombo.
Myliłby się jednak czytelnik, gdyby pomyślał, że „Korpomisie” to współczesna polityczno-społeczna satyra jedynie na funkcjonowanie korporacji. Wymowa „Korpomisiów” ma zdecydowanie szerszy zasięg, gdyż Marek Żak tylko początkowo wprowadza nas w standardy i zwyczaje firmy, by stopniowo i niemal niepostrzeżenie przesuwać punkt ciężkości a finalnie przejść do systemów o cechach totalitarnych. Wsiąkając w historię z każdym kolejnym krokiem czytelnik zastanawia się, na jaki następny przewrotny i wypaczony moralnie pomysł wpadnie nasz konformista Bombo, by realizować korzyści organizacji i poniekąd własne. Lektura bezlitośnie obnaża mechanizmy działania organizacji w celu realizacji interesów biznesowych. Mamy tu zdemaskowane metody, jakimi instytucje się posługują oraz jak wyszukują podatne jednostki, aby następnie, podsycając w nich serwilistyczne cechy, eliminować zdolność krytycznego myślenia. Beztroski ton fabuły i słodkie misie w roli bohaterów mają zmylić czujność odbiorcy, kreując w jego umyśle obraz pozornie normalnego życia zawodowego. Nie daj się zwieść czytelniku, gdyż pod gładkimi mordkami i lśniącymi futerkami może ukrywać się wyrachowany oportunista, który w imię wzniosłych ideałów rozumianych na swój pokrętny sposób nie cofnie się nawet przed … .
Nie zdajemy sobie sprawy, ile cech wspólnych w sposobie realizacji celów mogą mieć organizacje i reżimy totalitarne. Zestawienie niewinnie wyglądających bohaterów (przecież to słodkie misiaczki zwierzaczki-przytulaczki) z ich bezwzględnym zachowaniem uzmysławia, że pęd do sukcesu, władzy czy podporządkowania sobie innych nie ma twarzy. Potencjalnie materiałem na karierowicza, który uwierzy we wszystko, co przynosi pieniądze, może być każdy oportunista niezależnie, w jakie szatki się przystroi.
W „Korpomisiach” Marek Żak zaszył niemało nawiązań do historycznych wydarzeń czy postaci. Minister propagandy nosi wymowne nazwisko Gabel. Sporo jednoznacznych skojarzeń wywołują sąsiedzi nomen omen zza wschodniej granicy. Jako pożądana waluta występują franciszki. Takich konotacji znajdziemy w książce więcej. Ponadto roi się od haseł propagandowych rodem z minionej epoki, choćby popularne „Oszczędnością i pracą misie się bogacą.” Zastosowane tricki zakotwiczone w fabule wśród fikcyjnych okoliczności i zmyślonych bohaterów z jednej strony bawią, a z drugiej pobudzają do postawienia pytania, czy to jeszcze urojone krzywe zwierciadło czy już jednak rzeczywistość?
Bombo – tak, ten czarujący Bombo o z pozoru nic nieznaczącym imieniu, imieniu wręcz nijakim (niemal jak Edek z „Tanga” Mrożka) – wywołał we mnie skojarzenia z postacią Nikodema Dyzmy stworzoną przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza. Obaj – i Nikoś, i Bombo – to bezduszni dorobkiewicze. Jednakowoż Nikoś błyszczy i wspina się na sam szczyt, korzystając z dobrodziejstw swych awansów i nie ukrywając się z tym. Natomiast Bombo jest wprawdzie uważany za najbardziej obiecującego pracownika i szybko awansuje, lecz nie na topowe stanowiska. Nie wypada mu też eksponować swego bogactwa, gdyż byłoby to wbrew ideom systemu sprawiedliwości społecznej, który z założenia przecież dba o wszystkie misie, a nie tylko o wybrane. Gromadzenie bajońskich sum przez niektóre misie może więc odbywać się tylko w ciszy korporacyjnych kuluarów. Bareja ze swoim zmysłem obserwacji i wychwytywania absurdalnych smaczków miałby tu pole do reżyserskiego popisu.
I jeszcze tylko jedna dygresja. Na okładce „Korpomisiów” znajdziemy informację, że nie jest to książka dla dzieci. Jednak śmiem w tej kwestii polemizować z autorem. Dzieci mogą odczytać tę lekturę w warstwie bezpośredniej i dosłownej, jako historyjkę o misiach, które dziarsko produkują miodek, trzymają się za łapki, głaszczą po futerkach i wiodą – jak na misie przystało – leśne życie. Dla dorosłych zaś pozostanie do interpretacji drugie i trzecie dno perypetii Bombo. Porównałabym „Korpomisie” do niektórych kreskówek oglądanych tak chętnie przez widzów w różnym wieku. Każda grupa wiekowa dostrzega inne wątki i inne brzmienia, w różnych momentach odmiennie reaguje, ale razem bawią się świetnie. Tak też – w mojej ocenie – może być w przypadku „Korpomisiów” Marka Żaka.

12/02/2019

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA "Pod innym niebem" Ewy Lenarczyk z Wydawnictwa Psychoskok

Lenarczyk Pod innym niebem Psychoskok powieść
Ewa Lenarczyk "Pod innym niebem"/Wydawnictwo Psychoskok

Wydawnictwo Psychoskok zapowiada pojawienie się powieści Ewy Lenarczyk pt. "Pod innym niebem" na początek marca. A na blogu "Czytam duszkiem" przedpremierowa recenzja już dziś. 

Każdy z nas chce być w życiu szczęśliwy, a do tego zdrowy i choć odrobinkę bogaty, by zwyczajnie łatwiej się żyło. Ewentualnie wystarczy zamożność. A co wówczas, gdy odgórnie nie przyznano nam kompletnego pakietu, a jedynie jego wersję okrojoną i w udziale przypadnie nam tylko zdrowie? Dobre i to powiemy. Racja. Lecz jak żyć bez szczęścia? Jak żyć bez pieniędzy? Poznajcie historię Doroty, której los nie szczędził życiowych kuksańców. Zakochała się na studiach, ale umiłowany zmienił kierunek swych uczuć, gdy tylko dowiedział się, że zostanie ojcem. Cóż, Dorota przełknęła gorzką pigułkę i samodzielnie wychowuje córkę, kryzysy ekonomiczne dają się we znaki domowemu budżetowi, do tego w pracy szefowa ma charakter terrorystki skrzyżowanej z piranią. Dorota dwoi się i troi, by związać koniec z końcem. Zwykła szarzyzna i proza przeciętnego życia. Praca, zakupy, dom. Jak w zaklętym kręgu. Do momentu, gdy otrzymuje spadek i okazuje się, że dotychczas niekompletny pakiet został niespodziewanym zrządzeniem losu zasilony niebotycznymi walorami finansowymi. Tym sposobem mamy i zdrowie, i nie musimy się martwić o pieniądze.  Tak rozpoczyna się historia w wersji lux. Jednak odziedziczenie majątku oznacza wejście w zupełnie inną rzeczywistość i sferę społeczną, a na dodatek wyjazd na drugą półkulę. Zupełnie nieoczekiwanie pojawiają się problemy „natury technicznej” ze strony… samej Doroty.
Ewa Lenarczyk na bohaterkę opowieści obrała sobie osobę dojrzałą (blisko pięćdziesięcioletnią), która przez lata szarpiąc się z życiem, od tych zmagań sama już nieco spłowiała i obrosła warstwą kolców. Właśnie ta zahukana i nieobyta kobieta, mająca swoje przyzwyczajenia, nawyki, myśląca trochę stereotypami i wyposażona w uprzedzenia przeróżnej maści, nagle musi odnaleźć się w towarzystwie z wyższych sfer. Co więcej, ma wejść na salony światowej finansjery. Czy zdecyduje się zerwać z przeszłością i wchodząc w nową rolę, zacznie żyć tym, czym dosłownie ozłociła ją krewna?
Nie sposób się zmęczyć czy nudzić „Pod innym niebem”. Autorka pisze bowiem prostym językiem, nierzadko potocznym, a uwagę czytelnika przykuwa obrazowo ukształtowanymi scenami, przez co książki się nie czyta, a ogląda jak film. Wyobraźnia rysuje sceny rodem jak z dużego ekranu, a przed oczami jawi się namacalny wprost obraz, który przenosi nas w sam środek akcji. Ponadto fabuła obfituje w niemało atrakcyjnych wydarzeń. Podróżujemy, odkrywamy nowe miejsca, przebywamy a to w stylowych wnętrzach kolonialnych rezydencji, a to innym razem w eleganckich salonach (przecież uprzedzałam, że zaczyna się wersja lux). A do tego jeszcze Ewa Lenarczyk funduje nam sporo potknięć lub wpadek z udziałem bohaterów, które prowadzą do zabawnych sytuacji spowodowanych najczęściej odmiennością kulturową czy obawami wynikającymi ze zwykłych kompleksów. Żyjemy w takich czasach, że nie może też zabraknąć gry pozorów. I jak w tym wszystkim ma się odnaleźć szara gąska z odległej Polski? Jak zarządzać międzynarodową korporacją, skoro wokół same pułapki? Czy w tym wieku (dla niektórych to prawie dinozaur) warto zaczynać wszystko nie dość, że od nowa, to jeszcze w zupełnie innym miejscu, z obcymi ludźmi i na odmiennych zasadach?
Jako że akcja oscyluje wokół szacownych fortun, Ewa Lenarczyk zdecydowała się podjąć tematykę podejścia do bogactwa i porusza w swojej książce nie tylko kwestie wartości nabywczej pieniądza, który ułatwia życie i daje poczucie wolności, lecz także jego mocy sprawczej w wymiarze czysto niematerialnym. Starożytni Rzymianie mawiali, że „pecunia non olet” (pieniądz nie śmierdzi). Ale jak się z nim oswoić, zwłaszcza w przypadku gdy pieczone gołąbki same wleciały do gąbki? Czy pieniądze są tylko źródłem wszelkiej materialnej żądzy? A może warto je polubić, by nauczyć się z nich korzystać i wydobywać przy ich pomocy to, co prawdziwie cenne?
            „Pod innym niebem” to historia o wewnętrznych dylematach i próbach uładzenia się z przeszłością. Dojrzała bohaterka popełniająca błędy jest bardzo realistyczna, a obserwując jej potyczki z samą sobą i własnym poczuciem niższości, sekundujemy jej w zmaganiach o odnalezienie się w nowych realiach. Bo kto by nie chciał, by ta historia nie znalazła szczęśliwego finału? A gdy tę słodko-gorzką atmosferę autorka podsypie szczodrze emocjami, które miejscami aż kipią, to wyłania się obraz zapowiadający cały szereg przyjemnych chwil podczas lektury.

PS. Zapomniałam o jeszcze jednym elemencie pakietu, czyli o szczęściu. Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają. Ale mówią też, że odważnym szczęście sprzyja. W sumie jak to jest z tym szczęściem? Zapytajcie Dorotę.

11/02/2019

Jerzy Justyn "Kochałem Żydówkę" z Wydawnictwa Psychoskok w marcu

Justyn Kochałem Żydówkę Psychoskok
Jerzy Justyn "Kochałem Żydówkę"/Wydawnictwo Psychoskok

Miłość rozkwita wiosną… „Kochałem Żydówkę” Jerzego Justyna już marcu.

Powieść Jerzego Justyna to studium miłości i zazdrości we współczesnych realiach portali społecznościowych, w których doskonale odnajdują się osoby w wieku emerytalnym.
Siedemdziesięcioletni Jerzy nie godzi się na samotność. Po śmierci żony zamieszcza anons na jednym z portali randkowych. Piękna Natali jest od niego dziesięć lat młodsza i gotowa obdarzyć miłością mimo złych doświadczeń wyniesionych z własnego małżeństwa. Wspólne spotkania, zbliżenia powodują, że miłość rozkwita jak u nastolatków. Z czasem Jerzy staje się bardzo zazdrosny o swoją kobietę. Ma wrażenie, że Natali jest z nim dla pieniędzy. Kochankowie rozstają się. Mężczyzna jednak długo nie pozostaje samotny. Aby szybko wyleczyć się z ostatniego związku, poznaje Gabrielę, jeszcze młodszą od Natali, ale i ta partnerka nie budzi w nim zaufania.


Wydawnictwo Psychoskok
ISBN 978-83-8119-397-9
EAN 978-83-8119-397-9
Oprawa miękka
Format 148x210
Ilość stron 190
Sugerowana cena detaliczna 32,90 zł