K. Neubauer "Życie pozapsychotropowe" e-book |
„Życie
pozapsychotropowe” Karola Neubauera to zapiski autora zmagającego się z chorobą
afektywną dwubiegunową. Główny bohater prowadzi dziennik, w którym umieszcza
swoje myśli i odczucia. Znajdziemy tu zwierzenia z podejmowanych prób terapii, bezowocnych
wizyt u specjalistów, a także toksycznych związków.
Kompozycyjnie książka
składa się z dwóch części. W pierwszej przenikają się przemyślenia autora na temat
przyczyn depresji, przebiegu choroby, myślach samobójczych, atakach paniki i narkotykach,
którymi próbuje łagodzić drążące go ból i obojętność. Neubauer jest w swych
wspomnieniach bezlitośnie autentyczny. Można nawet odnieść wrażenie, że z
premedytacją nie oszczędza czytelnika, obnażając przed nim niemal natarczywie
swoją psychikę i emocje. Odarte ze społeczno-kulturalnej poprawności często
kłują poczucie estetyki i przełamują stereotypowe wyobrażenia o osobach
cierpiących na depresję.
Książka ma formę
pamiętnika, pamiętnika bez dat, bo poszczególne zapiski opatrzone są kolejnymi
numerami. Być może dlatego, że Karol często traci poczucie czasu, a dni
potrafią mu się zlewać w chronologicznie nieistotne odcinki. Dziennik to dla niego
sposób na oderwanie się od rzeczywistości i zapomnienie, ponieważ pisząc czuje
się zdrowy. Z każdym kolejnym zapisem coraz głębiej wsiąkamy w świat Karola, w
którym maniakalne lęki i fobie zacieśniają się wokół nas nieomal do zatracenia.
Im mniej emocji w Karolu, im mniej w nim chęci do życia, im bardziej on zbliża
się do katastrofy, tym bardziej w nas buzują emocje, a oddech bezwiednie skraca
się i przyspiesza. Nie raz byłam już skłonna odłożyć książkę, bo przytłaczała
mnie gorycz smutku Karola, jednak coś mnie w niej dalej nęciło. Może
podświadomie bałam się, że robiąc pauzę utracę unikatową atmosferę? Tylko co ma
powiedzieć Karol, który nie może poprosić o przerwę w życiu, bo przecież od
życia nie ma przerwy? Psychoterapie zawodzą, leki nie działają, narkotyki
przynoszą krótkotrwałą ulgę, życie wciąż go osacza, a on oprócz niszczycielskiej
obojętności nie jest w stanie wykrzesać z siebie żadnych ludzkich uczuć…
Neubauer buduje napięcie,
poczucie niezrozumienia i niepohamowaną destrukcję zachodzącą w bohaterze,
posługując się często krótkimi zdaniami czy wręcz równoważnikami zdań. To
miejscami kowbojski styl, gdzie faktami strzela jak z colta. Fakt… Fakt…
Krótkie rozwinięcie… Dodatkowo żongluje wątkami jak myślami przepychającymi się
w głowie. Raz szybciej, raz wolniej, tak jak pastwiące się nad nim wewnętrzne
głosy. W efekcie to my jesteśmy Karolem, a cierpienie z nas się wylewa,
wykrwawiamy się z uczuć i stajemy się kłębkiem otępienia zamkniętym w kręgu
samotności. Mocne wrażenia gwarantowane.
Druga część to relacja
z zamkniętego oddziału psychiatrycznego. Choć Karol nadal pozostaje narratorem,
to dodatkowo staje się także uważnym obserwatorem nie tylko pacjentów, lecz
także personelu i zdarzeń rozgrywających się na oddziale. Kontynuuje zapisy w
dzienniku, jednak wyraźnie zmienia się ich charakter i poziom napięcia emocjonalnego.
Jego uwaga mniej skupia się na własnej osobie a na karty trafiają pacjenci. Notatki
stają się spokojniejsze, mniej chaotyczne, mniej rozpaczliwe a myśli bardziej
uładzone. Neubauer świetnie oddaje rytm – wydawałoby się – nudnego dnia w
szpitalu. Czas niby leniwie mija od posiłku do posiłku, od jednej dawki leków
do kolejnej, a jednak obserwacja zdarzeń urozmaica grafik i wypełnia wolne
chwile. Ci, którzy do tej pory w świecie zewnętrznym przyprawiali Karola o paraliżujący
strach, drażnili i przerażali, w szpitalu stanowią dla niego motor napędowy. Paradoksalnie
dzięki ludziom pobyt w klinice staje się znośny. Procesowi obserwacji poddany
zostaje także personel szpitala funkcjonujący w oparach bezdusznych procedur i wiernie
oddany idei wszechmocy zapisywanych farmaceutyków. Bez empatii, bez zainteresowania
i indywidualnego podejścia do pogruchotanego chorobą człowieka. Nie wiem, na
ile to zasługa pióra Neubauera, ale niejednokrotnie zastanawiałam się, gdzie
przebiega delikatna granica między kliniczną rzeczywistością szpitala a czarnym
humorem i kto tu właściwie zachowuje się jak wariat.
„Życie
pozapsychotropowe” Karola Neubauera ścina z nóg autobiograficzną szczerością.
Autor funduje nam darmową możliwość wcielenia się w osobę borykającą się z
chorobą afektywną dwubiegunową – taki psychologiczny big brother akcentujący
depresję. W społeczeństwie panuje niska świadomość na ten temat Często nie
uznajemy jej za chorobę, a za zwykłą wymówkę dla własnego lenistwa czy
nieudacznictwa. Niewiele osób też rozumie, co przeżywa osoba cierpiąca na
depresję, a w potocznym mniemaniu to schorzenie wstydliwe i dotykające
wrażliwców (współczesny eufemizm na mięczaka). Nic bardziej mylnego. Może
dotknąć każdego. Depresja to choroba duszy, duszy, która potrzebuje przytulenia,
podczas gdy nieznośny ciężar bytu
świdruje ją bez opamiętania.
Mimo że książka mocno wyczerpała
mnie emocjonalnie, po dziesięciokroć polecam „Życie pozapsychotropowe”, bo to
jedna z niewielu okazji na poznanie życia osoby z depresją z jej perspektywy. Może
doświadczenie jej świata, lęków, jej poczucia osamotnienia i obcości pozwoli
nam lepiej zrozumieć choćby jednego „dziwaka”? Bo wczuwając się w cudze wnętrze,
stajemy się wrażliwsi na te zagubione, skrzywdzone czy niezwyczajne dusze.
PS. "Życie pozapsychotropowe" ukazało się w formie e-booka z Wydawnictwa Psychoskok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz