Poezja Anny Musiał jest dla mnie absolutną nowością. Spośród kilku
tomików, które miałam do dyspozycji, zdecydowałam się właśnie na ten. Dlaczego?
Może dlatego, że miał dość subtelną okładkę z wędrującymi po niej owadami. Nawet
na kilku stronach w środku też znalazłam ich przezroczyste kształty. Do tego
tytuł „Coleoptera”, co po łacinie oznacza chrząszcza, nawiązywał do tych sympatycznych
w sumie robaczków. Jednak zawartość nieco mnie zdziwiła, bo wnętrze okazało się
już nie tak delikatne, jak oprawa mogłaby zapowiadać.
Luty wkracza obojętnością i deficytem przyswajania…
Wiosenne poranki niosą białą śmierć…
Sierpień wita złowrogim buczeniem…
Jesień uderza porywistym wiatrem i chronicznym brakiem
ciepła...
To niczym fragmenty zagubionego pamiętnika, z którego zachowało się ledwie
parę chwil i którego strzępki trafiły do rąk przypadkowego czytelnika. Tak oto wygląda
skrócona chronologia świata według Anny Musiał z tomiku „Coleoptera”. Przeczytałam
raz i odłożyłam. W głowie miałam uczucie jak po ukąszeniu osy. Pulsujące, nieco
dokuczliwe. Na moment uleciało, by po chwili znowu zaprzątać myśli. Wracam.
Czytam jeszcze raz. Tym razem nie dam się już tak głęboko użądlić, wiem, co
mnie czeka. To dziwne, że wracam do tego, co na pierwszy literacki rzut oka pozostawia
bolesne wrażenia. Zwykle unikamy sytuacji niepokojących, a tu jednak chciałam ponowić
próbę. Psychologia na pewno ma swoją teorię na temat tego zjawiska, ale ja nie o
tym bym chciała… Chciałabym o Musiał, o jej twórczości z tomiku „Coleoptera”.
Tak, lektura tomiku zostawiła we mnie – tak jak lubię – poruszenie. Musiał
swymi metaforami sprawiła, że zwolniłam, a miejscami nawet zmuszona byłam się zatrzymać,
bo jej wierszy nie czytało mi się łatwo. Nie była to też dla mnie lektura na
czytanie duszkiem, wymagała raczej leżakowania i dojrzewania. Po odpowiednim
czasie uładziłam się z jej twórczością. Potrzebowałam ją zwyczajnie po swojemu „przeżuć”.
„Coleoptera” to tomik przemyślany nie tylko chronologicznie, to także zbiór
myśli o konkretnej tematyce. O tym, co spopielone, co minione, co przesmyknęło
się przez palce, co pączkowało, lecz umknęło z życia, zanim samo jeszcze zdążyło
się nim stać. O tym, co niedoskonałe, co bolesne, wadliwe, co nigdy się nie zrodziło,
a wwierciło w naszą wewnętrzną sferę i pozostawiło w niej niezapomniany ślad.
U Musiał patrzymy na kobietę przechodzącą metamorfozę. To głównie jej
impulsy i nastroje odbieramy, a mężczyzna wyłaniający się zza majaków wspólnych
chwil jest dla niej partnerem, który, gdy niebo wali się na głowę, gotów schować
ją w sobie. To także w jego kojących ramionach ulatniają się czas i grawitacja.
Musiał w kilku utworach udziela mu głosu, mimo że to kobieta stoi w centrum
uwagi autorki.
Poezja Musiał jest mikro i makro przestrzenna. Sięga wnętrza cielesnej
powłoki, traktując ją do głębi anatomicznie z wszelkimi dysfunkcyjnymi komórkami,
chorobotwórczymi tkankami i płynami ustrojowymi. Organiczność formy to dla niej
zwyczajnie wadliwy kawałek mięsa, który istnieje, choć przecież wcześniej zagubił
swój sens. Musiał sięga też do sfery makro. W wymiarze galaktyk, komet i spadających
gwiazd także ścierają się siły, tu również ginie jedno istnienie, by rodzić
mogło się nowe. A w kleszczach mikro i makro światów tkwi ona, kobieta, próbująca
po stracie dziecka ukoić ból. Jak mityczna Kasjopea, piękna królowa etiopska,
której córka została poświęcona w ofierze, by przebłagać rozgniewanych bogów.
Ta dwubiegunowość tylko uwypukla niemoc bohaterki, która nie panując nad
własnym wątłym ciałem, tym bardziej zdaje się nie liczyć na to, że jej osobiste
dramaty wzruszą wiekowo posunięte w latach świetlnych uniwersum. Przygaszona,
przytłumiona i przygnieciona ciężarem doznań nawet już nie krzyczy w rozpaczy,
tylko tli się w spopielałych emocjach.
Wprowadzone motywy entomologiczne też mają swoją rolę do spełnienia. Mówi
się, że gdyby miał nastąpić koniec świata, to zginie wszelkie życie, ale przetrwają…
owady, bo mają tak wysoką zdolność przystosowawczą i… rozrodczą. Spośród obfitej
gromady Musiał obrała na tytuł zbiorku chrząszcze. Chrząszcze, które w cyklu rozwojowym przechodzą
przeobrażenie zupełne, co oznacza, że faza początkowa niepodobna jest do fazy
dojrzałej. Tak jest też z bohaterką Musiał. Ona także przechodzi przeobrażenie
zupełne spowodowane życiowym doświadczeniem. Ona również niepodobna jest w tej
chwili do dawnej siebie. Patrzy na świat z oddali, niemal zobojętniała, jakby
zatrzymała się w sobie, a obrazy mijają obok niej. Z rzeczywistością łączą ją tylko
skrawki, odpryski uczuć, resztki dotyku, szczątki ciepła. Podobnie jak owad do
postrzegania otoczenia używa czułek, tak ona palcami pamięta chwile, palcami
plącze wspomnienia. Podobnie jak owady trwa, nieustannie trzyma się istnienia. Jednak
ona obleczona jest w ciało ze skazą i niechby była nawet samozwańczą samicą
alfa, to jej moc rozrodcza pozostanie tylko ułudą.
Tomik Musiał zaskoczył mnie swoją siłą rażenia, którą autorka dodatkowo
potęguje nieprzyjazną przestrzenią miasta, pustymi ulicami, pustynią sufitu,
mieszkaniami o ścianach cieńszych niż papier. W tym świecie pełnym rys przemijają
wspólne chwile, kończą się związki, nietrwała jest nawet miłość, pozostawiając
gorycz straty i chłód uczuć. Właśnie w tym nieprzychylnym świecie autorka zdecydowała
się umieścić kobietę, kobietę osamotnioną w swych przeżyciach, naznaczoną
wyborami i którą od śmierci dzieliło kilka centymetrów. I tak Musiał stworzyła
własną Kasjopeę. Do szczęścia brakuje jej tylko jednego powodu. Czy pojawiające
się w strofach jaskółki będą zwiastunem jego nadejścia?
Anna Musiał "Coleoptera" z Fundacji Duży Format |
Za egzemplarz tomiku wierszy pt. „Coleoptera” dziękuję Fundacji Duży Format.
Rzadko czytam poezję ale na pewno są jej miłośnicy :)
OdpowiedzUsuńA ja od czasu do czasu lubię sięgnąć po coś odmiennego. Teraz taki szeroki wybór na rynku. Zachęcam i gorąco pozdrawiam:)
Usuń