Oriana Fallaci "Kapelusz cały w czereśniach"/ Wydawnictwo Literackie |
Na „Kapelusz
cały w czereśniach” Oriany Fallaci długo się zasadzałam. Zawsze były
przeszkody. A to nie było czasu. A to był czas, ale brakowało nastroju albo
zwyczajnie nieoczekiwanie wpadało mi w ręce coś innego i skutecznie absorbowało
uwagę. Wreszcie jednak się doczekałam i pamiętam, z jaką ekscytacją niosłam książkę
do domu.
Oriana Fallaci to jedna z
najlepszych i chyba najbardziej kontrowersyjnych publicystek XX w. Włoszka
zasłynęła, m.in. wnikliwymi reportażami z okresu wojny w Wietnamie i Zatoce
Perskiej oraz cyklem wywiadów z wpływowymi osobami ze świata polityki. Nie
oszczędzała w nich nikogo, zadawała niewygodne i trudne pytania. Zawsze
świetnie przygotowana, zorientowana w realiach, potrafiła demaskować niejedno
kłamstewko, które padało z ust rozmówcy. Kontrowersje wokół jej osoby pojawiły
się, gdy zaczęła się wypowiadać krytycznie na temat pokojowego współistnienia
islamu z innymi religiami. Uważała bowiem i głosiła swe przemyślenia z otwartą
przyłbicą, że jest to religia oparta na krwawym dżihadzie, nienawiści i
zemście. Jej książki, w których w sposób bardzo dojrzały i spójny przedstawiała
swoją argumentację, przez co niełatwo było przeciwnikom zbijać stawiane tam
twierdzenia, zagrzewały do dyskusji i sporów. Do tej pory znałam możliwości
dziennikarskie Fallaci z lektur, które czytałam wcześniej (np. „Korzenie nienawiści. Moja prawda o islamie”), a
teraz chciałam poznać jej umiejętności literackie, stąd „Kapelusz cały w
czereśniach”.
„Kapelusz cały w czereśniach” to obszerna saga rodziny Fallaci, sięgająca
korzeniami aż do XVIII-wiecznych Włoch. Przeplatają się w niej fakty,
potwierdzone dokumentami z archiwów lub przytoczone z ustnych przekazów
członków rodziny, z dopełnieniami zrodzonymi w wyobraźni autorki, która
wkraczała wszędzie tam, gdzie nie stało twardych świadectw.
Fallaci maluje barwny obraz nie tylko własnej rodziny, lecz także Toskanii
– regionu, z którego się wywodzi, począwszy od XVIII w. Wśród antenatów autorki
są rolnicy, żeglarze, artyści, a nawet rewolucjoniści. Niemniej istotny wpływ
na rodzinne losy miały także postaci kobiet. Wyraźnie da się odczuć, jak dużą
atencją Fallaci darzyła buntowniczą Caterinę, która z żelazną konsekwencją i wbrew
wszelkim przeszkodom parła do realizacji marzeń. Opanowanie sztuki czytania i
pisania przez kobietę wywodzącą się z chłopstwa nie było bowiem wówczas
powszechne, a jednak jej się to udało. Co więcej, posiadała własny zbiór
książek (sic!). Swoistą więź autorka wyczuwała także z charyzmatyczną Anastazją
– przedstawicielką kolejnego już pokolenia, ówczesną businesswoman, zdeprawowaną
duszą, prowadzącą w San Francisco… dom publiczny. Skrupulatna Fallaci nie mogła
przegapić również elementów duchowych, które wpływały na doświadczenia rodziny.
Dziadkowie nierzadko doznawali przemian religijnych, z gorliwych katolików
stając się agnostykami lub przechodząc odwrotny proces.
Prywatne perypetie najbliższych Fallaci wypełniła szerokim obrazem
ówczesnych realiów politycznych, ekonomicznych i społecznych. Przyznam, że ten akurat
aspekt był dla mnie szczególnie interesujący. Dodatkowo trzeba podkreślić, że
Fallaci wykonała ogromny wysiłek, szukając w lokalnych archiwach, bibliotekach
i urzędach informacji o przodkach, analizując je w kontekście aktualnych
wydarzeń, wyciągając wnioski i podając je czytelnikowi w formie intrygującej
historii. Autorka umiejętnie przy tym miksuje fakty historyczne, wkroczenie
wojsk napoleońskich do Toskanii czy otwarcie pierwszej linii kolejowej, z
pragnieniami i namiętnościami dziadków. Przedstawiając każdą postać, doszukuje
się w niej własnych cech, źródeł charakteru i elementów mogących mieć wpływ na
ukształtowanie osobistego światopoglądu. W rezultacie trudno się od książki
oderwać, bo przykuwa nowymi szczegółami, a i przemyślenia samej autorki
działają jak magnes.
Fallaci pisała „Kapelusz cały w czereśniach” przez kilka lat, a kończyła
powieść krótko przed śmiercią. Wynik jej walki z nowotworem był już wówczas przesądzony,
być może dlatego w ostatnim rozdziale da się odczuć zmianę stylu. Wydaje się
mniej drobiazgowy, jakby dopracowywany w pośpiechu, mniej w nim też panoramicznego
spojrzenia niż w poprzednich. Fallaci zdążyła ukończyć powieść, ale „Kapelusz
cały w czereśniach” ukazał się już po jej śmierci.
„Kapelusz cały w czereśniach” w zupełności zaspokoił mój apetyt na świetną powieść,
ponieważ Fallaci okazała się równie dobrą twórczynią literatury co reporterką. Ponadto
obszerność i wielowymiarowość historii pozwoliła mi cieszyć się fabułą tak długo,
jak lubię.
Książka Oriany Fallaci pt. „Kapelusz cały w czereśniach” wyszła spod
skrzydeł Wydawnictwa Literackiego, a wypożyczyłam ją z Miejskiej Biblioteki
Publicznej w Koninie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz