Adam Molenda "Wietrzny wojownik"/Akronim |
Chyba zbliżam się do cienkiej granicy, po przekroczeniu której kobieta w
pewnym wieku podświadomie pragnie odmładzać się wszelkimi dostępnymi sposobami.
Skąd ten wniosek? To proste. Ostatnio czytałam baśń, a teraz za sprawą powieści
Adama Molendy pt. „Wietrzny wojownik” pożeglowałam w świat nastolatków. Akcja tej
ostatniej rozgrywa się podczas wakacyjnego obozu dla wodniaków nad jeziorem
Żywieckim. Grupa młodych ludzi przygotowuje się do regat, w których udział
wezmą też ekipy zagraniczne, więc zapowiada się silna konkurencja, a metody
nowego trenera nie cieszą się aprobatą wszystkich członków zespołu. Faworytem
jest Robert. Musi on jednak przeznaczyć czas wolny nie tylko na trening, lecz
także na nadrobienie zaległości w matematyce oraz… dziewczyny. Konsekwencje
jego działań szybko stają się zauważalne w drużynie.
Czytając „Wietrznego wojownika” poczułam się, jakbym przeniosła się w
czasy własnej młodości. Obóz żeglarski, śpiewanie piosenek przy ognisku,
spacery wzdłuż jeziora, pisanie listów, narodziny pierwszych uczuć… Odświeżyłam
mnóstwo przyjemnych wspomnień… Kiedy to było? Hmm… dzieści lat temu… I chyba
dlatego w książce nie znajdziemy wzmianki o sieci, komunikatorach internetowych,
mediach społecznościowych czy choćby tak obecnie popularnych grach
komputerowych. Bohaterowie komunikują się za pomocą listów ekspresowych i
SMSów. Czy taki trochę retro świat może wydać się atrakcyjny dla teraźniejszych
nastolatków? Czas pokaże siłę tej książki.
Bez wątpienia tematem jak najbardziej uniwersalnym jest kwestia
podejścia do zwycięstwa i sukcesu, a tym samym wybór własnej drogi w życiu. Sukces
nie przychodzi sam z siebie, trzeba się o niego mocno postarać, mówiąc wprost wywalczyć,
a bohater „Wietrznego wojownika” angażuje się na wielu płaszczyznach.
Najwyraźniej wyeksponowano rywalizację w sporcie, ale wysiłki o kiełkujące
uczucie czy o uznanie uczestników obozu także mają cechy ubiegania się o prym
pierwszeństwa. Jak bardzo cel uświęca środki? Czy jest wart tego, by w imię
zwycięstwa zatracić się absolutnie? Co można poświęcić, by zwyciężać? Jaka jest
cena sukcesu i czy samym sukcesem żyjemy? Nastoletniemu bohaterowi nie jest łatwo
wybierać i dostrzegać przyczyny konsekwencji z nim związane. Przeżywa więc
młodzieńcze rozterki i wątpliwości, dodatkowo potykając się o brak wiary w
siebie, a coraz bardziej podsycana chęć zwycięstwa powoduje, że stopniowo zmienia
się jego ocena sytuacji. Okazuje się, że poszukiwanie własnej drogi, by złapać
wiatr w życiowe żagle, nie jest wolne od błędów, a natknięcie się na mieliznę wcale
nie musi oznaczać niepowodzenia. Być może otwierają się nowe możliwości?
Sposób przedstawienia wewnętrznego świata bohaterów autorstwa Molendy oddaje
postrzeganie realiów przez nastolatków. Ich uczucia są drżące, niepewne, nieśmiałe,
czasami zdezorientowane i zadziwione tym, co dzieje się w ich sercach i
umysłach. Zaledwie rysujące się na linii horyzontu w kształcie, który dla nich
samych jest jeszcze niezrozumiały i zagadkowo deprymujący.
Nie jestem wilkiem morskim, wypady nad wodę traktuję raczej towarzysko, a
zwroty przez sztag pozostają dla mnie w sferze czystej teorii, jednak fabuła „Wietrznego
wojownika” pozwala unieść się na falach migoczących w letnim słońcu nawet
takiemu szczurowi lądowemu jak ja. Autor nie zarzuca nas nadmiarem fachowego
słownictwa, a wprowadza go akurat tyle, by nasza wyobraźnia poczuła istotę
żeglarstwa – wolność i swobodę.
„Wietrzny wojownik” Adama Molendy to przyjemna lektura na wakacyjne
leniuchowanie w sam raz dla młodzieży. Losy bohaterów możemy podglądać przebywając
gdziekolwiek. Niekoniecznie muszą to być beskidzkie szczyty czy dryfująca łajba,
choć tam prawdopodobieństwo, że lektura roztoczy swój czar, jest z pewnością
dużo większe.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Akronim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz