17/08/2020

RECENZJA PATRONACKA - Monika B. Janowska "Selfie z Toskanią" z Wydawnictwa Lucky

 

Książka Moniki B. Janowskiej "Selfie z Toskanią" leży na drewnianej tacy, obok kieliszek i butelka włoskiego wina oraz maskotka "Czytam duszkiem".
Monika B. Janowska "Selfie z Toskanią"/
Wydawnictwo Lucky


Do kroćset! Właśnie dziś, kiedy zaplanowałam sobie domowe porządki (bo trup z rodzaju culex pipiens po „raidowym koksie” coraz grubszą warstwą wyściełał podłogę, a ja zaczynałam się czuć jak na tyłach wroga lub – o zgrozo! – jak w prosektorium), przyszła do mnie przesyłka, a w niej „Selfie z Toskanią” Moniki B. Janowskiej z Wydawnictwa Lucky. Obiecałam sobie solennie, zarzekałam się, że za żadne skarby Medyceuszy nie ulegnę i nie sięgnę po książkę, zanim nie uporam się z pobojowiskiem. Do stu fakirów będę twarda! Karnie więc zaczęłam porządki, ale nawet pogoda sprzysięgła się przeciwko mnie. Upał lał się bowiem z nieba, ja wlewałam w siebie wodę, a im bardziej się nawadniałam, tym bardziej parowałam, dlatego w końcu umęczona sparingiem z mopem zażądałam przerwy. Opadłam więc zwiędła na fotel i ocierając zroszone czoło, sięgnęłam po kolejną szklankę mięty z lodem, by uspokoić oddech, ale ku mojemu absolutnemu zdziwieniu w dłoni trzymałam „Selfie z Toskanią”. Ok, ok, nic się nie stało, uspokajałam. Obejrzę okładkę i tylko pobieżnie przewertuję. No, tak, ale skwar wciąż przypiekał… Do mięty dorzuciłam wprawdzie nieco lodu, ale w taki upał rozpłynął się w tempie światła mknącego wprost z palącego słońca (swoją drogą czy temperatura ma wpływ na prędkość światła?), a skoro autorka podzieliła opowieść na rozdziały, to sobie przeczytam pierwszy, całkiem niedługi. Tak sobie, z lekka posapując, dedukowałam… Uff, gorąc zrobił się podwójnie nieznośny, bo akcja dzieje się latem w Legnicy. No, to dla orzeźwienia kolejny rozdział. I tak, licząc na ochłodę, pochłaniałam następne strony powieści, przebyłam pół Europy i dotarłam do Toskanii, a tam wiadomo, co leje się z nieba i z butelki, więc przejście do kolejnej fazy porządków stanęło pod monstrualnych rozmiarów znakiem zapytania. Zerknęłam jeszcze wprawdzie z niesmakiem, acz już mocno obojętnym wzrokiem, na entomologiczne szczątki walające się po domu i zdecydowanie zweryfikowałam zdanie na temat konieczności uładzenia wnętrza mieszkania. Skoro zalegają podłogę, ale tylko miejscami i nie układają się jeszcze w kopczyki, to znaczy, że pierwsza diagnoza była zdecydowanie błędna i przedwczesna, teraz skorygowana o okoliczności głosiła, że stan faktyczny jednakowoż nie woła o pomstę do nieba, ergo… mogę oddać się czytaniu. Chwilo, trwaj! Toskanio, przybywaj! No, dobrze, a teraz na poważnie. Chyba całkiem na poważnie się nie da, bo to przecież Monika B. Janowska. Znam jej styl, bo wcześniej czytałam i recenzowałam "Czwarty pokój" oraz "Mało brakowało", więc zwykle jest pogodnie, na wesoło i z przytupem. Nie inaczej jest i w „Selfie z Toskanią”.

Marianna ma 40 lat i uważa się za pełnoetatową wariatkę, okazjonalną marudę, przelotną zazdrośnicę, momentami nawet wydaje się jej, że jest stalkerką i stręczycielką. Jest też legniczanką do tego stopnia, że rzadko opuszcza dolnośląski gród. Jednak czego się nie robi dla przyjaciółki, by ją podtrzymać na duchu w rozpaczy po utraconej miłości (zwłaszcza gdy się samej do tej uczuciowej udręki rękę przyłożyło) albo i chronić własną (choćby nieobfitą) piersią, przed niedoszłym mężem, jeśli zajdzie taka konieczność. W trójkącie kobiecej przyjaźni warto jeszcze przedstawić Lucynę (niby tę bardziej rozważną), która nie mogąc oderwać się od kuchni, gdyż jako właścicielka baru zawodowo para się parą buchającą z garnków, serwuje koleżankom swe mądrości telefonicznie. Marianna ma także talent do pechowych zajść i różnego rodzaju niefortunnych zdarzeń, dlatego zanim jeszcze autokar ruszy, zdąży błysnąć manualnymi zdolnościami, których skutek będzie kroczył za nią przez sporą część podróży. Tak oto objazd po Toskanii czas zacząć.

Janowska w „Selfie z Toskanią” funduje nam 10-dniowy pobyt w słonecznych Włoszech, a czego można się spodziewać, wybierając się na wycieczkę? Podróżowania, zwiedzania, jedzenia, picia i oczywiście perypetii „pomiędzy”! Jest więc podróż autokarem, która nastraja do wspomnień i służy nakreśleniu historii przyjaźni trójki muszkieterów w kieckach, czyli jedna za wszystkie – wszystkie za jedną. Tak, nie dziwcie się, kobieca przyjaźń jest możliwa. I to nie tylko w książkach.

Jest również zwiedzanie. Toskania to przepiękne tło opowieści, która rozwija się w Sienie, Pizie oraz kilku innych sztandarowych miejscach regionu, by zwieńczenie znaleźć we Florencji. Bez obaw, to nie jest suchy przewodnik turystyczny, natomiast pewnego włoskiego cicerone, który oprowadzi Was po urokliwych zakątkach, z pewnością obdarzycie sympatią i to nie tylko za jedyne w swoim rodzaju władanie polszczyzną.

Jedzenia i picia we Włoszech także nie może zabraknąć. I tu staniecie przed alternatywą: albo przygotujecie sobie na zapas zakąski i zapitki, albo bez przerw w lekturze na pocieszanie burczącego żołądka się nie obejdzie. Główna bohaterka bowiem to prawdziwa bestia bez dna, którą łatwiej ubrać niż wyżywić (raptem podczas całego pobytu tylko buty kupiła, podczas gdy nie zliczę, ile razy dziennie oddawała się rozpuście żywieniowej, nie bacząc na wyposzczonego czytelnika). Nastawcie się więc, że włoskie zapachy, smaki i wieczny głód będą Wam towarzyszyć w czasie lektury.

A teraz dochodzimy do tego „pomiędzy”, w którym właśnie tkwi największy atut powieści Janowskiej. Czegóż tu nie ma?! Żartobliwe wpadki, niezamierzone przypadki, nagłe wywrotki, ratunkowe zrządzenia losu, półnagie fakty, uszczypliwe stwierdzenia, pobożne życzenia, utyskiwanie w uciesznym stylu, romantyczne marzenia, dreszczyk sensacji z widmem zwłok w tle… Całości zawirowań nie sposób wręcz wymienić. Sprawczynią i główną bohaterką tych wszystkich incydentów jest nie kto inny jak tylko sama (występująca w jednej osobie) Marianna. Dobrze, że autorka nie przydała jej do towarzystwa siostry bliźniaczki o podobnym usposobieniu, bo wówczas nawet opatrzność przy wsparciu włoskich świętych, którzy tu i tam wyzierają zza węgła, ewentualnie poparciu sycylijskiej mafii, nie miałaby co ratować. Podsumowując, Marianna niejednokrotnie z wdziękiem daje plamę. Do tygla atrakcji autorka nie omieszkała dorzucić kilka różnorodnych typów podróżników, którzy swoimi charakterkami również ubarwiają tak zwane „pomiędzy”, np. „Izka daj spokój” czy Jerzy „dziewczyno złota”. A teraz dołóżcie do tego jako wisienkę na torcie (wiśnie, wiśniówki i im podobne będą donośnie akcentować swoją obecność) toskańskie klimaty, w których od południowego „il sole” tylko żar nowo rodzących się uczuć może palić mocniej, to uzyskacie mieszankę tak wciągającą, że wszelkie prace (nie tylko domowe) zwyczajnie odłożycie na powrót z literackiej wycieczki.

„Selfie z Toskanią” Moniki B. Janowskiej czyta się płynnie i w okamgnieniu (ogólne przymrużenie oka na wyjazdowe harce również wskazane). Zwolennicy dialogów będą usatysfakcjonowani, ponieważ zabawne wymiany zdań i półserio riposty zajmują tu dominujące miejsce. Opowieść bawi, rozśmiesza, relaksuje, zwyczajnie niesie radość i pozytywne wrażenia. Natomiast droga do Toskanii okazuje się prowadzić nie tylko przez urokliwe krajobrazy Italii, lecz także wić się nieco pokrętnymi serpentynami wiernej przyjaźni, w imię której kobiety są gotowe na każde, nawet moralnie potępieńcze, poświęcenie, byle tylko ratować jedną z nich przed śmiertelnym niebezpieczeństwem. Jest to także (obarczony wprawdzie pewnym ryzykiem, ale jednak) szlak do miłości – uczucia w życiu samotnej 40-latki deficytowego, acz wielce pożądanego – a stąd już tylko krok (w szpilce lub boso) do spełnienia marzeń o małym domku z drewnianym tarasem i widokiem na jabłkowy sad (przy czym główna bohaterka nie wyklucza zamiany tej wizji na skromne siedlisko wśród cyprysów i rozłożystych wzgórz krainy Etrusków).

PS. Jeśli akurat wybieracie się do Toskanii, to polecam lekturę, na pewno wzmocni wrażenia. A jeśli się nie wybieracie, też polecam, bo przyjemnie przenieść się do zakątków, które kojarzą się z sielanką, błogością i słodkim nicnierobieniem.

            Za egzemplarz książki pt. „Selfie z Toskanią” z Wydawnictwa Lucky dziękuję autorce.

 

 

13/08/2020

Paola Calvetti "Elżbieta II. Portret królowej" z Wydawnictwa Zysk i S-ka

Elżzbieta II po koronacji macha ręką do poddanych.
Elżbieta II (fot. Wikipedia)

Ladies and gentlemen… Her Majesty Queen Elisabeth II!

Paola Calvetti znalazła odmienny sposób na przedstawienie osoby Elżbiety II – królowej Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Autorka wykorzystuje wybrane fotografie przedstawiające królową i to one stanowią zalążek opowieści o życiu oraz panowaniu najstarszej córki Jerzego VI.

            „Elżbieta II. Portret królowej” autorstwa Paoli Calvetti, choć zakwalifikowana jako biografia, nie pokazuje pełnego obrazu. Spektrum czasowe jest wprawdzie szerokie, bo od czasu narodzin aż po współczesność, jednak przynależność do royal family narzuca pewne ograniczenia. Ponieważ to nie jest pierwsza lepsza rodzinka, a sami Wind-so-ro-wie, dlatego fakty owszem są, jednak bez nadmiernej wnikliwości. Bowiem protokół królewski nawet tu roztacza swe wpływy. Byłoby przecież skandalem, gdyby szczegóły z prywatnych komnat ujrzały światło dzienne. Tajemnicą państwową spowity jest nawet taki – wydawałoby się – nieznaczący drobiazg jak wielkość miseczki stanika władczyni! W stosunku do majestatu królestwa słowo „skandal” nabiera zdecydowanie bardziej restrykcyjnych wymiarów.

            W swojej książce autorka portretuje Elżbietę II, wykorzystując do tego fotografie. Służą jej niczym ekfrazy do rozwinięcia najpierw sceny zatrzymanej w kadrze, a następnie przejścia miękko do następnych zdarzeń. Zmieniają się fotografowie (spośród wielkich nazwisk niech wymienię Wilding, Beaton, Karsh, Sheridan czy Leibovitz), zmienia się technika i sposób spojrzenia czy rodzaj ujęcia, ale każdy z artystów odczuwa wyjątkowość chwili. Calvetti stara się przytaczać ich wypowiedzi na temat spotkania z królową, w których dzielą się swoimi emocjami, jakie towarzyszyły im podczas sesji. To ciekawy przegląd spostrzeżeń, bo choć każdy z portrecistów reprezentuje odmienną wrażliwość estetyczną, a nawet różne czasy, to każdy z nich chwile z królową zapamięta na zawsze.

Konstrukcyjnie Calvetti rozpina dwie równoległe linie. Jedna to rozwój technologiczny fotografii, stylistyka, sposób odwzorowywania rodziny królewskiej. Druga (a może przez wzgląd na godność tronu raczej powinnam ustąpić jej pierwszeństwa) to ewolucja samego urzędu królowej jako symbolu Wielkiej Brytanii oraz stopniowe otwieranie się rodziny królewskiej na współczesne oczekiwania, w tym skracanie dystansu w stosunku do poddanych. Zmienia się monarchia, a wraz z nią fotografika. A może to odwrotna zależność?

            Calvetti kreśląc obraz królestwa, zwraca baczną uwagę, by nie przekroczyć cienkiej linii dobrego smaku. Królowa przedstawiona jest więc z należną rewerencją i dystynkcją, co absolutnie nie wyklucza pokazania pasji Elżbiety II do psów rasy corgie (tak na marginesie pasji, której pozostała część rodziny królewskiej nie rozumie i kompletnie nie podziela) czy zaprezentowania jej iście angielskiego poczucia humoru. Biografka zaledwie sporadycznie przytacza ploteczki, lecz nawet wówczas są to „nowinki” wcześniej upublicznione na łamach tabloidów.

            Do pełni zadowolenia z lektury może brakowało mi nieco głębszego spojrzenia na sprawy polityczne, na kryzysy państwowe, przez które Wielka Brytania przechodziła w okresie panowania Elżbiety II, reakcji monarchini na ważniejsze wydarzenia. Brak głębszej analizy być może wynika z faktu, że Calvetti raczej postawiła sobie za zadanie skoncentrować się na przekroju epoki, w jakiej przyszło Elżbiecie sprawować swe rządy niż na drobiazgowym komentarzu.

            Elżbieta II to najdłużej zasiadająca na tronie władczyni Zjednoczonego Królestwa, to również bodaj najbardziej rozpoznawalna kobieta na świecie, a także marka Wielkiej Brytanii. Książka Paoli Calvetti pt. „Elżbieta II. Portret królowej” to doskonała pozycja dla tych, którzy chcieliby zdobyć ogólną i przedstawioną w przystępny sposób wiedzę o obecnie panującej królowej oraz zapoznać się z podstawowymi prawidłami, jakimi rządzi się brytyjska monarchia. Bez przytłaczającej ilości dat, bez naukowo specjalistycznego zadęcia mamy okazję przeniknąć do świata korony oraz przeglądając zdjęcie za zdjęciem, odkrywać nieznane i przede wszystkim obserwować, jak zmieniała się kobieta, żona, królowa, matka, babcia i prababcia.

            Egzemplarz elektroniczny książki pt. „Elżbieta II. Portret królowej” otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu na kanapie.pl.


12/08/2020

Gość "Rozmów z Duszkiem" - Aleksandra Julia Kotela

Aleksandra Julia Kotela debiutowała w maju 2019 r. powieścią pt. "Ręce ojca", która ukazała się nakładem Wydawnictwa JanKa. Wydawca określił tę pozycję mianem powieści drogi, z elementami kryminału i romansu. Blog "Czytam duszkiem"👻 również miał okazję zatopić się w fabułę i swoje zdanie wyrazić w recenzji (dla łatwiejszego dostępu link poniżej)😃

"Ręce ojca" Aleksandry Julii Koteli - recenzja 

Od debiutu minął ponad rok. Opadły nieco emocje związane z premierą, z intensywną promocją i spotkaniami z czytelnikami. Aleksandra Julia Kotela przyjęła zaproszenie do "Rozmów z Duszkiem". Mogłyśmy porozmawiać na temat "Rąk ojca", o bohaterach, ich motywacjach i przeszłości, poszukiwaniu siebie, obliczach prawdy. Autorka dzieli się także swoimi spostrzeżeniami na temat wartości, jakich szuka w literaturze. To i wiele więcej ciekawych wątków możecie obejrzeć w wywiadzie, jakiego udzieliła Aleksandra Julia Kotela dla "Czytam duszkiem". 

Miłego oglądania!

Aleksandra Julia Kotela - gość "Rozmów z Duszkiem" 

10/08/2020

ZAPOWIEDŹ - Aleksanda J. Starostecka "Trudno rozmawia się z milczeniem" z Wydawnictwa PSYCHOSKOK

Aleksandra J. Starostecka "Trudno rozmawia się z milczeniem"
Aleksandra J. Starostecka
"Trudno rozmawia się z milczeniem"
z Wydawnictwa PSYCHOSKOK

Tomik, w którym otrzymujemy zestaw interesujących, godnych uwagi wierszy. Jest to poezja umieszczona w klimacie spokoju i ciszy. Twórczość osoby, której proste pragnienia są wyraziste, choć nieoczywiste i niewypowiadane jednoznacznie. W ciszy wyłania się obraz, gdzie od razu ustawiają się proste zdania, obraz pełen realnych i aktualnych sytuacji, domagających się w wierszu konfrontacji. To przekaz ukazujący zwłaszcza człowieka, jego postrzeganie świata i towarzyszące mu odczucia w różnych jego sferach życia z podległym mu czasem. Czas jest tutaj „kruchy” i „pełen rozterek”. Ważne w tej poezji staje się bycie „tu” i „teraz” poprzez wyznanie – „jestem”. Interpretowany w wierszach świat, to „pogubione dziś”, „nieprzemyślane jutro”. Ale też cała gama uczuć. Naturalne piękno przyrody, w sposób niezwykle ciekawy, przenika się z miłością, przyciągają się głosy i obrazy.

Janina Barbara Sokołowska

 

Przewidywana data premiery: 17 sierpnia 2020 r.

 

Wydawca: PSYCHOSKOK

Kategoria: współczesna poezja polska

IBSN: 978-83-8119-724-3

EAN: 978-83-8119-724-3

Ilość stron: 45

Format: 140 x 200

Oprawa miękka

Prognozowana cena detaliczna: 19,90 zł