26/03/2020

ZAPOWIEDŹ - Wojciech Łęcki "Dzikie ogrody" z Wydawnictwa Psychoskok

Czerwona okłada książki z dużym kwitnącym ostem, na dote tyti u nazwisko autora wydrukowane czarnymi literami
Wojciech Łęcki "Dzikie ogrody"
z Wydawnictwa Psychoskok
Zbiór fraszek posegregowanych w obrębie bardzo szerokich ram i umieszczonych w dziełach sugerujących tematykę. Autor zaprasza czytelnika do świata ubranego w słowa dobrane z ogromną dbałością, by w jak największym skondensowaniu zawrzeć sens, humor i pointę.
Poszczególne działy to ogrody, podzielone celowo w taki sposób, aby czytelnik mógł wybrać się na spacer między myślami przyozdobionymi w słowa i tworzącymi alejki z wersów.
Ta przechadzka to niesamowita pożywka dla ducha, uczta zmysłów, spotkanie z literacką grą słów, zabawa ich znaczeniem, układaniem, porządkowaniem, a to wszystko podszyte humorem, groteską, ironią, odrobiną złośliwości i dużą dozą dociekliwości.
Doskonała lektura dla wszystkich, którzy pragną dobrze się bawić i są żądni intelektualnej biesiady, ale również dla tych, którzy chcą po prostu oderwać się od codzienności, śmiejąc się podczas czytania dobrej książki.

Przewidywana data premiery: 7 kwietnia 2020 r.

Wydawca: PSYCHOSKOK
Kategoria: satyra, aforyzmy
IBSN: 978-83-8119-644-4
EAN: 978-83-8119-644-4
Ilość stron: 152
Format: 125 x 195 S6
Oprawa miękka
Prognozowana cena detaliczna: 24,90 zł

25/03/2020

Kontynuuję kampanię do Wrocławskiej Rady Kultury

Obrady Wrocławskiego Kongresu Kultury przeniesione. Kontynuuję kampanię do Wrocławskiej Rady Kultury.


Ze względu na zagrożenie koronawirusem obrady Wrocławskiego Kongresu Kultury przeniesiono najprawdopodobniej na drugie półrocze 2020 r. Ta decyzja skutkowała także przesunięciem terminu wyborów do Wrocławskiej Rady Kultury. Informowałam Was o tym, jak tylko się dowiedziałam. Sytuacja szybko ulegała zmianie, co chwila docierały kolejne wieści o ograniczeniach i w końcu zapadła decyzja - przesunięciu ulega zarówno Wrocławski Kongres Kultury, jak i wybory do Wrocławskiej Rady Kultury. Chyba z wszystkich nas uszła wówczas energia. Myślę, że z punktu widzenia kandydatów to jedynie korekta planów. Zwyczajnie kampania się przesunie, przedłuży i tyle. Natomiast z punktu widzenia organizatora sprawa zaczyna wyglądać już nieco inaczej. Sama organizowałam podobne wydarzenia, więc jestem sobie w stanie wyobrazić nastroje panujące wśród osób, które włożyły w przygotowanie Wrocławskiego Kongresu Kultury i wyborów do Wrocławskiej Rady Kultury mnóstwo zaangażowania, serca i samych siebie. Powiecie, że przecież nic straconego, skoro Kongres jednak się odbędzie, aczkolwiek nieco później. Profesjonaliści mają to do siebie, że nigdy się nie poddają i szybko dochodzą do siebie, gdy natrafią na przeszkodę nie do pokonania. Tak będzie i tym razem.Organizatorzy więc teraz ładują baterie, by wkrótce z nową siłą ruszyć z przygotowaniami. 
A ja postanowiłam mimo wszystko kontynuować kampanię. Nie powiem, że nie rozważałam jej zawieszenia. Owszem. Jednak po namyśle stwierdziłam, że nie będzie to dobry pomysł. Dlaczego? Ze zwykłego szacunku dla osób, które już mi zaufały i zainteresowały się moim programem. Absolutnie nie mogę się wycofać. Przekonfiguruję nieco plany, by Was nie zarzucać nadmiernie swoimi pomysłami, ale na pewno nie zniknę i nie zostawię Was z zawiedzionymi nadziejami. Znowu przygotowałam dla Was krótki materiał filmowy. Znajdziecie go w linku poniżej. Wkrótce znów się odezwę. 
A tymczasem dbajcie o siebie, zostańcie w domu i trzymajcie się zdrowo💓

YT Czytam duszkiem 
 

23/03/2020

Konkurs - do wygrania "Wskrzesina" Artura Boratczuka z Wydawnictwa JanKa

Duszki, Duszeńki, zapraszam Was do wzięcia udziału w konkursie!

Cóż robić, czym się zająć, gdy z powodu wyjątkowej sytuacji spowodowanej zagrożeniem koronawirusem musimy pozostawać w domu i szukać sobie zajęcia?
Wziąć udział w konkursie, który organizujemy na FB i na IG!👻
Do wygrania jest ta oto piękna książka pt. "Wskrzesina" autorstwa Artura Boratczuka. 

Książka pt. "Wskrzesina" Artura Boratczuka z Wydawnictwa JanKa nagrodą w konkursie organizowanym przez "Czytam duszkiem"
"Wskrzesina" Artura Boratczuka z Wydawnictwa JanKa -
nagroda w konkursie organizowanym przez "Czytam duszkiem"

Co trzeba zrobić, by ją otrzymać? Wystarczy spełnić warunki naszego konkursu, które znajdziecie na naszych profilach: 
FB Czytam duszkiem  
lub
IG Czytam duszkiem

Tu także znajdziecie pytanie konkursowe. Na Wasze odpowiedzi czekamy do 30 marca 2020 r. Zwycięzca zostanie wyłoniony w drodze losowego wyboru spośród osób, które spełniły warunki konkursu, w tym udzieliły prawidłowej odpowiedzi na pytanie. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi w terminie do 2 dni od daty zakończenia konkursu, a nagrodę prześle Fundator.
Pełną treść regulaminu konkursowego wraz ze wskazaniem Fundatora nagrody znajdziecie tu:
Regulamin konkursu 
#zostańwdomu #czytajksiążki  #konkurs

17/03/2020

Anna Musiał "Coleoptera" z Fundacji Duży Format


Poezja Anny Musiał jest dla mnie absolutną nowością. Spośród kilku tomików, które miałam do dyspozycji, zdecydowałam się właśnie na ten. Dlaczego? Może dlatego, że miał dość subtelną okładkę z wędrującymi po niej owadami. Nawet na kilku stronach w środku też znalazłam ich przezroczyste kształty. Do tego tytuł „Coleoptera”, co po łacinie oznacza chrząszcza, nawiązywał do tych sympatycznych w sumie robaczków. Jednak zawartość nieco mnie zdziwiła, bo wnętrze okazało się już nie tak delikatne, jak oprawa mogłaby zapowiadać.
Luty wkracza obojętnością i deficytem przyswajania…
Wiosenne poranki niosą białą śmierć…
Sierpień wita złowrogim buczeniem…
Jesień uderza porywistym wiatrem i chronicznym brakiem ciepła...
To niczym fragmenty zagubionego pamiętnika, z którego zachowało się ledwie parę chwil i którego strzępki trafiły do rąk przypadkowego czytelnika. Tak oto wygląda skrócona chronologia świata według Anny Musiał z tomiku „Coleoptera”. Przeczytałam raz i odłożyłam. W głowie miałam uczucie jak po ukąszeniu osy. Pulsujące, nieco dokuczliwe. Na moment uleciało, by po chwili znowu zaprzątać myśli. Wracam. Czytam jeszcze raz. Tym razem nie dam się już tak głęboko użądlić, wiem, co mnie czeka. To dziwne, że wracam do tego, co na pierwszy literacki rzut oka pozostawia bolesne wrażenia. Zwykle unikamy sytuacji niepokojących, a tu jednak chciałam ponowić próbę. Psychologia na pewno ma swoją teorię na temat tego zjawiska, ale ja nie o tym bym chciała… Chciałabym o Musiał, o jej twórczości z tomiku „Coleoptera”.
Tak, lektura tomiku zostawiła we mnie – tak jak lubię – poruszenie. Musiał swymi metaforami sprawiła, że zwolniłam, a miejscami nawet zmuszona byłam się zatrzymać, bo jej wierszy nie czytało mi się łatwo. Nie była to też dla mnie lektura na czytanie duszkiem, wymagała raczej leżakowania i dojrzewania. Po odpowiednim czasie uładziłam się z jej twórczością. Potrzebowałam ją zwyczajnie po swojemu „przeżuć”.
„Coleoptera” to tomik przemyślany nie tylko chronologicznie, to także zbiór myśli o konkretnej tematyce. O tym, co spopielone, co minione, co przesmyknęło się przez palce, co pączkowało, lecz umknęło z życia, zanim samo jeszcze zdążyło się nim stać. O tym, co niedoskonałe, co bolesne, wadliwe, co nigdy się nie zrodziło, a wwierciło w naszą wewnętrzną sferę i pozostawiło w niej niezapomniany ślad.
U Musiał patrzymy na kobietę przechodzącą metamorfozę. To głównie jej impulsy i nastroje odbieramy, a mężczyzna wyłaniający się zza majaków wspólnych chwil jest dla niej partnerem, który, gdy niebo wali się na głowę, gotów schować ją w sobie. To także w jego kojących ramionach ulatniają się czas i grawitacja. Musiał w kilku utworach udziela mu głosu, mimo że to kobieta stoi w centrum uwagi autorki.
Poezja Musiał jest mikro i makro przestrzenna. Sięga wnętrza cielesnej powłoki, traktując ją do głębi anatomicznie z wszelkimi dysfunkcyjnymi komórkami, chorobotwórczymi tkankami i płynami ustrojowymi. Organiczność formy to dla niej zwyczajnie wadliwy kawałek mięsa, który istnieje, choć przecież wcześniej zagubił swój sens. Musiał sięga też do sfery makro. W wymiarze galaktyk, komet i spadających gwiazd także ścierają się siły, tu również ginie jedno istnienie, by rodzić mogło się nowe. A w kleszczach mikro i makro światów tkwi ona, kobieta, próbująca po stracie dziecka ukoić ból. Jak mityczna Kasjopea, piękna królowa etiopska, której córka została poświęcona w ofierze, by przebłagać rozgniewanych bogów.
Ta dwubiegunowość tylko uwypukla niemoc bohaterki, która nie panując nad własnym wątłym ciałem, tym bardziej zdaje się nie liczyć na to, że jej osobiste dramaty wzruszą wiekowo posunięte w latach świetlnych uniwersum. Przygaszona, przytłumiona i przygnieciona ciężarem doznań nawet już nie krzyczy w rozpaczy, tylko tli się w spopielałych emocjach.
Wprowadzone motywy entomologiczne też mają swoją rolę do spełnienia. Mówi się, że gdyby miał nastąpić koniec świata, to zginie wszelkie życie, ale przetrwają… owady, bo mają tak wysoką zdolność przystosowawczą i… rozrodczą. Spośród obfitej gromady Musiał obrała na tytuł zbiorku chrząszcze.  Chrząszcze, które w cyklu rozwojowym przechodzą przeobrażenie zupełne, co oznacza, że faza początkowa niepodobna jest do fazy dojrzałej. Tak jest też z bohaterką Musiał. Ona także przechodzi przeobrażenie zupełne spowodowane życiowym doświadczeniem. Ona również niepodobna jest w tej chwili do dawnej siebie. Patrzy na świat z oddali, niemal zobojętniała, jakby zatrzymała się w sobie, a obrazy mijają obok niej. Z rzeczywistością łączą ją tylko skrawki, odpryski uczuć, resztki dotyku, szczątki ciepła. Podobnie jak owad do postrzegania otoczenia używa czułek, tak ona palcami pamięta chwile, palcami plącze wspomnienia. Podobnie jak owady trwa, nieustannie trzyma się istnienia. Jednak ona obleczona jest w ciało ze skazą i niechby była nawet samozwańczą samicą alfa, to jej moc rozrodcza pozostanie tylko ułudą.
Tomik Musiał zaskoczył mnie swoją siłą rażenia, którą autorka dodatkowo potęguje nieprzyjazną przestrzenią miasta, pustymi ulicami, pustynią sufitu, mieszkaniami o ścianach cieńszych niż papier. W tym świecie pełnym rys przemijają wspólne chwile, kończą się związki, nietrwała jest nawet miłość, pozostawiając gorycz straty i chłód uczuć. Właśnie w tym nieprzychylnym świecie autorka zdecydowała się umieścić kobietę, kobietę osamotnioną w swych przeżyciach, naznaczoną wyborami i którą od śmierci dzieliło kilka centymetrów. I tak Musiał stworzyła własną Kasjopeę. Do szczęścia brakuje jej tylko jednego powodu. Czy pojawiające się w strofach jaskółki będą zwiastunem jego nadejścia?
Biała okładka tomiku wierszy Anny Musiał pt. Coleoptra z przebijającymi kształtami owadów
Anna Musiał "Coleoptera" z Fundacji Duży Format
 Za egzemplarz tomiku wierszy pt. „Coleoptera” dziękuję Fundacji Duży Format.

16/03/2020

Chavoret Jaruboon "Ostatni kat. Wspomnienia więziennego kata Tajlandii" z Wydawnictwa Aktywa

Książka Chavoreta Jaruboona pt. Ostatni kat. Wspomnienia więziennego kata Tajlandii z Wydawnictwa Aktywa sfotografowana za kratami
Chavoret Jaruboon "Ostatni kat. Wspomnienia więziennego kata Tajlandii"
z Wydawnictwa Aktywa
Podejmując czytelniczo-recenzencką przygodę z katowską serią, jaką wypuściło na rynek Wydawnictwo Aktywa, nigdy bym nie przypuszczała, że zaprzątnie mi ona głowę na tak długo.
A zaczęło się jak zwykle zupełnie niewinnie i przez przypadek. Najpierw trafiłam na „Dziennik kata” Johna Ellisa, potem na „Doświadczenia kata” Jamesa Barry’ego, a teraz jeszcze przerobiłam „Ostatniego kata” Chavoreta Jaruboona. Wszystkie – jak wspomniałam – z Wydawnictwa Aktywa z serii „Rozmowy z katem”. Dotychczas tytuł „Rozmowy z katem” kojarzył mi się ze wstrząsającymi zapisami Kazimierza Moczarskiego, w których autor zamieścił wspomnienia z pobytu w więzieniu z nazistą, generałem SS Juergenem Stroopem, odpowiedzialnym za likwidację żydowskiego getta w Warszawie w 1943 r. Przewrotny los chciał, że w jednej celi spotkały się wówczas osoby z dwóch przeciwnych stron barykady. Jednakoż wcześniejsze tytuły odnoszą się do innej tematyki, a mianowicie do wykonywania najwyższego wymiaru kary, jaką w niektórych systemach prawnych, jest kara śmierci. „Dziennik kata” i „Doświadczenia kata” dotyczą początków XX w., kiedy w Zjednoczonym Królestwie wykonywano karę śmierci przez powieszenie, natomiast „Ostatni kat” przeniósł mnie w zupełnie inne realia. Opisywane wydarzenia miały miejsce w Tajlandii, głównie w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy Chavoret Jaruboon zaczął służbę jako strażnik w jednym z niesławnych zakładów karnych Bang Kwang, nazywanym też „Bangkok Hilton”, i w którym to więzieniu wykonał osobiście 55 wyroków śmierci przez rozstrzelanie, przy wielu zaś asystował.
Jak się zostaje katem? Jakie szkoły trzeba skończyć? Jakimi predyspozycjami się cechować? Jakie mieć kompetencje? Na te i inne pytania autor odpowiada w swoim pamiętniku, a pisząc go Jaruboon miał nadzieję, że jego praca wniesie pozytywny wkład do tajlandzkiego systemu penitencjarnego.
Wyjaśnijmy sobie może od razu pewne kwestie, autor nie pretenduje do bycia pisarzem, nie ma zapędów literackich na miarę prestiżowych nagród, ale za to jego obserwacje stanowią dla odbiorcy niemającego większej wiedzy na temat więziennictwa w Tajlandii (czyli takiego jak ja) skarbnicę wiedzy podaną bez akademickiego zadęcia, a konkretnie z surowymi przykładami z życia lub raczej z komory śmierci, bo przecież jest on wieloletnim praktykiem, znającym tajlandzki system penitencjarny od samego sedna. Poza tym Azja to zupełnie inna strefa kulturowa i obyczajowa, osobom spoza niej wiele spraw, zwłaszcza związanych z podejściem do religii, może wydać się co najmniej dziwnych. Wiecie na przykład, że osobie skazanej na śmierć wkłada się w dłonie bukiecik kwiatów, by zgodnie z tradycją w symboliczny sposób po raz ostatni prosiła o przebaczenie za to, co zrobiła. Czy w takiej chwili gest ten może w ogóle mieć jakiekolwiek znaczenie? A właśnie takie informacje znajdziemy w książce Jaruboona.
Czytając „Ostatniego kata” przenikniemy do mrocznego jądra kryminału. Poznamy specyfikę budowy i funkcjonowania zakładu karnego Bang Kwang, dowiemy się o kategoriach więźniów i zasadach ich traktowania oraz relacjach osadzony-strażnik, będzie nam dane przyjrzeć się nawet buntowi więźniów oraz poczujemy w końcu to, co najmroczniejsze, moment przed samą śmiercią – sposób jej zadania i przygotowania do wykonania wyroku. Jaruboon był najpierw osobą eskortującą skazanego, potem kalibrował broń, wreszcie wykonywał egzekucje samodzielnie. Choć każdy z tych obowiązków ma służyć spełnieniu innej roli, to wszystkie razem sprowadzają się do wykonania wyroku – wykonania kary śmierci. I być może wyda się zaskakujące, ale za najtrudniejsze zadanie Jaruboon uważa przeprowadzenie skazanego do komory egzekucyjnej. Wówczas strażnik, posłannik śmierci, towarzysząc człowiekowi w jego ostatniej drodze, ma ze skazanym bezpośredni kontakt. Patrzy mu w oczy, widzi jego twarz, wyczuwa jego emocje. A kat? A kat obsługuje tylko maszynę, która nie mówi, nie reaguje, nie ma emocji.
Do każdego człowieka, do każdego wyroku prowadzi jego indywidualna ścieżka ukształtowana, jak wierzą Tajowie, przez los i przeznaczenie. Ten obraz azjatyckiego kraju, z historiami zwykłych ludzi, którzy zbłądzili na manowce, ale i wyrachowanych przestępców, pozwala poznać Tajlandię od jej społecznego środka, gdzie toczy się codzienne życie Tajów, często na pograniczu prawa, a czasami wręcz w ciemnej strefie bezprawia. Ciekawe są spostrzeżenia o systemie penitencjarnym, o naturze ludzkiej, ciekawa jest też część bardziej osobista o samym autorze, jego rodzinie, zainteresowaniach. Wyraźnie wyczuwa się w tych fragmentach, jakby ciężar spadł piszącemu z serca, przecież żadna praca nie pozostaje bez wpływu na człowieka, a ta szczególnie.
Jaruboon zdecydował się załączyć do książki także kilka fotografii, które dają pewne wyobrażenie o opisywanych zagadnieniach. Warto także pamiętać, że ta publikacja nie ma rozstrzygnąć dyskusji na temat zasadności kary śmierci. Świat idzie do przodu i chyba coraz mniej jest jej zwolenników, jednak czytając historie niektórych skazanych, naprawdę można zacząć mieć wątpliwości. A i sam autor uważa, że istnieją prawdziwi złoczyńcy, których nie sposób uleczyć z żądzy popełniania podłości.
Tematyka związana z karą śmierci, na dodatek karą śmierci w Tajlandii, przebiegiem przygotowań i sposobem jej wykonywania to nie są zagadnienia, które zainteresują każdego. Jeśli jednak chcecie popatrzeć na te sprawy chłodnym okiem z zamiarem poszerzenia swojej wiedzy, to jak najbardziej znajdziecie tu sporo interesujących faktów.
Za egzemplarz książki pt. „Ostatni kat. Wspomnienia więziennego kata Tajlandii” dziękuję Wydawnictwu Aktywa.