31/07/2019

Krzysztof Bochus "Szkarłatna głębia" z Wydawnictwa Muza

krzysztof bochus, szkarłatna głębia, wydawnictwo muza, kryminał, retro, brakująca-litera
Krzysztof Bochus "Szkarłatna głębia"/Wydawnictwo Muza
W pewne styczniowe popołudnie 1934 r. w Elblągu zostaje brutalnie zamordowany starszy mennonitów. Sprawę prowadzi radca Christian Abell z gdańskiej policji kryminalnej. Niewielka wspólnota, żyjąca wg surowych zasad moralnych, niechętnie patrzy na obcego przybywającego z wielkomiejskiego świata i wyraźnie dystansuje się wobec jego działań. Wkrótce dochodzi do kolejnego sadystycznego morderstwa, które wstrząsa mieszkańcami regionu.

            W „Szkarłatnej głębi” Krzysztofa Bochusa dominują cechy kryminału. Jest i zbrodnia, jest i detektyw dociekający prawdy w poszukiwaniu winnego. Lektura szczególnie może przypaść do gustu miłośnikom stylu retro, bo autor osadził akcję w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Wydarzenia dzieją się głównie w okolicach Mierzei Wiślanej, ale jesteśmy także na pięknej starówce Elbląga, wpadamy do Wolnego Miasta Gdańska, pojawiamy się w urokliwym Kwidzynie. Klimat ówczesnej epoki Bochus maluje w typowy dla siebie sposób. Tak, świadomie użyłam słowa „maluje”. Bochus maluje słowem, podpatrując szczegółowość obrazów Breugla czy scen rodzajowych Chodowieckiego. Obaj zresztą (nie bez przyczyny) goszczą na kartach powieści. Bochus także przywiązuje wagę do detali, ale dobiera je z wyważonym umiarem, by tworzyły stylową domieszkę rozsiewającą swoistą aurą.

            Skoro jesteśmy przy malarstwie, to nie sposób pominąć kolorystykę. Wyraźnie wyróżniają się dwa trendy. Pierwszy bezpośrednio związany z porą roku. Mamy śnieżny styczeń ze świdrującym mrozem. Okolicę spowija bezbrzeżne, zimnoskrzące się srebro, a pozbawiona dźwięków głucha biel przechodzi w szarość aż po czerń ślepej nocy. Ten skuty lodem obraz oddaje także nastrój wspólnoty, do środka której próbuje wniknąć główny bohater. Jednak, podobnie jak za oknem, napotyka chłód, powściągliwą rezerwę i milczenie.

            Z kolei we wnętrzach wygodnie moszczą się barwne detale rozgrzewane ciepłem majolikowych pieców. Realizmu dodają scenerii także unoszące się w powietrzu ślady zapachów. Tu szczególnie spełnia się Bochus esteta i intelektualista, dekorując przestrzeń a to biblioteczką wypełnioną dziełami mistrzów, a to biedermeierowskimi akcesoriami, a to grudką połyskliwego bursztynu. Dzięki tak starannie dobranym drobiazgom nasza wyobraźnia odwzorowuje sugestywne obrazy w pełni poruszające zmysły.

            Niewątpliwą ciekawostką są sami menonici, stanowiący odrębną grupę społeczno-religijną, zwani przez niektórych  potocznie europejskimi amiszami. Tworzą własny skrawek niedostępnego dla innych świata, przez co są nieco wyalienowani ze społeczeństwa. Nie bez przyczyny autor wprowadza do fabuły zbiorowość, której członkowie starają się przestrzegać rygorystycznych wzorców, dążyć do nieskazitelności i żyć zgodnie z ideą pacyfizmu. Bo Bochus nie jest pisarzem milczącym w kwestiach społecznych, dlatego w „Szkarłatnej głębi” pojawiają się odniesienia wprost do problematyki postaw obywatelskich. Przecież kipiące ideologią faszystowsko-nazistowską lata trzydzieste ubiegłego wieku stanowiły doskonałą próbę dla miary charakteru człowieka z jego namiętnościami, ambicjami i animozjami. Autor pokazuje, że niezależnie od czasów ludzka psychika się nie zmienia. Dywersyfikacji co najwyżej podlegają metody wraz z obraną retoryką i narzędzia w drodze do celu. Wśród wyraźnych akcentów Bochus przemyca także i te symboliczne, jak choćby wspomniany już wcześniej Breugel. Autor wykorzystał jeden z jego obrazów o ślepych przewodnikach o ponadczasowym przesłaniu.

            Przenośne znaczenie ma w „Szkarłatnej głębi” także motyw braku. Ślepota to nie tylko fizyczna niemożność widzenia, lecz także brak zdolności dostrzegania tego, co ważne czy to z perspektywy prowadzonego przez Abella śledztwa, czy z punktu widzenia uniwersalnych wartości. Ubytek koloru w plenerach przejawia się również w monochromatyzmie obrazu. I wreszcie dostrzegalna jest w krajobrazie nieobecność ptaków. Ptak od wieków symbolizował wolność, a w powieści pojawia się dopiero pod koniec narracji, lecz wówczas przybiera formę ciemnego stada dzielącego się zdobyczą.

            Jeśli jeszcze chwilę ze mną wytrzymacie, to dodam tylko, że na uwagę zasługuje także opozycja par bohaterów. Na scenie ścierają się bowiem dwa duety z przeciwstawnych stron. Warto się im przyjrzeć dokładniej, jakimi ścieżkami kroczą, jakim hołdują zasadom, jakie role i w jakich okolicznościach odgrywają. Odpowiedzi na te pytania zdradzają filozoficzny mechanizm kształtowania ludzkich losów.

            W „Szkarłatnej głębi” Krzysztofa Bochusa dostajemy na tacy nie tylko apetyczny kryminał jako danie główne. Atrakcyjnie poprowadzonej fabule towarzyszy także przemyślana konstrukcja bez zbędnych beletrystycznych ulepszaczy. Niczym w jajku Faberge udało się Bochusowi zawrzeć w epoce dawno minionej hermetyczny świat mennonitów, a czytelniczą rozrywkę dopełnia kompilacja estetycznych dodatków, z odrobiną symbolicznych atrybutów i intelektualnych ripost rodem z klasyków. Jak na kryminał przystało, Bochus podsuwa fałszywe tropy, kluczy, lecz im bliżej finału, tym swobodniej pozwala panować dedukcji. A ponadto w tyglu zagadkowych składników znalazło się jeszcze miejsce na pierwiastki kobiecej natury. „Szkarłatna głębia” Bochusa do tego stopnia ujęła mnie swą intrygującą mieszanką literackich smaków, że jeśli tylko nadarzy się okazja, nie omieszkam sięgnąć po kolejną książkę tego autora.
Za możliwość zrecenzowania książki w wersji elektronicznej dziękuję autorowi.
Za udostępnienie pliku do recenzji dziękuję Iwonie Niezgodzie organizatorce niezależnego plebiscytu na polską książkę roku „Brakująca Litera”.

2 komentarze: