Alicja Masłowska-Burnos "Cisza"/Psychoskok |
Wydawnictwo Psychoskok
wydało trylogię „Nie wchodź w moją ciszę”, „Odprowadzam ciszę” i „Osobliwość
ciszy” Alicji Masłowskiej-Burnos pod wspólnym tytułem „Cisza”. Przyjrzyjmy się
więc temu tytułowi bliżej i spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, co w „Ciszy”
piszczy?
Gdybyście mnie zapytali
o opinię na temat tej książki, powiedzmy, po pierwszych 160 stronach,
odpowiedziałabym, że dawno już mnie tak nie irytowała główna bohaterka . Czułam
się, jakbym stale była w sklepach odzieżowych i patrzyła na ludzi jak na
manekiny ubrane w strój wystawowy – metka, kolor, tkanina, marka. Nic więcej.
Ale gdybyście mnie zapytali o opinię na temat tej książki teraz, to powiem, że
zabieg ten autorka zastosowała z rozmysłem i na dodatek skutecznym rozmysłem,
by oddać charakter bohaterki.
Maja Karewicz, młoda singielka
(32 lata), zmienia pracę, bo dotychczasowa przestała jej dostarczać wystarczająco
dużo elektryzujących wyzwań. Maja jest pracoholiczką i perfekcjonistką, a ludzi
taksuje po metkach strojów, markach zegarków i perfum. Uważa, że zaufanie
zdobywa się wyglądem, dlatego co rano starannie dobiera garderobę odpowiednią do
planowanych zajęć w pracy. Z innymi umie prowadzić dłuższe rozmowy wyłącznie na
tematy służbowe, natomiast sztuka konwersacji pozabiznesowej stanowi dla niej niezaprzeczalny
problem. Nie potrafi też otworzyć się na potrzeby i problemy innych, za to umie
chłodno kalkulować, a wobec rozmówców nie waha się stosować wytrenowanych
technik manipulacji. Obraz Mai dopełniają jej zamiłowania łóżkowe – preferuje przelotny
seks, bo – jak twierdzi – romantyczne gierki do niej nie przemawiają. Kolokwialnie
byśmy powiedzieli, że to zimny i wyrachowany cyborg.
W chwili poznania ta
dość irytująca bohaterka nie budzi sympatii. Ponieważ jednak tryptyk liczy
sobie ponad 700 stron, czytelnik ma wystarczająco czasu, by przyjrzeć się Mai
bliżej, a autorka może go z kolei spożytkować na budowanie postaci, która nas
na tyle zaintryguje, że nawet jeśli działa nam początkowo na nerwy, to nie rzucamy
książką w kąt, a wręcz przeciwnie – czekamy na dalszy ciąg wydarzeń.
Zaryzykuję
stwierdzenie, że Alicja Masłowska-Burnos chyba lubi trójki. Bo po pierwsze „Cisza”
składa się z trzech części, a po drugie odnajdziemy w niej elementy powieści psychologicznej,
romansu i sensacji. Dokładnie w takiej kolejności – najwięcej tu psychologii, wewnętrznych
zmagań, słabości, lęków. Na drugim miejscu uplasowałabym romans, choć osobiście
nie lubię tego określenia, bo kojarzy mi się z przelotną i mało znaczącą
miłostką, więc może trafniej będzie powiedzieć, że to powieść o miłości. I na
koniec Masłowska-Burnos dokłada elementy kryminalnej sensacji.
Ja natomiast określiłabym
ten tryptyk mianem powieści o przemianie. Od chorobliwej i destrukcyjnej aberracji
do zrównoważonego emocjonalnego ładu. Masłowska-Burnos wyprowadza bohaterkę ze
strefy komfortu i stawia ją twarzą w twarz z pełnokrwistym życiem. To, co do tej
pory było enklawą bohaterki i co uważała za swój idealny świat wypracowany w
oparciu o własne zasady, który kontrolowała i do którego nie dopuściłaby
innych, bo ograniczaliby jej wolność, stanowiąc „czynnik straty czasu”, zaczyna
stopniowo nabierać innego znaczenia. Wyłania się obraz innej Mai – tej
autentycznej, mającej uczucia, a nie sztucznie uformowanej na wzór bezdusznych humanoidalnych
dziwolągów. Autorka odsłaniając dwa skrajne oblicza bohaterki, na jednym
biegunie rozmieszcza rozum, na drugim serce, lecz nie traktuje ich jako aspekty
rozłączne i wykluczające się – oba uważa za niezbędne do stworzenia stanu harmonijnej
równowagi. Zachodząca przemiana nie jest łatwa, do tego daje o sobie znać też
samo życie z dramatycznymi „darami losu”, a bilans życiowych sukcesów i porażek
nie zawsze wychodzi na plus, dlatego tytułowa „cisza” będzie miała sporo do
powiedzenia, momentami nawet głośno i wyraźnie.
Masłowska-Burnos tworząc
klimat i nastrój powieści, wyłuskuje na światło dzienne te sceny, na których
jej szczególnie zależy, by zaprezentować wybrany rys charakteru czy zachowania
bohaterów. Jest trochę jak reżyser i operator kamery w jednym. Elementy
zbyteczne, niepotrzebne z punktu widzenia postawionego sobie celu, skrzętnie
skrywa w półcieniach niedoświetlonej przestrzeni. W „Ciszy” nie ma też miejsca na
niedopowiedzenia czy niejasności. Pisarka lubi mieć bowiem do czynienia z
jednoznacznymi sytuacjami i czego nie odda w narracji, dopełni czytelnymi dialogami.
Czytając „Ciszę” natkniemy
się na całą paletę uczuć od chłodu, dystansu i pewności siebie po strach, niepewność,
iskrzącą miłość, a nawet jątrzącą nienawiść. Sam związek bohaterów ewoluuje od
namiętnego romansu do utraty tchu po etap pary po przejściach. O powieści można
by jeszcze wiele powiedzieć, ale z pewnością płynie z niej jedno niezaprzeczalne
przesłanie – wszelkie próby poszukiwania szczęścia wbrew naturze są na dłuższą
metę skazane na niepowodzenie. Możemy przybierać różne pozy, stroić się w rozmaite
łaszki, nakładać barwy maskujące, wznosić nawet mury obronne, z intuicją nie
wygramy, a wewnętrzny głos nie zamilknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz